Sport

Z Rudy Śląskiej do Los Angeles

Droga Mateusza Bogusza na salony przypomina tę, którą przebyli Lionel Messi i Luis Suarez.

Mateusz Bogusz (z prawej) w walce o piłkę z Leo Messim. Fot. Kirby Lee-USA TODAY Sports/Sipa USA/PressFocus

Błyszczy w MLS, jego nazwisko wymienia się w kontekście reprezentacji Polski, a jeszcze kilka lat temu mało kto się spodziewał, że pochodzący z Rudy Śląskiej Mateusz Bogusz może zajść tak daleko…

Nie zagłaskali syna 

Jeżeli określenie „skazany na uprawianie sportu” pasuje do kogoś idealnie, to Mateusz jest tego doskonałym przykładem. Mama Joanna przez wiele lat grała w piłkę ręczną z Zgodzie Ruda Śląska; podobnie zresztą babcia. Mateusz często odwiedzał halę w Bielszowicach. Gdy w przerwie zawodniczki łapały oddech w szatni, szarżował po parkiecie. Oczywiście z piłką przy nodze. - Nigdy nie miałem wątpliwości, jaki sport wybrać. Kopałem piłkę już od najmłodszych lat, wszędzie, gdzie się dało. Nigdy nie miałem dylematu. Mama radziła, żebym wybrał to, co chcę. Wiedziałem, że to nie będzie piłka ręczna - wspominał swego czasu Mateusz.

Wzorców nie musiał daleko szukać. Tata Piotr był piłkarzem. W Rudzie Śląskiej kojarzył się z solidną defensywą Wawelu Wirek. W tym samym klubie grał zresztą także jego wujek. - Rodzice mieli bardzo duży wpływ na Mateusza. Wiedzą, jak wygląda życie sportowca, pokazywali mu drogę, uświadamiali, że nie będzie miał łatwo. Nie zagłaskali go, wręcz przeciwnie. Czasem może nie tyle utrudniali, co pokazywali mu, jak wiele pracy go czeka, jak trudna droga przed nim - mówi Mateusz Michalik, który jako trener doprowadził Bogusza do pierwszego sukcesu. Wraz z kolegami z zespołu juniorów młodszych Ruchu Chorzów Mateusz zdobył tytuł wicemistrza Polski, przegrywając minimalnie w finałowym dwumeczu z Lechem Poznań.

Debiut w Ruchu

Mateusz pierwsze kroki stawiał w Gwieździe Ruda Śląska. W wieku 10 lat trafił do klubu z Chorzowa, gdzie systematycznie pokonywał kolejne szczeble. - Imponował już wtedy śląskim charakterem, piłkarsko także się wyróżniał - wspomina Michalik. Po szczeblach piłkarskiej drabinki piął się szybciej niż jego rówieśnicy. Znajdował uznanie w oczach trenerów kolejnych roczników reprezentacji Śląska, podobnie było w najmłodszych kategoriach reprezentacji Polski. - Jest to jeden z wyróżniających się graczy, na pewno warto mu się przyglądać i śledzić jego rozwój - mówił swego czasu o młodym chłopaku Grzegorz Kapica, który z racji pracy w Ruchu śledził nie tylko Bogusza, ale także jego rówieśników.

Szersza publiczność o Boguszu usłyszała właśnie przy okazji rywalizacji w finałowych meczach o tytuł mistrza Polski juniorów młodszych. Już wtedy mówiło się, że szybko może opuścić Chorzów. Szansę w pierwszej drużynie „Niebieskich” otrzymał zimą 2018 roku. Pojechał wtedy na zgrupowanie, uważniej zaczął mu się przyglądać ówczesny trener Juan Ramon Rocha. - Koledzy bardzo fajnie mnie przyjęli, atmosfera od początku bardzo dobrze się układała - wspominał po jednym z meczów początki wśród starszych kolegów Bogusz.

Wiosną 2018 roku „Pycik” zadebiutował w pierwszej drużynie Ruchu, jeszcze w 1. lidze, w meczu z Bytovią na początku marca. - Większej różnicy nie odczułem między rozgrywkami seniorów, a juniorów. Wiadomo, pierwsze treningi były trudne, trzeba było się przestawić, ale na boisku nie widać wielkich różnic. Większa odpowiedzialność za piłkę, to przede wszystkim. Jej strata może się bowiem zakończyć bardzo źle - mówił po premierowych minutach na pierwszoligowych boiskach. A potem o braku różnic powtarzał kilkukrotnie.

Wiosną zagrał w 13 meczach, a jesienią drużynę Ruchu bez Bogusza trudno sobie było już wyobrazić. - To jest zawodnik, na którym budujemy zespół. Bogusz to przyszłość Ruchu. Trzeba odważnie postawić na tego chłopaka, bo wykorzystuje swoje szanse - argumentował trener Dariusz Fornalak. Młody zawodnik potrafił się odwdzięczyć - 5 bramek, kilka bardzo dobrych występów i szybkie zyskanie sympatii u kibiców. Latem wziął koszulkę z numerem 10, która w Chorzowie była określana jako pechowa. Sprostał jednak zadaniu. - Wszystko z tym numerem zaczęło się trochę od żartu - przyznawali piłkarze Ruchu, ale fakt, że 17-latek zdecydował się na niego, pokazuje jego charakter. - To typ walczaka, nie odpuszcza. Dla młodych chłopaków wzór do naśladowania - dodaje trener Michalik.

Transfer do Anglii

Podobną furorę Bogusz robił w kolejnych rocznikach reprezentacji Polski. - Mateusz bierze na siebie ciężar gry, nie boi się uderzyć z dystansu, potrafi odpowiednio balansować między ofensywą a defensywą. Jest jednym z liderów tej grupy - mówił o nim trener reprezentacji U-20, Jacek Magiera. Obowiązki reprezentacyjne w żaden sposób nie wpływały na młody organizm. - Przyjeżdżał z kadry, gdzie w ciągu tygodnia rozegrał 2-3 spotkania na wysokim poziomie, i od razu chciał grać w klubie. Trzeba było go tonować i dokładnie monitorować. Czasem dochodziło do sytuacji, że mikrourazy wolał zachować dla siebie, nie mówić nam o nich i zagrać niż popracować indywidualnie - zdradza Michalik.

Zimą 2019 roku Mateusz Bogusz został sprzedany do Leeds, chociaż ofert z innych krajów nie brakowało. Początki w nowym środowisku nie były łatwe. Podobnie jak inni młodzi zawodnicy wyjeżdżający na Wyspy Brytyjskie, trafił do angielskiej rodziny. - Wraz ze mną mieszkało jeszcze czterech młodych piłkarzy, między innymi z Walii czy Norwegii. „Rodzice” byli bardzo w porządku, nie byli zbyt rygorystyczni - wspomina z uśmiechem pomocnik. - Angielskiego uczyłem się w Polsce, ale tam był inny akcent, czasem inna wymowa. W Anglii czułem się dobrze, na pewno nie mogłem narzekać. Na początku było trochę trudno, tęskniłem, ale to oczywiste - wspomina swoje pierwsze dni i tygodnie na obczyźnie.

Treningi z Bielsą

Niemal z marszu Mateusz Bogusz stał się zawodnikiem, który migrował między drużyną U-23 a pierwszym zespołem Leeds United, z którym coraz częściej trenował.  Była to dla mnie duża nauka i ogromne doświadczenie pracować z takim szkoleniowcem, jak Marcelo Bielsa. - Trener nam dużo tłumaczy, wiele uwag przekazuje w grupach, głównie młodszym zawodnikom. W drużynie widać - zwłaszcza u tych starszych chłopaków - dużą jakość, doświadczenie, a także różnicę techniczną. Każdy zawodnik prezentuje wysoki poziom, ale mam wrażenie, że od nich nie odstaję - mówił po pierwszych treningach ze starszymi kolegami w Leeds United.

- Najczęściej trenowaliśmy raz dziennie. Czasem przyjeżdżał po mnie kierowca, ale częściej zabierałem się z kolegami. W klubie śniadanie, potem trening, niektórzy z pierwszą drużyną, niektórzy z U-23. Trening, obiad i do domu. W klubie byłem najczęściej od 9 do 14, chyba że zajęcia były popołudniami. Pozostała część dnia była wolna - wspomina swój zwykły dzień w angielskim klubie Bogusz. Kolejne zagraniczne kroki są już bardziej znane: Hiszpania, UD Logrones i UD Ibiza, a do tego zerwane więzadła krzyżowe i przenosiny za ocean. 

Świetny bilans w MLS

Na początku 2023 roku Bogusz trafił do Los Angeles FC. Amerykański klub zapłacił za Polaka milion euro. Mało kto się wówczas spodziewał, że pochodzący z Rudy Śląskiej pomocnik będzie dziś wymieniany w jednym szeregu z Leo Messim. Jego wartość rynkowa to 4 mln euro, a bilans w MLS to 24 występy, 13 bramek i 5 asyst. Bilans Messiego? 12 goli i 9 asyst. Od tej dwójki gorszy jest słynny Luis Suarez, który ma 12 trafień i 5 asyst. Wiele wskazuje, że w jesiennych meczach Ligi Narodów 22-latek zadebiutuje w seniorskiej reprezentacji.

(td)