Zabrakło niewiele...
Po dobrej grze przegrywamy z faworyzowaną Holandią, choć mecz wcale nie musiał się tak skończyć.
Polscy piłkarze cieszą się po bramce na 1:0. Szkoda, że dobrego wyniku nie udało się utrzymać... Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus
Michał Zichlarz z Hamburga
Zabrakło niewiele…
Po dobrej grze przegrywamy z faworyzowaną Holandią, choć mecz wcale nie musiał się tak skończyć.
Michał Probierz zaskoczył wyborem jedenastki. Na boisko wybiegli m.in. Taras Romanczuk i Kacper Urbański. Na ławce usiedli - jak mogło się wydawać - pewniacy - Bartosz Slisz, Jakub Moder oraz Jakub Piotrowski.
Trafienie Buksy
Nie minęło kilkadziesiąt sekund, a Wojciech Szczęsny już musiał interweniować, kiedy na jego bramkę niebezpiecznie uderzał Cody Gakpo. Skończyło się na rzucie rożnym. W pierwszych minutach widzowie na stadionie w Hamburgu byli głównie świadkami ataków „Pomarańczowych”, którzy zbyt łatwo przedostawali się na nasze przedpole. Wyglądało to trochę niepokojąco… Mijały kolejne minuty, a my nie byliśmy w stanie wyprowadzić piłki poza swoją połowę. W 10 minucie za głowę złapał się Tijani Reijnders, który chybił z kilkunastu metrów.
Przed upływem pierwszego kwadransa pokazaliśmy jednak, że z przodu też potrafimy coś zdziałać, ale piłka po uderzeniu Sebastiana Szymańskiego została zablokowana. Zaraz potem był rożny dla naszych piłkarzy. Dośrodkowywał Piotr Zieliński, a futbolówka idealnie trafiła na głowę Adama Buksy, który wygrał pojedynek w powietrzu z Denzelem Dumfriesem i z 5 metrów posłał piłkę do siatki! To kolejny gol w ostatnim czasie zdobyty ze stałego fragmentu przez naszych reprezentantów, którzy nad tym elementem na zgrupowaniu przed Euro mocno pracowali.
Odpowiedzieć na cios Polaków mógł Virgil van Dijk, też po wrzutce z rzutu rożnego, ale jego atomowy strzał sparował Szczęsny, a zaraz potem fatalnie spudłował Memphis Depay. „Jeszcze jeden, jeszcze jeden!” – skandowały tymczasem tysiące polskich kibiców na Volksparkstadion. Mecz był szybki i żywy. Prawie 50-tysięczna widownia miała na co patrzeć.
Przed upływem dwóch kwadransów podopieczni Ronalda Koemana doprowadzili do wyrównania. Z piłką ruszył Nathan Ake i zagrał do Gakpo, a ten uderzył zza pola karnego. Piłka padłaby pewnie łupem Szczęsnego, ale trafiła w nogi interweniującego Bartosza Salamona, zmieniła kierunek i wpadła do naszej siatki.
Potem szanse mieli z jednej strony boiska Jakub Kiwior, a z drugiej aktywny na lewej stronie Cody Gakpo (wybrany przez UEFA piłkarzem meczu), a już w doliczonym czasie, po kolejnym fantastycznym zagraniu Ake, przed znakomitą sytuacją ponownie stanął Depay. Na nasze szczęście posłał piłkę obok słupka.
Weghorst na ratunek
Na drugą połowę wyszliśmy z jedną zmianą. Szymańskiego zastąpił Moder. Znowu zaczęło się od zdecydowanych ataków „Oranje” i po raz kolejny świetnie interweniował nasz golkiper, wybijając piłkę po uderzeniu Dumfriesa. Czas uciekał i choć byliśmy zepchnięci do defensywy (naprawdę dobrą okazję po kontrze miał Xavi Simons), to wynik nie ulegał zmianie.
Swoje szanse miała zresztą także drużyna Michała Probierza. W ciągu kilkunastu sekund Barta Verbruggena próbowali zaskoczyć Przemysław Frankowski i Kiwior, ale bramkarz rywali był na posterunku. To był dobry okres gry naszego zespołu, który - wspierany przez kibiców - był w stanie narzucić swój styl. Z każdą minutą tempo gry jednak spadało. Musieliśmy być czujni, bo Holendrzy, którzy w sparingach miażdżyli rywali - wygrane z Kanadą i Islandią po 4:0 - czyhali na swoją okazję.
W 74 minucie groźnie głową uderzał Stefan de Vrij, ale futbolówka przeleciała nad poprzeczką. Z drugiej strony zawsze można było liczyć na Szczęsnego. Ratował nas z opresji, choć trzeba przyznać, że polska obrona grała naprawdę dobrze. Selekcjoner Koeman na końcówkę rzucił wszystkie swoje działa. Na boisku pojawiły się nowe „strzelby”, Jeremie Frimpong i Wout Weghors. Ten drugi ratował „Pomarańczowych” na mundialu w Katarze. Wczoraj - niestety dla polskiej reprezentacji - też tak było. Zaraz po wejściu na boisko wysoki napastnik płaskim strzałem zaskoczył Szczęsnego, a kolejną kapitalną asystę zaliczył Ake.
Była okazja do wyrównania po świetnej akcji Piotrowskiego i strzale Karola Świderskiego, ale Verbruggen nie dał się zaskoczyć. Podobnie jak po strzale z dystansu swojego klubowego kolegi Modera, już w doliczonym czasie. Potem próbował jeszcze Nicola Zalewski, ale też bez skutku. Dlatego, mimo dobrej gry, przegraliśmy inaugurację Euro i czekamy na kolejny mecz. Tym razem z Austrią w piątek w Berlinie.
GŁOS TRENERÓW
Michał PROBIERZ: - Po końcowym gwizdku powiedziałem piłkarzom w szatni, żeby podnieśli głowy. Ten mecz, mimo porażki, jest dobrym prognostykiem. Niech zawodnicy wierzą, że idziemy w dobrym kierunku. Dzisiaj zabrakło nam cwaniactwa w końcówce, tego, żeby utrzymać się przy piłce, przenieść ciężar gry. Na pewno się nie poddamy. Trzeba zrobić wszystko, żeby wygrać dwa kolejne mecze. Wierzymy, że jeszcze bardziej pokażemy się w nich jako zespół. Dziękuję kibicom za doping, czuliśmy to wsparcie. Żałujemy, że w końcówce nie udało się zdobyć wyrównującej bramki.
Ronald KOEMAN: - To była nasza wina, że nie udało nam się strzelić gola na początku i to Polska otworzyła wynik. Polacy próbowali trafić po raz drugi, ale mieliśmy szczęście i to my zdobyliśmy zwycięskiego gola. Byliśmy w stanie zdobyć więcej bramek, więc musimy być bardziej skuteczni w przyszłości. W dwóch ostatnich meczach towarzyskich również stworzyliśmy wiele okazji, ale zdobyliśmy w nich osiem bramek. Tym razemze skutecznością było gorzej.
11,29
KILOMETRÓW przebiegł we wczorajszym spotkaniu Adam Buksa. Żaden z pozostałych zawodników nie pokonał dłuższego dystansu. Za polskim napastnikiem - z wynikiem 11,02 km - uplasował się holenderski pomocnik,Tijani Reijnders.