Z Krakowa do Kalifornii
Mikołaj Biegański w Krakowie rzadko się uśmiechał. Jego przygoda w Wiśle nie była do końca udana. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus
Z Krakowa do Kalifornii
Bramkarz Mikołaj Biegański nie poleci na obóz z Wisłą. Ma się przenieść do Stanów Zjednoczonych.
Jutro piłkarze „Białej gwiazdy” wylecą na zgrupowanie do Turcji, które potrwa do 3 lutego. Do samolotu nie wsiądzie niespełna 22-letni Mikołaj Biegański, który ustala warunki kontraktu z nowym klubem. Według dziennikarza Tomasza Włodarczyka trzeciego w ostatnim sezonie bramkarza krakowskiej drużyny ma wypożyczyć, z opcją wykupu, San Jose Earthquakes z Kalifornii, występujące w Major League Soccer. Umowa Biegańskiego z Wisłą obowiązuje do 30 czerwca 2025 toku.
Młody, ale doświadczony
Biegański wciąż jest młodym człowiekiem, ale gdy w lipcu 2021 roku pojawił się pod Wawelem – był bardzo młody. To nie oznaczało, że klub brał piłkarza bez doświadczenia. Miał on na koncie 70 występów w Skrze z rodzinnej Częstochowy, w której był wiodącą postacią. Tuż przed przeprowadzką do Krakowa świętował duży sukces, bo jego drużyna przez baraże awansowała z II do I ligi. Interesowało się nim kilka klubów, ale w pierwszym wywiadzie nie krył, że „Biała gwiazda” była mu najbliższa. Pozyskując Biegańskiego i oferując mu czteroletni kontrakt, krakowianie pozyskali młodzieżowca, który ma im pomóc na boisku, wypromować się i w przyszłości za dobre pieniądze odejść do lepszej ligi. Choć zaliczył w ich barwach 54 mecze, nie może mówić, że zrobił duży krok do przodu w karierze i była to w stu procentach udana przygoda. Decyzja o odejściu Biegańskiego wydaje się najlepszym rozwiązaniem dla obu stron.
Tracił pozycję
W ekstraklasie rozegrał 19 meczów, debiutując już 31 lipca 2021 roku przeciwko Bruk-Bet Termalice Nieciecza. Po spadku nadal był podstawowy bramkarzem. W pierwszym sezonie na zapleczu elity uzbierał 30 występów, zagrał także w przegranym półfinale baraży z Puszczą Niepołomice. Kibice mieli do niego uwagi, że najczęściej spisuje się poprawnie, ale nie zdarzają mu się mecze, w których daje coś więcej. Nie radził też sobie z obroną karnych, często wyglądał na pogodzonego z losem jeszcze przed uderzeniem rywala. W przerwie zimowej poprzedniego sezonu przegrał rywalizację z Kamilem Brodą, ale bronił, bo jego konkurent miał pecha. Krakowianin najpierw odniósł kontuzję kolana, a potem przyplątała się jeszcze bolesna kolka nerkowa.
W tym sezonie Biegański ani razu nie dostał szansy na boiskach I ligi. W większości spotkań wystąpił pozyskany latem Hiszpan Alvaro Raton, a po odejściu trenera Radosława Sobolewskiego między słupki wskoczył Broda. Biegański często nie mieścił się nawet na ławce pierwszej drużyny i jedyne oficjalne występy notował w czwartoligowych rezerwach. Było widać, że nie podchodzi do nich z entuzjazmem, upatrując szansy na odbicie się i danie trenerom argumentów, że zasługuje na grę w „jedynce”.
Michał Knura