Zachowanie nieakceptowalne
Trener Dawid Szulczek był wyraźnie zniesmaczony niedopuszczalnym gestem, jaki wykonał w stronę trybun Jakub Myszor.
RUCH CHORZÓW
Nikt nie ogląda w I lidze tylu czerwonych kartek, co Ruch – już 4. Każda kolejna jest głupsza od poprzedniej, a najgorzej ze wszystkich zachował się Jakub Myszor, w niedzielę w Stalowej Woli.
Prezydent zabrał głos
22-latek pokazał w stronę stalowowolskich trybun wulgarny gest związany ze swoim przyrodzeniem, za co zobaczył drugą żółtą kartkę i osłabił zespół, który w dziesiątkę nie potrafił przeciwstawić się prowadzącej 2:0 czerwonej latarni. Nie wiadomo, co konkretnie wywołało jego nieprofesjonalną reakcję, ale najpewniej usłyszał ze strony kibiców gospodarzy coś, co go „uruchomiło”. Zawodowy piłkarz powinien być jednak przygotowany na takie rzeczy, które przecież w futbolu nie są pierwszyzną. Skoro Myszor „spalił” się w Stalowej Woli, to jak ma grać na największych arenach w Polsce?
– Szkoda mi komentować tego, co się wydarzyło – powiedział zniesmaczony zachowaniem 22-latka trener Dawid Szulczek. – Mamy w klubie wewnętrzny regulamin i będziemy wyciągać konsekwencje, ale nie będziemy informować o tym, jakie one będą. Mamy świadomość, że to absolutnie nie do zaakceptowania. To, co się wydarzyło, było jeszcze gorsze niż nasza gra – stwierdził szkoleniowiec Ruchu.
Haniebny gest Myszora skomentował nawet prezydent Chorzowa Szymon Michałek, krótkim, ale dosadnym „wstyd” napisanym na platformie X. Zachowanie piłkarza rozwścieczyło również kibiców Ruchu, z których wielu domagało się zesłania go do rezerw czy nawet... skrócenia jego wypożyczenia z Rakowa.
Muszą się ogarnąć
Myszor to nie jedyny problem „Niebieskich”. Po drugiej porażce z rzędu – znów bez strzelonego gola – utknęli w środku tabeli, mając 5 punktów zarówno do miejsc barażowych (na te premiowane awansem bezpośrednim nie mają co patrzeć), jak i do strefy spadkowej.
– To był dobry mecz w wykonaniu Stali, co wynikało też z tego, że my zagraliśmy bardzo słabo, zarówno pod kątem drużynowym, jak i indywidualnym. W wielu fazach wyglądaliśmy nie do zaakceptowania. Przed nami trudna droga, jeśli chodzi o rzeczy związane z treningiem, bo absolutnie nie możemy wyglądać w taki sposób, jak w drugiej połowie z Miedzią i ze Stalą przez całe spotkanie. Myślę, że się ogarniemy i zaczniemy grać lepiej. Widzę, jak wyglądamy na treningach. Wiem, że piłkarze, którzy są w szatni, mają umiejętności, ale wiem też, że na razie męczymy się na boisku. Od tego jest trener, żeby to posklejać i żeby miało to ręce i nogi – powiedział Szulczek.
Koniec maratonu
Szansę na kolejną rehabilitację Ruch będzie miał już w piątek, w końcu u siebie. Na Stadion Śląski przyjedzie Kotwica Kołobrzeg, kończąc wyjazdowy maraton chorzowian. Teraz wejdą w normalny tryb naprzemiennej gry u siebie i w delegacji. – Wyniki muszą być lepsze niż przez ostatnie 1,5 roku. Od momentu awansu do ekstraklasy rezultaty są bardzo słabe, jest bardzo mało zwycięstw. Mieliśmy taki moment, kiedy po wygranej z Górnikiem Łęczna i GKS-em Tychy wydawało się, że wszystko wraca na właściwe tory, natomiast w dwóch ostatnich spotkaniach znowu byliśmy słabi – skwitował Szulczek.
Piotr Tubacki
Rozbetonował karuzelę
Trener Stali Stalowa Wola Ireneusz Pietrzykowski w oryginalny sposób pochwalił swojego chorzowskiego vis-a-vis: – Trener Szulczek jest najlepszym, co mogło spotkać polską piłkę, bo rozbetonował karuzelę, dzięki czemu młodzi ludzie mogli dostać pracę. Prezesi zaczęli im bardziej ufać. Fajnie, że mogliśmy się zmierzyć.