Gest, który najlepiej świadczy o stanie ducha Huberta Hurkacza. Fot. PAP/Marcin Cholewiński


Za mało asów

Nie ma już polskich zawodników w „tysięcznikach” w Miami. Podobnie jak Iga Świątek, również Hubert Hurkacz odpadł w 1/8 finału.

 

Nasz tenisista, rozstawiony z numerem ósmym, przegrał z Bułgarem Grigorem Dimitrowem 6:3, 3:6, 6:7 (3-7). Spotkanie trwało dwie godziny i 42 minuty.

32-letni Dimitrow to dla Hurkacza rywal wyjątkowo niewygodny. Pięć lat młodszy wrocławianin mierzył się z nim po raz piąty i doznał piątej porażki.

Hurkacz był blisko zwycięstwa, choć jego największa broń, czyli serwis, tego dnia nie funkcjonował najlepiej. Podopieczny trenera Craiga Boyntona zanotował tylko osiem asów, a we wcześniejszych spotkaniach, z Kazachem Aleksandrem Szewczenką i Amerykaninem Sebastianem Kordą miał ich, odpowiednio, 28 i 15.

W pierwszym secie o wygranej Hurkacza zadecydowało jedyne przełamanie w ósmym gemie. W drugiej partii to Bułgar zdołał go raz przełamać, w szóstym gemie.

W secie trzecim obaj wygrali swoje wszystkie gemy serwisowe i potrzebny był tie-break. W nim kluczowa sytuacja miała miejsce przy stanie 2-2 i serwisie Polaka.

Dimitrow z trudem przebił piłkę na stronę Hurkacza i wydawało się, że ten łatwo zdobędzie punkt. Hurkacz owszem zagrał nie do odbioru, ale wykonując doślizg minimalnie dotknął stopą siatki. Sędzia zauważył przewinienie, punkt dostał Bułgar.

Hurkacz wściekły cisnął rakietą o kort, zarzekał się, że siatki nie dotknął, ostentacyjnie się o nią oparł. Arbiter pozostał niewzruszony i decyzji nie zmienił.

Dimitrow wykorzystał dekoncentrację rywala, zdobył dwa kolejne punkty, a chwilę później zakończył spotkanie wykorzystując pierwszą piłkę meczową.

W ćwierćfinale rywalem Dimitrowa będzie najwyżej rozstawiony Hiszpan Carlos Alcaraz.