Za błędy się płaci
Niewykorzystane sytuacje i juniorskie błędy skazały częstochowian na wysoką porażkę pod Wawelem.
Powrót z Krakowa bez punktów nikogo nie dziwi, ale piłkarze Skry mogli pozostawić po sobie lepsze wrażenie. O zwycięstwie beniaminka zdecydowały trzy czynniki: wyższe umiejętności, gapiostwo gości i ich nieskuteczność. Mogli się postawić, ale można to zrobić tylko wtedy, gdy zespół tworzy monolit, a tymczasem dwóch graczy Skry rozłożyło przed piłkarzami Wieczystej czerwony dywan.
Przez ponad 20 minut podopieczni Sławomira Peszki nie byli w stanie stworzyć sytuacji po ataku pozycyjnym. Wtedy Nikodem Leśniak-Paduch spanikował w rozegraniu, tracąc piłkę na rzecz Daniego Sandovala. Jeden z czterech Hiszpanów w składzie gospodarzy ruszył na bramkę i został zatrzymany przez Miłosza Garstkiewicza. Piłka jednak odbiła się szczęśliwie dla atakującego, który trafił do „pustaka”. Przy golu na 4:0 przed swoim polem karnym nie popisał się z kolei rezerwowy Mateusz Kaczmarek, któremu piłkę odebrał Jacek Góralski. Podał do Pawła Łysiaka, a ten oddał kolejny piękny strzał w sezonie. Pokazał się też Goku - tym razem krakowianie pograli krótko na lewej stronie, piłkę dał mu Sandoval, a były gracz Wisły ograł rywali i uderzył przy dalszym słupku.
W to samo miejsce trafił też Lisandro Semedo, którego dośrodkowaniem z głębi pola „znalazł” Tomasz Swędrowski. Piłkarz z Republiki Zielonego Przylądka wszystko zrobił idealnie, ale w doliczonym czasie przy jego nazwisku trzeba było postawić minus. Zagrywając ręką sprokurował bowiem karnego dla Skry, którego wykorzystał Maksymilian Stangret. Goście wracali z wysoką porażką. Czy tak musiało być? Niekoniecznie, bo mieli jeden więcej celny strzał od Wieczystej, ale nie wykorzystali swoich szans i świetnie bronił Antoni Mikułko. Do składu krakowian po pauzie za kartki wrócił Michał Pazdan. W kolejnym meczu z tego samego powodu zabraknie Góralskiego.
Michał Knura
GŁOS TRENERÓW
Dariusz ROLAK: - Wygrał zespół lepszy, który miał więcej dogodnych sytuacji i je wykorzystał. My zasłużyliśmy na bramkę, która przyszła bardzo późno. Mieliśmy kilka momentów, kiedy mogliśmy ją zdobyć wcześniej.
Sławomir PESZKO: - Muszą pochwalić Skrę za pomysł. Momentami potrafiła się utrzymać przy piłce i wychodziła spod naszego pressingu. Pozycja w tabeli nie odzwierciedla jakości tego zespołu.