Łukasz Wolsztyński (nr 25) zdobył dla mielczan bezcennego gola w starciu ze „swoim” Górnikiem. Fot. Michał Meissner/PAP      


Załatwił ich „Wolsztyn”

Walczący o podium zabrzanie stracili bezcenne punkty w spotkaniu ze Stalą. Stało się to w doliczonym czasie…

 

Jedenastka Stali dość niespodziewanie w pierwszych minutach przejęła inicjatywę, częściej była w posiadaniu piłki i atakowała. Po kilku minutach celnie na bramkę Daniela Bielicy główkował Krzysztof Wołkowicz, ale za lekko, żeby pokonać bramkarza, który w ekstraklasie ma jedną z największych liczb obronionych strzałów. „Górnicy”, jak to lubią, nastawili się na kontry. Odpowiedzieli dobrą „główką” Rafała Janickiego, gdzie dobrze interweniował Mateusz Kochalski. Potem były kolejne groźne uderzenia głową Damiana Rasaka i Kryspina Sześniaka, jednak goli nie było.          

W 25 min piękna i składna akcja w wykonaniu tria Podolski-Janża-Lukoszek. Ten ostatni uderzył celnie z kilkunastu metrów, ale kolejną dobrą interwencją popisał się golkiper przyjezdnych. To był okres przewagi „górników”. Do przerwy oddali 7 strzałów, ale tylko 2 celne. „Tylko zwycięstwo, Górnicy tylko zwycięstwo!” - śpiewała „Torcida”.

Początek drugiej połowy był idealny dla zespołu Jana Urbana. Z ostrego kąta z wolnego uderzał Dani Pacheco. Było to raczej ostre dośrodkowanie niż strzał, ale piłka wpadła do siatki! To pierwsza bramka 33-letniego zawodnika z Hiszpanii. Gola zadedykował narzeczonej, która w tym tygodniu ma rodzić.        

Stal? Nie bardzo miała argumenty. Ilja Szkurin odcięty był od podań. Dopiero w końcówce uderzył celnie głową. Z rzutu wolnego uderzał też Maciej Domański, ale na wysokości zadania stanął Bielica. W końcówce „górnicy” mogli zdobyć drugiego gola, lecz piłka po strzale Podolskiego przeleciała nad bramką, a dobrych okazji nie wykorzystali Musiolik i rezerwowy Krawczyk. W tych wypadkach świetnie interweniował Kochalski.

Kiedy wydawało się, że gospodarze zgarną 3 bezcenne punkty, nieoczekiwanie trafił Łukasz Wolsztyński. Były zawodnik Górnika wygrał walkę w powietrzu z Janickim i z kilku metrów ładnym uderzeniem posłał futbolówkę do siatki. Radości nie celebrował. Dla „Wolsztyna” było to 1. trafienie w ekstraklasie od… grudnia 2019 roku, kiedy grał jeszcze w Zabrzu. – Dziękuję trenerowi Kieresiowi, że w końcówce dał mi zagrać. Bardzo to doceniam - podkreślał zawodnik, który w przeszłości nieraz trafiał przecież dla zabrzan.

Michał Zichlarz          


 

GŁOS TRENERÓW

Kamil KIEREŚ: - Nawet biorąc pod uwagę obliczenia matematycznie, to utrzymaliśmy się ekstraklasie. Poza tym w 55 minucie wypełniliśmy limit młodzieżowca i w ten sposób klub uniknie kary. Dla nas są to kluczowe kwestie. Teraz, w ostatnich dwóch spotkaniach, możemy walczyć o jak najwyższe miejsce. Druga połowa zaczęła się dla nas niefortunnie. Jeden z naszych zawodników zagrał piłkę ręką i po rzucie wolnym w okolicy naszego pola karnego otrzymaliśmy bramkę na „dzień dobry”. To był ciężki moment. Szukaliśmy jednak zmian, nie tylko personalnych, ale także w ustawieniu drużyny. W końcówce przeszliśmy na grę dwoma napastnikami. Na boisku pojawił się Łukasz Wolsztyński i właśnie ten zmiennik strzelił bardzo ważną bramkę.

Jan URBAN: - Jesteśmy zdenerwowani, wkurzeni, ale to normalne. Zremisowaliśmy spotkane, którego nie powinniśmy zremisować. Stworzyliśmy więcej sytuacji. Nie powinniśmy jednak tak bronić wyniku jak ze Stalą. Zawsze może się zdarzyć coś takiego, że komuś piłka odpowiednio spadnie pod nogi. Jeśli już się bronimy, to po to, aby odpowiednio skontrować przeciwnika i „zamknąć mecz”. Były ku temu sytuacje, ale ich nie wykorzystaliśmy. Szkoda, bo zabraliśmy sobie marzenia. Wiem, że nie był to wybitny mecz z naszej strony. Typowe spotkanie ligowe, w którym na pewno byliśmy lepsi. Szkoda straconych punktów…




113

MINUT w ekstraklasie zagrał w tym sezonie Łukasz Wolsztyński, wiosną uzbierało mu się… 20 minut. – Jak strzela się bramkę, zespół punktuje, to na plus dla zawodnika. Z reguły z przodu korzystamy z Kaia Meriluoto, ale teraz postawiliśmy na Łukasza. Wiedziałem jak ważny był to dla niego mecz – mówił nam po meczu zadowolony trener Kamil Kiereś.