Jakub Kiwior zagrał niezłe spotkanie przeciwko Holandii. Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus


Z nadzieją i niepokojem

Rozmowa z Jackiem Bąkiem, 96-krotnym reprezentantem Polski


Oglądał pan mecz Polski z Holandią?

- Oczywiście. Zagraliśmy dobre spotkanie z wymagającym przeciwnikiem, ale nie wygraliśmy. Nie zdobyliśmy punktów, a w świat poszedł rezultat. Kto będzie się zastanawiał za jakiś czas, czy zagraliśmy dobry, czy słaby mecz?


 80 procent Polaków jest przekonanych, że teraz poradzimy sobie z Austrią...

- Już skalkulowaliśmy, że jak zremisujemy z Holandią i wygramy z Austrią, to idziemy dalej. Tymczasem tu nie ma miejsca na jakiekolwiek kalkulacje. Trzeba w piątek zagrać o pełną pulę. Bardzo się obawiam, bo to będzie naprawdę bardzo ciężki mecz, może trudniejszy niż z „Oranje". Musimy wznieść się na wyżyny.


Wiara narodu zasadza się nie tylko na wrodzonym optymizmie i poczuciu siły, ale przede wszystkim na powrocie do składu Roberta Lewandowskiego, bo na to się zanosi.

- Graliśmy bez Roberta z Holendrami i dawaliśmy sobie radę, bo nie ma zawodników niezastąpionych, ale tej klasy zawodnik jak Lewandowski przyda nam się, to nie podlega dyskusji.


Nie obawia się pan, że jakLewy" zacznie gestykulować, to nasi zawodnicy, zwłaszcza ci młodzi,  będą go szukać na boisku, zastanawiać się jak najlepiej do niego dograć zamiast kreować własną grę?

- Taki zawodnik jak Robert nam pomoże, a nie zaszkodzi. Bardzo liczę na jego umiejętności, charakter i to, że sam zwiąże linię obrony Austriaków.


Przez wiele lat dyrygował pan biało-czerwoną defensywą. Jak z tej perspektywy oceni pan naszych obrońców? Bartosz Salamon samokrytycznie wziął na „klatę” porażkę z „Pomarańczowymi”.

- Salamon zagrał poprawnie. Wyprzedzał, grał twardo, nie bał się ostro wchodzić w Holendrów, podjął z nimi walkę. Rykoszet przy pierwszym golu to był przypadek, nie jego wina. Każdy mógł być w tym miejscu, mógł dostać piłką w nogi. To jest wkalkulowane w walkę na boisku. Niefart. Obwiniam go natomiast za drugą bramkę. Obciąża jego konto, bo powinien wyjść wyżej, stanąć bliżej słupka i wybić piłkę lub ją zablokować.


Czyli nic nie grzebiemy w defensywie?

- Obrona nie zagrała źle, tu bym nic nie zmieniał. Owszem, Holendrzy mieli sytuacje, byli nieskuteczni, ale czasami tak jest, tak się mecze układają, natomiast ogólnie było solidnie. Jan Bednarek, Jakub Kiwior – nie ma się do czego przyczepić. Oczywiście niepisana zasada mówi, że stracone bramki idą na konto obrońców, a jak napastnicy nie wykorzystają dwóch okazji, nie strzelą bramek, to nic się nie dzieje.


Jest jeszcze Paweł Dawidowicz, przymierzany jako pewniak na inaugurację, który jeździ głównie na rowerku w ostatnich dniach.

- Dwa czy cztery dni nie powinny stanowić większego problemu przy drobnym urazie. Przecież Dawidowicz nie zapomniał jak się gra w piłkę, forma też nie ulatnia się z dnia na dzień, a taktyki nie będzie musiał uczyć się od nowa. Ważniejsze, by był w stu procentach zdrowy, jeśli ma być brany pod uwagę.


Austriacy wysoko zawiesili poprzeczkę Trójkolorowym", faworytom nawet do złota...

- Bardzo mi się podobali. Zagrali z Francuzami bardzo dobre spotkanie. Mają dobrych zawodników, którzy grają w Bundeslidze, są w swoich zespołach wiodącymi postaciami. Mają szeroką kadrę. Liga austriacka jest teraz na zdecydowanie wyższym poziomie niż gdy tam grałem 15 lat temu. Nie było żadnego przypadku w tym, że Francja ich nie rozjechała dwoma-trzema bramkami, a gola stracili po pechowej, samobójczej główce.


Gdzie Austriacy mają najsilniejsze strony?

- Są wybiegani, silni, dobrze ustawieni taktycznie. Podchodzą wysoko, świetnie presują. Mają indywidualności, ale są silni jako grupa, jako dobrze rozumiejący się kolektyw. Są zespołem wybieganym, który wie, czego chce.


Trzeba ich zneutralizować. Jak?

- Lepiej niż Holendrów. To będzie dla obu zespołów najważniejszy mecz w grupie, a może nawet na całych mistrzostwach. Oba zespoły mają po zero punktów, dlatego nie przewiduję remisu, bo podział punktów nikomu nic nie da, zwłaszcza w kontekście ostatniej kolejki, w której trudno nam będzie wygrać z Francuzami.


Statystyki meczów przemawiają za nami. Myśli pan, że potrafimy grać z Austriakami?

- Tak było kiedyś, za mojej kadencji praktycznie zawsze wygrywaliśmy. Dzisiaj są inne czasy, inne reprezentacje, inne notowania obu drużyn. Ale jestem dobrej myśli; ajeśli Robert dołoży swoją cegiełkę do naszej dobrej dyspozycji z meczu z Holandią, to będzie jeszcze lepiej. Czekam na piątek z niepokojem i nadzieją. 

Zbigniew Cieńciała