Sport

Za duża różnica

Życzyłbym sobie i wszystkim, by takich meczów grać więcej - mówił po porażce z Ajaksem Amsterdam Adrian Siemieniec, trener Jagiellonii.

Jordan Henderson znakomicie kierował grą Ajaksu w Białymstoku. Fot. Michał Kość/PressFocus

JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 

Mistrz Polski w świetnym stylu rozpoczął tegoroczny sezon. Szybko załatwił sprawę awansu do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów, rozbijając Litwinów z Poniewieża (4:0 i 3:1). Dobrze też szło w lidze. Tak jednak było tylko do początku sierpnia. Mecz ze Stalą Mielec to ostatnie spotkanie, w którym mistrz Polski zszedł z boiska zwycięski.

Kolejne spotkania to już rozczarowania i porażki, do których doszła zatrważająca liczba straconych bramek. Owszem, w poprzednim sezonie przyzwyczailiśmy się, że „Jaga” sporo zdobywała, ale też traciła. Wszystko wychodziło jednak na plus drużynie z Białegostoku. Teraz jest inaczej. Dość napisać, że w trzech ostatnich grach „Duma Podlasia” straciła aż 12 bramek, z czego 8 na swoim boisku, które w ostatnim czasie było przecież jednym z głównych atutów mistrza Polski.

Najpierw przyszły dwie pucharowe przegrane z norweskim Bodo/Glimt 0:1 i 1:4, gdzie różnica klasy na korzyść grającego w krajowym składzie przeciwnika była widoczna gołym okiem. W sobotę porażka z Cracovią 2:4, a w czwartek 1:4 z Ajaksem.

Czterokrotny klubowy mistrz Europy mógł wygrać zdecydowanie wyżej, ale w końcówce Mika Godts nie wykorzystał karnego, a amsterdamczycy w kilku innych dobrych sytuacjach przestrzeliwali. Jagiellonia nie miała nic do powiedzenia. Rywal długo utrzymywał się przy piłce, a zawodnikom zespołu z Białegostoku przychodziło się tylko przyglądać, jak naprawdę gra się w piłkę.

- Znamy gorsze sytuacje i większe problemy w życiu niż porażki Jagiellonii Białystok w 3. rundzie eliminacji Ligi Mistrzów i 4. rundzie eliminacji Ligi Europy. Zdajemy sobie sprawę gdzie jesteśmy, co zrobiliśmy i gdzie idziemy - komentował wszystko trener Adrian Siemieniec.

Szkoleniowiec „Jagi” dodawał: - Mieliśmy kapitalne wejście w to spotkanie. Jestem zadowolony z naszego nastawienia, realizacji planu. Potem za łatwo straciliśmy dwa gole. Uważam też, że powinniśmy zmusić Ajax do tego, by mocniej się na nie napracował. Jeżeli przegrywasz u siebie 1:2, to taki zespół jak Ajax swoją jakością i klasą potrafi to wykorzystać i zdobyć kolejne bramki. Dziś jesteśmy w tym miejscu. Mogę obiecać, że będziemy bardzo ciężko pracować, by podnosić poziom i w przyszłości z takimi rywalami rywalizować skuteczniej. To będzie świadczyło, że idziemy w dobrą stronę. Życzyłbym sobie i wszystkim, by takich meczów grać więcej - powiedział Siemieniec.

Michał Zichlarz      

 

Jarosław Kubicki. Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus


TRZY PYTANIA DO…

JAROSŁAWA KUBICKIEGO, pomocnika Jagiellonii

Mają jakość  

1. Jak oceni pan mecz z Ajaksem?

- Początek w naszym wykonaniu był fajny, bo zdobyliśmy bramkę po stałym fragmencie gry. Niestety, później goście szybko odpowiedzieli, wyrównując stan rywalizacji. Potem lekko nas zdusili, a później wyglądało już tak, jak wyglądało.

2. To tak mocny przeciwnik, że nic nie dało się zrobić?

- Było widać, że to nie są przypadkowi ludzie. Grają w takim, a nie innym zespole, w takiej lidze. Mają jakość, ale to każdy wie, więc nic odkrywczego nie powiem. Rywal szybko wykorzystywał każdy nasz błąd, starając się błyskawicznie „pchać” piłkę do przodu i zdobywać bramki. Tak też straciliśmy gola.

3. W niedzielę czeka was mecz w Katowicach w niedzielę. Jak tam będzie?

- Każdy mecz jest inny, każdy różnie się układa, ale oczywiście jedziemy tam po zwycięstwo oraz po to, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Regeneracja? Patrząc na siebie mogę powiedzieć, że jestem szybko regenerującym się zawodnikiem. Mamy fizjoterapeutów, którzy bardzo dobrze o nas dbają. Wiedzą czego potrzebujemy, żeby postawić nas na nogi.


Chuba Akpom. Fot. Shane Winsser/PressFocus

 

TRZY PYTANIA DO…

CHUBY AKPOMA, napastnika Ajaksu Amsterdam

Pierwszy hat trick

1. To pana pierwszy hat trick w barwach Ajaksu. Jakie to uczucie?

- Niesamowite! Dziękuję bardzo kolegom z zespołu za pomoc zdobywanych bramkach. Także naszym kibicom, którzy w dużej liczbie przyjechali do Polski. Bez dwóch zdań - to mój najlepszy mecz w zespole z Amsterdamu, a jestem tu od lata zeszłego roku. W kilku ostatnich meczach nie trafiałem, ale nie frustrowałem się. Jestem pozytywnie myślącą osobą, wiedziałem, że przyjdzie mecz, w którym się przełamię i tak się stało. Słowa podziękowania kieruję też do trenera, że ufa mi i stawia na mnie.

2. Z przodu dobrze rozumie się pan z Miką Godts’em. Była nawet cieszynka w waszym wykonaniu...

- Tak (śmiech)! Uwielbiam z nim grać, jest dla mnie jak brat i świetnie się na boisku rozumiemy. To bardzo dobry piłkarz, wielka przyszłość przed nim. Nazywam go „chlebowym graczem”. Dlaczego? Bo potrafi zjeść pięć, sześć kromek chleba podczas jednego posiłku! To była chlebowa cieszynka ze smarowaniem masłem. Cieszyłem się też z jego bramki.

3. Ta wysoka wygrana to zamazanie waszej niespodziewanej ligowej porażki w Bredzie?

- Nie powinniśmy tego meczu przegrać, ale tak, w jakiś sposób chcieliśmy zareagować po tej niespodziewanej porażce i udało się. Teraz trzeba to kontynuować zarówno w Eredivisie, jak i w europejskich pucharach, gdzie jesteśmy już o krok od Ligi Europy.