Za dużo nerwowych ruchów
Rozmowa z Rafałem Grodzickim, byłym kapitanem Ruchu Chorzów. 4200
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus
Za dużo nerwowych ruchów
Rozmowa z Rafałem Grodzickim, byłym kapitanem Ruchu Chorzów
Już przed sezonem Ruch był upatrywany jako jeden z głównych kandydatów do spadku. Czy w związku z tym „Niebiescy” zagrali zgodnie z tym, czego pan oczekiwał, czy jednak gorzej?
- Poniżej oczekiwań. W moich oczach to nie była drużyna do spadku. Ostatnie 3 sezony pokazały, że jest w niej dużo serducha, rodzina, jedność. Razem mogła góry przenosić. Wydawało mi się, że Ruch utrzyma się zaangażowaniem. Dla mnie przed sezonem był notowany wyżej niż - nie obrażając nikogo - Puszcza czy Stal, ale niestety pojawiło się za dużo nerwowych ruchów, co spowodowało, że już w przerwie zimowej było wiadomo, że będzie bardzo ciężko.
A jakie pan widzi przyczyny porażki?
- Siłą Ruchu była jedność i ciągłość pracy, rozbudowa drużyny, a nie wymiana całego składu. Mam wrażenie, że po awansie do ekstraklasy było za dużo transferów i to nie pomogło. Nie jest łatwo zgrać zespół na nowo, narzucić swój pomysł. Tam było chyba za mało czasu.
Można odnieść wrażenie, że o ile zimowe okienko było solidne, o tyle letnie transfery po prostu nie wypaliły.
- Po sezonie najłatwiej tak powiedzieć. To normalna rzecz, że kiedy awansuje się z 1. ligi, ludzie zarządzający klubem chcą wzmocnić drużynę. Bardzo łatwo jest jednak przekroczyć granicę, ściągnąć zbyt dużo zawodników i rozchwiać stabilizację zespołu. Z jednej strony po sezonie można mieć o to pretensje, ale z drugiej - było to robione z myślą o wzmocnieniu. Ja znam jednak realia Ruchu i wiem, jak to zawsze funkcjonowało. Wiem, na czym opierał się ten klub w ostatnim czasie, dlatego wydaje mi się, że te transfery wywołały zamieszanie. Procent drużyny, która się świetnie rozumie, został zachwiany i to nie wypaliło. Zresztą widać to było w końcówce sezonu, kiedy zespół zaczął dobrze funkcjonować i punktować. To pokazało, że ruchów było za wiele, i że potrzebowały one czasu. Potem było już za późno.
Chorzowian prowadziło w minionym sezonie trzech trenerów. Jak pan ocenia ruchy na tym stanowisku?
- Jestem orędownikiem tego, aby dawać zaufanie trenerom, by mieli czas na budowę drużyny i zaszczepienie swojego pomysłu. Trener Jarosław Skrobacz robił to w ostatnich latach rewelacyjnie. W ekstraklasie wielu zawodników zderzyło się jednak z rzeczywistością, wielu z nich dopiero debiutowało w najwyższej lidze. Patrząc na przestrzeni całego sezonu, uważam, że trener Skrobacz nie zakończyłby rozgrywek z mniejszą liczbą punktów niż trener Janusz Niedźwiedź, i że drużyna lepiej zaczęłaby funkcjonować od razu po przerwie zimowej. Z drugiej strony, Ruch z trenerem Niedźwiedziem też pokazał, że zmiana nie była zła, pod warunkiem, że ta praca będzie kontynuowana w kolejnych sezonach. Myślę, że mogłoby to przynieść fajny efekt. Jeżeli chodzi o trenera Jana Wosia... Uważam, że to chyba był błąd. Tak jak wcześniej powiedziałem - łatwo to ocenić po fakcie. Po prostu nie wyszło. Jednak widząc od środka to, jak funkcjonuje trener Skrobacz, a jak trener Woś, zadałbym sobie pytanie, czy to są dwa inne charaktery, czy myśl szkoleniowa jednego i drugiego jest inna. Wydawało mi się, że działają na tych samych falach, więc ta zmiana nic drużynie nie da. Ludzie, od których to zależało, widzieli to jednak od środka i łatwiej im było podjąć decyzję.
Jakie pan ma oczekiwania w stosunku do Ruchu w 1. lidze?
- Bardzo bym chciał, aby po spadku podszedł do sezonu na spokojnie. Ostatnie takie nie były. Szło mu tak, że nie było sezonu, w którym można było przeczekać, zbudować coś bez pośpiechu. Drużyna grała znakomicie i robiła awans po awansie. Myślę, że teraz jest czas na budowanie bardzo mocnych fundamentów na lata. Zbudowanie sztabu i zespołu. Nie jest powiedziane, że Ruch musi wrócić od razu, bo nawet jeden dodatkowy sezon na poziomie 1.ligi może pomóc poprawić struktury klubu, żeby w przyszłości nie było już nerwowych ruchów. To idealny moment, aby zatrudnić ludzi odpowiedzialnych za projekt Ruchu Chorzów na kilka następnych lat. Jeśli klub ma awansować, to w taki sposób, aby po awansie nie było potrzeby robienia wielu zmian, żeby spokojnie się utrzymać w ekstraklasie. Nie oczekuję natychmiastowego awansu, ale spokoju.
Rozmawiał Piotr Tubacki