Sport

Z miłości i z wyboru

Ryszard Staniek jest jedną z osób, która łączy dwóch sobotnich rywali - Legię i Górnika.

Ryszard Staniek w domu w Brennej. Fot. Michał Zichlarz

Nie ma specjalnie wielu piłkarzy, którzy przechodziliby z jednego do drugiego klubu. Owszem, w ostatnich latach w Zabrzu pojawili się tacy gracze, jak Szymon Włodarczyk czy Dominik Szala. Ten pierwszy nie potrafił się przebić w warszawskim klubie - miał 11 ligowych gier, żeby trafić po zakończeniu kontraktu do Górnika.

Nie ma ich wielu

W sezonie 2022/23 zdobył 9 bramek i za 2,2 mln euro przeszedł do Sturmu Graz. Teraz gra w Serie B w Salernitanie (3 mecze w tym sezonie, 1 asysta). Co innego z młodym Szalą. Jego ojciec, Wojciech, to na Legii persona. Z wojskowym klubem zdobywał wszystko, bo i mistrzostwo, i Puchar Polski i Puchar Ligi, a także Superpuchar. 18-letni Dominik Szala był tam przez rok w juniorach (2021/22). Teraz jest podstawowym obrońcą „Górników”.

Sięgając lata wstecz - nie sposób wspomnieć o dwóch legendach górniczego klubu, Erneście Pohlu i Edmundzie Kowalu. Nazwisko tego pierwszego nosi przecież nazwę stadion przy Roosevelta, Pohl jest najlepszym strzelcem w historii ligi. Zanim zaczął strzelać w Zabrzu, zdobywał gole dla Legii, gdzie musiał iść do wojska, jak zresztą inna z legend Górnika - Edmund Kowal. Kiedy obaj pojawili się w Zabrzu pod koniec 1956 roku, górnośląski klub rok później świętował swoje pierwsze mistrzostwo Polski.  

Pomoc kolegów z boiska

Co innego Ryszard Staniek. 12-krotnego reprezentanta Polski i byłego zawodnika Górnika i Legii odwiedziliśmy przed ligowym klasykiem w Brennej, gdzie mieszka od ponad 20 lat. Dziś jest bardzo schorowany. Z trudem porusza się o własnych siłach, nie widzi na lewe oko. W trudnym momencie nie zapomnieli o nim jednak koledzy i przyjaciele z boiska - Jerzy Brzęczek, Marek Koźmiński, Grzegorz Mielcarski, Jan Urban, Cezary Kucharski i wielu innych. Są z nim w kontakcie i pomagają jak mogą. Dzięki wsparciu Marka Koźmińskiego i Jerzego Brzęczka spędził trochę czasu w krakowskim Szpitalu Uniwersyteckim. Były trener juniorów Odry Wodzisław Tadeusz Brodacz z żoną Jolantą sprezentowali mu specjalny inwalidzki skuter. Z kolei były reprezentacyjny bramkarz Arkadiusz Onyszko proponuje rehabilitację, gdzie srebrny medalista olimpijski z Barcelony wszystko będzie miał opłacone.

- Czy zobaczę sobotni mecz Legii z Górnikiem? Może tak, bo staram się oglądać ligowe mecze, choć kiedy widzę, jak to wygląda, jaki jest poziom, to... często przełączam kanał – mówi.

Do Górnika trafił jako 19-latek w 1990 roku i z miejsca stał się zawodnikiem pierwszego zespołu. Imponował świetną techniką, dobrze grał głową. W sezonie 1991/92 zdobył w lidze dla „Górników” 8 bramek. Został ważnym graczem drużyny prowadzonej przez Janusza Wójcika, która szykowała się do wyjazdu na igrzyska w Barcelonie, gdzie biało-czerwoni zostali rewelacją turnieju, a Staniek jedną z jego gwiazd. – Dzwoniący ostatnio do Ryśka Wojtek Kowalczyk przypomniał, że Rysiek jest ostatnim polskim zawodnikiem, który strzelił dla nas bramkę w piłkarskim turnieju olimpijskim – mówi Julita Staniek, żona piłkarza, która jak może opiekuje się w Brennej Ryśkiem.  

 Chciał wrócić do Zabrza

Po udanych dla siebie igrzyskach w Barcelonie pojechał grać do Hiszpanii. Kontrakt w Osasunie pomógł sfinalizować nie kto inny, jak jedna z legend klubu z Nawarry, a także oczywiście Górnika - Jan Urban. Obie rodziny na Półwyspie Iberyjskim trzymały się razem, a starszy kolega nauczył młodszego wielu rzeczy, choćby… wędkowania. Już po zakończeniu grania Rysiek sporo czasu spędzał właśnie na rybach. Po dwóch sezonach w Pampelunie pojawiła się oferta gry z innego hiszpańskiego klubu - Rayo Vallecano. – Trenerem był tam Pedro Zabalaza, który pamiętał mnie z Osasuny. Spadli wtedy z ligi i temat nie był już tak aktualny. Chciałem wrócić do Polski. Przez menedżera kontaktowałem się z Górnikiem, bo tam chciałem wrócić, ale nie byli tym zainteresowani. Tadeusz Fogiel, który mnie reprezentował, rozmawiał przy okazji z Pawłem Janasem i tak zostałem zawodnikiem Legii – wspomina stare dzieje.

Pierwszy sezon w warszawskim klubie (1995/96) był dla niego najbardziej udany: 8 bramek w lidze, a przede wszystkim udane występy w Lidze Mistrzów. Piękną bramkę w grupowym meczu z Rosenborgiem pamięta się do dzisiaj. Legia wyszła wtedy z grupy i o półfinał – bez powodzenia – rywalizowała z Panathinaikosem. Staniek w tamtym sezonie zagrał w aż 45 ligowych i pucharowych grach, najwięcej spośród innych graczy, wyprzedzając Macieja Szczęsnego i Leszka Pisza (po 44 gry).

- Ja chciałem grać w Górniku, bo to klub, któremu kibicuję, nawet Janek Urban pomagał we wszystkim, ale nikt z Zabrza się nie odezwał. Legia stała się zatem klubem z wyboru. Kibice mieli do mnie żal, że poszedłem do Legii. Skandowali, że „byłeś idolem, a zostałeś gorolem”. Pamiętam, bo mnie to bolało. Grając w Górniku, zostawiłem wiele zdrowia i myślę, że zasługiwałem na więcej szacunku – wspomina Rysiek Staniek.

Michał Zichlarz          

Pomoc dla Ryśka Stańka

Na portalu zrzutka.pl do końca roku aktywny jest profil dotyczący pomocy dla Ryszarda Stańka. „Pomoc dla Ryśka Stańka – rehabilitacja i leczenie” – można tam przeczytać o problemach zawodnika i dokonać wpłaty. TUTAJ