Olivier Bierhoff utonął w ramionach kolegów po strzeleniu historycznego „złotego gola”. Fot. uefa.com


 Z lamusa

Złoty gol Bierhoffa 

Turniej na angielskich stadionach stał pod znakiem dominacji niemieckiej i… czeskiej.


Do eliminacji pierwszego czempionatu w 1960, wtedy nazywanego jeszcze Pucharem Narodów Europy, przystąpiło 17 reprezentacji z Europy. W 1988 roku, tuż przed końcem komunizmu, o mistrzostwo walczyły już 32 drużyny. Natomiast w eliminacjach 1996, po rozpadzie ZSRR, Jugosławii, Czechosłowacji, reprezentacyjnych ekip było już 47!

Stoiczkow nie dał rady

Początkowo nie planowano, żeby turniej rozgrywać w poszerzonej formule 16 drużyn. Anglicy - organizatorzy turnieju - myśleli, że będą potrzebne, jak w poprzednich edycjach, 4 stadiony. Ostatecznie potrzeba było ich dwa razy więcej, a liczba uczestników ustalona w 1996 roku utrzymała się aż do ME w 2012 roku.

Kto był faworytem turnieju? Gospodarze liczyli, że tak, jak w 1966 roku uda im się wygrać. Wtedy zdobyli swoje jedyne mistrzostwo świata. Drużyna była gotowa na kolejny sukces. W zespole prowadzonym przez świetnego szkoleniowca Terry Venebles’a nie brakowało asów. David Seaman w bramce, na środku obrony ekipą dyrygował kapitan Tony Adams. Był też Gareth Southgate, obecny selekcjoner. W kadrze znaleźli się jednak przede wszystkim kreatywni gracze - Paul Gascoigne, David Platt, Steve McManaman czy znakomity snajper, król strzelców Euro 96 z pięcioma golami Alan Shearer.

Inni kandydaci do zajęcia czołowych miejsc zawiedli. Wicemistrzowie świata Włosi nie wyszli z grupy, podobnie jak czwarta drużyna świata Bułgaria z Christo Stoiczkowem w składzie czy Rumunia, ćwierćfinalista mundialu z Gheorghe Hagim na czele. „Squadra Azzurra”, w której przecież nie brakowało gwiazd (Maldini, Baggio, Del Pierro, Donadoni), miała wytłumaczenie. Poległa w grupie, w której oba zespoły doszły awansujące dotarły do finału. Z Rosją w grupie C w pierwszym meczu Włochom udało się wygrać 2:1. Potem w takim samym stosunku przyszła porażka z Czechami, a bezbramkowy remis na koniec z Niemcami nic nie dał. W innych grupach zwracał uwagę awans do ćwierćfinału Chorwacji, która śmiało wkraczała na futbolowe salony. Miroslav Blażević miał w drużynie prawdziwe gwiazdy, graczy Barcelony, Lazio czy Milanu. Dwa lata później drużyna z Prosineckim, Bobanem, Boksiciem i Sukerem będzie rządziła na mistrzostwach świata we Francji.


Bramkowa mizeria

Symbolem fazy pucharowej angielskiego czempionatu stały się serie rzutów karnych. W meczach padało też mało bramek. W siedmiu pucharowych starciach trzy mecze skończyły się wynikiem 0:0. W ćwierćfinałach i półfinałach średnia gola wynosiła ledwie 1,0. Ogólnie w całych mistrzostwach średnia to marne 2,06, jedna z najgorszych w historii ME. „Bramkowa mizeria” - to jeden z tytułów ze „Sportu” z czerwca 1996.

W ćwierćfinale bohaterem gospodarzy był bramkarz Seaman i Stuart Pearce. Ten drugi sześć lat wcześniej w półfinale MŚ z Niemcami nie wykorzystał jedenastki i to rywal grał w wielkim finale. Na Wembley się jednak nie pomylił. W ostatniej serii Seaman obronił piłkę po strzale Nadala i to „Synowie Albionu” byli w czołowej czwórce.

W innej serii karnych bohaterem był Bernard Lama, który zatrzymał futbolówkę po uderzeniu Clarence Seedorfa i to Francuzi kosztem Holandii znaleźli się w 1/2 finału. Dodajmy, że w fazie pucharowej panowała zasada „złotego gola”. Kto w doliczonym czasie strzelił bramkę, ten wygrywał, a mecz od razu się kończył. Takie zasady zostały zawieszone w 2002.


Czeska pułapka

Turniej na Wyspach miał swoich bohaterów, a byli nimi nasi południowi sąsiedzi. W 22-osobowej kadrze było ledwie 7 graczy, którzy grali w zagranicznych klubach. Reszta występowała w czeskiej lidze. Po turnieju Karel Poborsky, Vladimir Szmicer i obrońca Jan Suchoparek ze Slavii i Pavel Nedved ze Sparty zrobili wielkie kariery w światowej piłce. W ćwierćfinale wygrali 1:0 z Portugalią na Villa Park w Birmingham, a w półfinale, w kolejnym konkursie karnych, okazali się lepsi od Francji. Tak, jak 20 lat wcześniej na turnieju w Jugosławii, jedenastki egzekwowali perfekcyjnie. U „Trójkolorowych” w szóstej serii nie dał rady Reynald Pedros, zatrzymany przez świetnie broniącego Petra Koubę, na co dzień golkipera Sparty, a potem Deportivo La Coruna.

- Moi piłkarze wpadli w pułapkę zastawioną przez Czechów, przed którą przestrzegałem przed meczem - mówił po tamtym spotkaniu Aime Jacquet. Selekcjoner Francuzów dodawał: - Byli trudnym przeciwnikiem i nie pozwolili nam na wiele. Dla nas przygoda z mistrzostwami Europy dobiegła końca. Był to piękny epizod, Francuzi mogą być dumni.

W drugim półfinale Anglicy... znowu przegrali w karnych z Niemcami i pożegnali się z turniejem. Tym razem pechowcem okazał się Southgate. Po jego strzale świetnie interweniował najlepszy bramkarz ME Andreas Koepke i to „Die Mannschaft” ponownie grał o złoto. 

Turniej na angielskich boiskach stał pod znakiem dominacji Niemców i „czarnego konia”, Czechów. 

Dwa gole napastnika

Jak wyglądał finał? Korespondent „Sportu” na tę imprezę Rafał Zaremba tak pisał w relacji „Pod okiem królowej”: „Po raz drugi Niemcy zakwalifikowali się do ścisłego finału mistrzostw Europy i tym razem nie popełnili błędu sprzed 4 lat. Na przekór kontuzjom, na przekór kartkom, na przekór wszystkim problemom główny faworyt turnieju nie zawiódł swoich kibiców”.

Bohaterem meczu o złoto był wówczas 28-letni napastnik Udinese Olivier Bierhoff. W 73 minucie wyrównał, a w 95 minucie zdobył „złotego gola”, który dał ostatnie mistrzostwo Niemcom.   

Michał Zichlarz