Sport

Z nieba do piekła

Blok katowiczan skutecznie wyłączył z gry m.in. gwiazdora Asseco Resovii Toreya DeFalco. Fot. Mateusz Sobczak/Pressfocus


Z nieba do piekła

GKS Katowice o krok od pokonania faworytów z Rzeszowa. Powrót Łukasza Kaczmarka i Aleksandra Śliwki nie pomógł kędzierzynianom w odniesieniu piątego zwycięstwa z rzędu.

 

PLUSLIGA

Siatkarze GieKSy przeżywają ostatnio huśtawkę nastrojów. W odstępie kilku dni przegrali bowiem dwa mecze po tie-breaku. Najpierw w środę w Częstochowie, zaś w sobotę na własnym parkiecie z faworyzowaną Asseco Resovią.

 

Huśtawka nastrojów

- W Częstochowie przegrywaliśmy już 0:2. Cieszyłem się, że zespół powrócił do gry i doprowadził do tie-breaka – mówił trener GKS-u, Grzegorz Słaby. – W starciu z ekipą z Rzeszowa było natomiast odwrotnie, bo prowadziliśmy już 2:0 i mieliśmy nawet piłkę meczową w czwartym secie – dodał.

Lukas Vasina, przyjmujący GKS-u, po sezonie przenosi się do Rzeszowa i był szczególnie zmotywowany, by pokazać się z jak najlepszej strony przyszłemu chlebodawcy. Przy pięciu błędach zaserwował dwa asy, przyjmował z 45-procentową dokładnością oraz atakował z 48-procentową skutecznością i był najskuteczniejszym zawodnikiem drużyny – 18 pkt. Dzielnie sekundowali mu Marcin Waliński (17 pkt) i Jakub Jarosz (14 pkt).

- Cały zespół zagrał na dobrym poziomie, bo i środkowi, i libero Bartek Mariański stanęli na wysokości zadania – dodał szkoleniowiec GKS-u. - Oczywiście, że przed meczem punkt brałbym w ciemno, ale już po jego zakończeniu towarzyszy nam uczucie niedosytu. Zasłużyliśmy na więcej niż punkt, ale sportowe życie bywa przewrotne i zwyciężyli rywale. Jakub Bucki i Yacine Louati odwrócili losy spotkania – ocenił.

Dla rzeszowskiego zespołu mecz z GKS-em był generalną próbą przed jutrzejszym wyjazdowym spotkaniem finałowym w Pucharze CEV w Lueneburgu. Początek w ich wykonaniu był nie najlepszy, bo gospodarze postawili twarde warunki. Nieźle zagrywali, dobrze funkcjonował element blok – obrona i mieli odpowiednią moc w ataku. Trudno się dziwić, że w końcowych fragmentach pierwszego seta przy serwisie Vasiny, od remisu 19:19, rządził GKS. Po kolejnym asie Czecha było już 23:19. Seta zakończył natomiast Waliński.

W kolejnym przewaga podopiecznych trenera Słabego była jeszcze wyraźniejsza. Prowadzili aż 21:14. Dopiero wtedy goście nieco zniwelowali różnicę. Zmobilizował ich duet rezerwowych, Louati – Bucki. Od tego momentu przyjezdni grali coraz lepiej. Pewnie wygrali trzecią odsłonę, a w czwartej emocje sięgnęły zenitu. Gospodarze prowadzili 24:23, lecz Klemen Cebulj doprowadził do remisu. Podczas gry na przewagi dał o sobie znać Bucki, który serwuje jak mało kto. Posłał asa i doprowadził do tie-breaka. W nim przewaga gości nie podlegała dyskusji. Katowiczanie opadli z sił i nie byli w stanie dotrzymać im kroku. Punkt jest cenny i kto wie czy nie będzie miał znaczenia w końcowym rozrachunku.   

 

Słona cena

Gracze z Jastrzębia-Zdroju mają prawo być zmęczeni, bo przecież już od dłuższego czasu grają co kilka dni. Dopiero co walczyli z Bogdanką LUK Lublin, a już w sobotę wystąpili w trójmiejskiej ERGO Arenie przeciwko Treflowi. Z kolei w środę przyjdzie im potykać się na własnym parkiecie w półfinale Ligi Mistrzów z Ziraatem Bankasi Ankara. Grają więc mecz za meczem i trudno się dziwić, że ich forma mocno faluje. Ostatecznie przegrali z Treflem 2:3.

Po pierwszym secie wydawało się, że jastrzębianie nie powinien mieć żadnych problemów ze zdobyciem kompletu punktów. Od wyniku 16:15 wzmocnili zagrywkę i po udanym bloku oraz ataku Jeana Patry'ego zwyciężyli do 20.

Kolejna partia miała kolosalne znacznie dla potyczki. Goście, głównie za sprawą Tomasza Fornala, prowadzili już 24:20 i mieli seta na wyciągnięcie ręki. Tymczasem z dobrej strony pokazał się Argentyńczyk Jan Franchi Martinez, który raz po raz punktował ze skrzydła przy zagrywce Jordana Zaleszczyka. Gospodarze doprowadzili do remisu, a w grze na przewagi okazali się lepsi. I uwierzyli, że można z mistrzem Polski nie tylko powalczyć, ale również zdobyć punkty.

W trzeciej odsłonie wynik oscylował wokół remisu. Końcówka była niezwykle emocjonująca. Jedni i drudzy mieli piłki setowe, ale o wygranej Trefla zdecydowały bloki na Fornalu.

Widmo straty kompletu punktów zajrzało w oczy siatkarzom z Jastrzębia-Zdroju. Presję wytrzymali. Doprowadzili do tie-breaka. W nim prowadzili 4:1, ale ambitni gospodarze zniwelowali straty i był remis 7:7. Przy stanie 13:13 gospodarze objęli prowadzenie po błędzie Jurija Gładyra, a mecz zakończył atak Mikołaja Sawickiego.

 

Powrót gwiazd

Kędzierzynianie do starcia w Lublinie przystąpili po czterech kolejnych wygranych. Do tego w składzie byli ostatnio kontuzjowani Łukasz Kaczmarek i Aleksander Śliwka, którzy jednak  mecz zaczęli w kwadracie dla rezerwowych. Ten pierwszy szybko wszedł na boisko, bo jego zmiennik Bartłomiej Kluth w pierwszych minutach trzy razy został złapany przez blok Bogdanki LUK-u. Śliwka na parkiecie pojawił się z kolei pod koniec drugiego seta. Był to jego pierwszy występ po 88 dniach przerwy. Był wtedy remis 21:21. Miał pomóc zespołowi w trudnym momencie i przechylić szalę na jego korzyść. Nie pomógł. Inicjatywę przejęli gospodarze, a w roli głównej wystąpił Damian Schulz. W kluczowym momencie dwukrotnie zatrzymał Bartosza Bednorza.

W dwóch pozostałych setach emocji wielkich nie było. Gospodarze wygrywali pewnie, mając silne punkty w Mateuszu Malinowskim i Alexandre Ferreirze.

 

Kosztowne błędy

 Aluron CMC Warta Zawiercie i Projekt Warszawa przed tygodniem walczyły w półfinale Pucharu Polski. Wtedy po emocjonującym spotkaniu górą byli zawiercianie. Rewanż odbył się w Warszawie. Goście do starcia przystąpili bez podstawowego rozgrywającego, kontuzjowanego Miguela Tavaresa Rodriguesa. Zastąpił go Michał Kozłowski i wywiązał się z zadania.

Mecz tym razem nie stał na wysokim poziomie. Zwłaszcza zawiercianom brakowało „ognia” i przede wszystkim dokładności. Drobne błędy spowodowały, że przegrali, choć w każdym secie byli bardzo blisko rywali. W pierwszym mieli w górze nawet piłkę setową, lecz Karol Butryn fatalnie przestrzelił. W czwartym z kolei przeważali i w końcówce wygrywali 21:19. Rozegrali ją jednak fatalnie. Brak dokładności w przyjęciu i rozegraniu spowodowały, że Butryn i Patryk Łaba musieli atakować w bardzo trudnych sytuacjach i sobie nie poradzili. Warszawianie wyszli na prowadzenie 24:22. Mecz zakończył za drugim razem najskuteczniejszy na parkiecie Bartłomiej Bołądź.

(sow, mic)

 

GKS Katowice – Asseco Resovia 2:3 (25:21, 25:20, 20:25, 25:27, 9:15)    

KATOWICE: Saitta (1), Waliński (17), Krulicki (6), Jarosz (14), Vasina (18), Usowicz (11), Mariański (libero) oraz Domagała (1), Mielczarek, Kvalen, Fenoszyn. Trener Grzegorz SŁABY.

RZESZÓW: Drzyzga (2), Cebulj (16), Kłos (12), Boyer (12), DeFalco (5), Kochanowski (14), Zatorski (libero) oraz Bucki (11), Louati, Kozub, Staszewski. Trener Giampaolo MEDEI. 

Sędziowali: Grzegorz Janusz (Jasło) i Damian Lic (Żołynia). Widzów 817.

Przebieg meczu

I: 9:10, 15:13, 20:19, 25:21.   

II: 10:7, 15:10, 20:13, 25:20.

III: 9:10, 11:15, 17:20, 20:25.

IV: 10:7, 15:13, 19:20, 25:27.

V: 2:5, 4:10, 9:15.

Bohater – Jakub KOCHANOWSKI.

 

Trefl Gdańsk – Jastrzębski Węgiel 3:2 (20:25, 30:28, 28:26, 20:25, 15:13)

GDAŃSK: Kampa (5), Martinez (20), Urbanowicz (4), Sasak (23), Orczyk (8), Zaleszczyk (17), Koykka (libero) oraz Sawicki (10), Gałązka. Trener Igor JURICIĆ.

JASTRZĘBIE: Toniutti, Sedlacek (19), Gładyr (13), Patry (23), Fornal (15), Huber (15), Popiwczak (libero) oraz Sclater (1), Skruders. Trener Marcelo MENDEZ. 

Sędziowali: Wojciech Głód i Maciej Twardowski (obaj Radom). Widzów 6200.

Przebieg meczu

I: 5:10, 11:15, 17:20, 20:25.

II: 10:8, 14:15, 18:20, 30:28.

III: 10:9, 15:14, 20:18, 28:26.

IV: 5:10, 9:15, 15:20 20:25.

V: 2:5, 9:10, 15:13.

Bohater - Jan Franchi MARTINEZ.

 

Bogdanka LUK Lublin – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:0 (25:16, 25:21, 25:21)

LUBLIN: Komenda (1), Ferreira (13), Nowakowski (3), Malinowwski (20), Brand (13), Kania (7), Hoss (libero) oraz Schulz, Nowosielski. Trener Massimo BOTTI.

KĘDZIERZYN-KOŹLE: Janusz (3), Bednorz (11), Takvam (2), Kluth (2), Chitigoi (3), Smith (7), Shoji (libero) oraz Szymański (2), Paszycki (4), Śliwka, Kaczmarek (10). Trener Adam SWACZYNA.

Sędziowali: Maciej Kolendowski i Paweł Burkiewicz (obaj Kraków). Widzów 4119.

Przebieg meczu

I: 10:7, 15:10, 20:13, 25:16.

II: 10:9, 13:15, 19:20, 25:21.

III: 10:8, 15:12, 20:15, 25:21.

Bohater – Mateusz MALINOWSKI.

 

Projekt Warszawa – Aluron CMC Warta Zawiercie 3:1 (32:30, 25:21, 24:26, 25:23)

WARSZAWA: Firlej (3), Tillie (4), Wrona (8), Bołądź (31), Szalpuk (16), Semeniuk (9), Wojtaszek (libero) oraz Bormkowski, Grobelny (3). Trener Piotr GRABAN.

ZAWIERCIE: Kozłowski (1), Kwolek (3), Zniszczoł (9), Butryn (29), Clevenot (6), Bieniek (17), Perry (libero) oraz Gąsior, Rossard (5), Szalacha. Trener Michał WINIARSKI.

Sędziowali: Jarosław Makowski i Maciej Maciejewski (obaj Szczecin). Widzów 4630.

Przebieg meczu

I: 6:10, 15:14, 20:19, 24:25, 30:29, 32:30.

II: 10:7, 15:13, 20:18, 25:21.

III: 10:7, 15:12, 20:19, 24:26.

IV: 7:10, 12:15, 19:20, 25:23.

Bohater – Bartłomiej BOŁĄDŹ.

 

Barkom Każany Lwów – Indykpol AZS Olsztyn 3:0 (25:19, 25:17, 26:24)

LWÓW: Petrows (3), Gueye (7), Palonsky (11), Kowalow (6), Szczurow (7), Pampuszko (libero) oraz Dardzans, Kuczer. Trener Ugis KRASTINS.  

OLSZTYN: Jankiewicz, Karlitzek (7), Jakubiszak (7), Souza (9), Armoa (15), Sapiński (5), Hawryluk (libero) oraz Majchrzak (1), Szymendera (5), Tuaniga (1). Trener Javier WEBER.

Sędziowali: Marek Budzik (Rybnik) i Mateusz Fiutek (Będzin). Widów 460.

Przebieg meczu

I: 10:7, 15:12, 20:16, 25:19.

II: 10:6, 15:8, 20:12, 25:17.

III: 10:8, 15:13, 19:20, 26:24.

Bohater – Luciano PALNOSKY.

 

KGHM Cuprum Lubin – PSG Stal Nysa zakończył się po zamknięciu wydania.

 

1-8 - awans do play offu; 16 – spadek do I ligi

 

Następne mecze 11.03.: Radom – Częstochowa;

13.03.: Nysa – Lublin;

14.03.: Rzeszów – Radom, Bełchatów – Katowice;

16.03.: Jastrzębie – Warszawa, Kędzierzyn-Koźle – Gdańsk, Zawiercie – Suwałki;

18.03.: Olsztyn - Lubin.