Daniel Rumin jest świadomy, że GKS Tychy musi solidnie popracować, żeby wrócić na odpowiednie tory. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Zabrakło konkretów

Trener Dariusz Banasik musi na nowo wzniecić iskrę w tyskiej drużynie.


Przystępując do rundy wiosennej piłkarze GKS-u Tychy mieli bardzo dobrą pozycję wyjściową. Zajmowali bowiem drugie miejsce w I lidze, a w dodatku mieli tyle samo punktów, co liderująca Arka Gdynia oraz zaległy mecz do rozegrania. Nic więc dziwnego, że kibice „trójkolorowych” z nadzieją czekali na inaugurację tegorocznych rozgrywek, licząc, że podopieczni Dariusza Banasika szybko znajdą się na samym szczycie klasyfikacji i będą dyktować tempo w wyścigu o ekstraklasę.


1 punkt w 3 meczach

W dodatku początek był obiecujący, bo po pierwszej potyczce z Odrą Opole, wygranej 2:0, na jeden dzień tyszanie mogli na wszystkich rywali patrzeć z góry. Nie wykorzystali jednak szansy rozbicia obozu na szczycie, bo zaległy występ w Łęcznej zakończył się porażką 0:2. Jeszcze po kolejnym starciu, zakończonym wyjazdowym zwycięstwem z Wisłą Kraków 1:0, zespół z Tychów 2 dni był przodownikiem, ale na tym - na razie - kończą się dobre wiadomości dla fanów oczekujących, że po 47 latach GKS znowu znajdzie się wśród najlepszych drużyn w Polsce. W 3 następnych meczach tyszanie zdobyli bowiem tylko 1 punkt, a kompletnie zawiedli przegrywając na swoim boisku 1:2 ze znacznie niżej notowanym Chrobrym Głogów. Po 6 rozegranych w tym roku spotkaniach znaleźli się poza strefą bezpośredniego awansu. Po 24. kolejce mają bowiem 4 punkty mniej od Arki Gdynia, z którą mają też gorszy bilans bezpośrednich potyczek, oraz 6 „oczek” mniej od Lechii Gdańsk.


Są źli

Nic więc dziwnego, że nawet najlepszy strzelec zespołu Daniel Rumin, który w tym roku do swojego dorobku dorzucił 2 gole - z Odrą na 2:0 i z Chrobrym na 1:2 - jest bardzo niezadowolony. - W meczu z Chrobrym zabrakło przede wszystkim konkretów - stwierdził w klubowych mediach autor 7 trafień w tym sezonie. - Było ich mało z naszej strony. W końcówce meczu pojawiło się już takie granie piłki na chaos i z tego nic nie wynikało, poza wykorzystanym przeze mnie rzutem karnym. Jesteśmy źli. Nie spodziewaliśmy się, że Chrobry ruszy i zaatakuje nas wyżej. Liczyliśmy na to, że goście będą się bronić i nie mogliśmy dobrze wejść w ten mecz. No i szybko straciliśmy bramkę, po której później ciężko się nam grało. Mecze z drużynami z dołu zawsze są trudne i byliśmy tego świadomi, ale to jest piłka nożna i takie mecze się zdarzają - przeanalizował napastnik.


Mentalnie się poprawić

Wprawdzie sama złość nie poprawi miejsca w tabeli, ale może zmienić podejście do wykonywanych przez piłkarzy obowiązków. Na pomeczowej konferencji prasowej Dariusz Banasik wprost zarzucił swoim podopiecznym, że ich gra wyglądała, jakby występowali w sparingu. - Może to nie tak, że po meczu z Wisłą Kraków, gdzie wygraliśmy 1:0, zespół spoczął na laurach, ale nie widzę w nim takiej iskry - podkreślił szkoleniowiec GKS-u. - Nie widzę poświęcenia. Tamto zwycięstwo wiele nas kosztowało. Fajnie było wygrać, ale od niego w kolejnych 3 spotkaniach zdobyliśmy punkt. Uważam, że coś jest nie tak i na pewno mentalnie musimy się zdecydowanie poprawić - podkreślił stanowczo szkoleniowiec.


Czas do 1 kwietnia

Czasu na poprawę, jak na ligowe realia, jest sporo, bo najbliższy mecz czeka tyszan dopiero 1 kwietnia, kiedy to zmierzą się w Lublinie z Motorem. Beniaminek, w którym właśnie nastąpiła zmiana trenera, zajmuje 5. miejsce i ma punkt straty do tyszan. To akurat nie martwi kibiców GKS-u, bo wiedzą oni doskonale, że z wysoko notowanymi rywalami „trójkolorowi” grają lepiej, wspinając się na wyżyny swoich umiejętności. - Mamy teraz przerwę na reprezentację i musimy mocno popracować, żeby w meczu z Motorem zaprezentować się dużo lepiej - zapewnił Rumin. - Musimy wyciągnąć wnioski z porażki z Chrobrym i takich spotkań już w przyszłości nie przegrywać.

Jerzy Dusik