Brązowi medaliści tegorocznej Ligi Narodów w pełnej krasie, ale takiego składu nie zobaczymy w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Fot. PAP/Marian Zubrzycki

Zachowany szyk i fason...

Niewiele drużyn z czołówki światowej dysponuje tak wyrównanym składem jak biało-czerwoni!

Tegroczna, szósta edycja Ligi Narodów (wcześniej rozgrywano Ligę Światową) po raz wtóry udowodniła, że grono kandydatów do podium w najważniejszych imprezach się powiększa. Na dodatek ta impreza miała jeszcze dodatkową rangę, bowiem rywalizowano o miejsce w światowym rankingu, które było premiowane występami w igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Przed turniejem finałowym w Atlas Arenie w Łodzi pisaliśmy, że trudno wytypować zwycięzcę, bo kandydatów do podium jest zdecydowanie więcej. Francja, obrońca mistrzostwa olimpijskiego Tokio, udowodniła, że nie zamierza oddawać tytułu i przed własną publicznością będzie jednym z głównych kandydatów do złota. Siatkarze po raz drugi triumfowali w LN (2022 i 2024), a po raz czwarty licząc LŚ, bo przecież te imprezy są nierozerwalnie związane. Japonia udowodniła, że nie tylko poczyniła ogromne postępy na przestrzeni ostatnich lat, ale awansowała na stałe do światowej czołówki. Nie można czuć się rozczarowanym brązowym medalem biało-czerwonym, bo niewiele zabrakło, by grać o złoto.

Właściwa droga

Trener Nikola Grbić w tej długiej i wyczerpującej imprezie, naszym zdaniem, obrał właściwą drogę. Trzy trudne i wymagające turnieje interkontynentalne w różnych częściach świata, a potem finał. Nasza kadra jest na tyle szeroka oraz wyrównana, że można było sobie pozwolić na spore roszady. Inny zespół zaczynał rywalizację i spisał się bez zarzutu, zaś inny zaprezentował w ostatnich zawodach eliminacyjnych w Lublanie oraz w Łodzi. Z tej kadry wyłoni się reprezentacja olimpijska. Biało-czerwoni zachowali odpowiedni szyk i fason, wszak w drodze do finału przegrali zaledwie dwa spotkania ze Słowenią oraz Brazylią. I właśnie z tymi ekipami w Łodzi odnieśli przekonywujące zwycięstwa. Z Canarinhos w ćwierćfinale oraz ze Słoweńcami o brązowy medal.

W przegranym meczu półfinałowym niewiele zabrakło, dwóch skończonych piłek, by odnieść sukces. Nikt z tego powodu nie robi tragedii, bo przecież serbski szkoleniowiec nadal dokonywał roszad w składzie. Jeden z naszych asów atutowych i kapitan zespołu w jednej osobie Bartosz Kurek obserwował poczynania kolegów z kwadratu dla rezerwowych. A swoje umiejętności pokazywali i o miejsce w zespole walczyli Bartłomiej Bołądź oraz Łukasz Kaczmarek. Po turnieju w Lublanie byliśmy przekonani, że drugim atakującym będzie ten pierwszy, zaś po wydarzeniu w Łodzi już tacy nie jesteśmy przekonani.


Siła mentalna


Trener Grbić po dość łatwym zwycięstwie nad Słowenią wypowiedział dość znamienne słowa: - Mam nadzieję, że Paryżu będziemy grać jeszcze lepiej, bo każdy wskoczy na jeszcze większy pułap. Serb to wytrawny strateg, a ponadto dysponuje niesłychanie wyrównanym składem. Gdy w drugim secie z Francuzami przy stanie 17:12 nagle coś się zacięło, za Wilfredo Leon był zaledwie cieniem samego siebie, Grbić dokonał zmian. Niewiele drużyn z czołówki światowej dysponuje tak wyrównanym składem jak biało-czerwoni. Jeszcze tylko Włochy mogą sobie pozwolić na sporą rotację w składzie, dysponując szerokim gronem młodych siatkarzy. I pewnie zespół USA, realizuje swój program od lat, bo dla nich nic się nie liczy tylko igrzyska i nie przykłada wagi do imprez, które są po drodze. Francuzi, na dobrą sprawę, mogą sobie pozwolić na rotację na dwóch, może na trzech pozycjach. Słowenia grała od początku do końca podstawowym składem i efekty tego były opłakane. Zespół zupełnie opadł z sił i w ostatnich dwóch meczach nie istniał.

Biało-czerwoni dysponują siłą mentalną i tutaj, tak nam się zdaje, mają przewagę nad rywalami. Po minimalnej przegranej nikt nie szlochał i nie rozdzierał szat. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę, że podczas meczu i tie-breaka popełniono błędy, które zadecydowały o przegranej. Zespół przeciwko Słowenii wyszedł zdeterminowany oraz skoncentrowany i pewnie wygrał. Rywal był zmęczony – ktoś powie. A to już jego problem – odpowiadamy. A ponadto wystarczy spojrzeć na wyniki dwóch setów: do 16 i 17. I to tylko świadczy jak byli zmobilizowani podopieczni trenera Grbicia.


Niepewność...


Kurek przed kamerami Polsatu nie krył rozczarowania, że nie poznaliśmy jeszcze składu olimpijskiego. Najwyraźniej serbski szkoleniowiec ma więcej dylematów personalnych, związanych nie tylko z atakującymi. Grbić zapowiedział, że ogłosi skład po turnieju w Lublanie, ale z tego się wycofał i obiecał, że poznamy go po finale w Łodzi. Jednak tego nie uczynił i tę decyzję ciągle odwleka. Nie wiemy kiedy to uczyni, Dla siatkarzy nie jest to zbyt komfortowa sytuacja i trudno się z Kurkiem nie zgodzić.

- Fizycznie czuję się znakomicie, ale psychicznie czuję się zmęczony tą rywalizacją o miejsce w reprezentacji – stwierdził kapitan biało-czerwonych. - Każdy zawodnik, który pojawia się na boisku pragnie się pokazać z jak najlepszej strony i przekonać do siebie trenera. Mam szacunek dla zespołu, że potrafi się zjednoczyć i walczyć do samego końca o zwycięstwo i medal.

Trener Grbić po turnieju stwierdził, że jeszcze raz w raz ze sztabem szkoleniowym musi wszystko przeanalizować i wówczas podejmie decyzję. Kiedy? Na to pytanie reporterowi Polsatu nie odpowiedział. A Kaczmarek jeden z najbardziej zainteresowany decyzją Serba zachowuje spokój. - Zdaję sobie sprawę, że grałem w tym sezonie reprezentacyjnym mało, ale jestem gotowy do dalszej pracy. Nie, nie mam żadnych przecieków i czekam na decyzję trenera – uśmiechnął się Kaczmarek.

Każdy z siatkarzy, który znajdzie się poza składem olimpijskim może czuć się rozczarowany i zawiedziony. Dwunastka oraz jeden rezerwowy, który na dodatek będzie mieszkał poza wioską olimpijską - tak stanowi regulamin MKOl. W każdej imprezie (MŚ, ME, PŚ i nie tylko) reprezentacja składa się z 14. zawodników, w tym dwóch libero. Działacze MKOl. najwyraźniej nie przyjmują tego do wiadomości, bo, jak to mają w zwyczaju, ich obowiązują inne zasady. 

(sow)



ALL STARS


Zgodnie ze zwyczajem nie tylko tej imprezy grono fachowców wybrało zespół gwiazd. I tak oto w nim się znaleźli:

rozgrywający – Antoine BRIZARD (Francja);

przyjmujący – Tomasz FORNAL, Yuki ISHIKAWA (Japonia);

środkowi – Nicolas LE GOFF (Francja), Jakub KOCHANOWSKI (Polska);

atakujący – Jean PATRY (Francja);

libero – Tomohiro YAMAMOTO (Japonia);

MVP – BRIZARD.



5


MEDALI zdobyli biało-czerwoni w Lidze Narodów: złoty (2023), srebrny (2021), trzy brązowe (2019, 2022 i 2024)