Gdyby Borja Galan (z lewej) wykorzystał rzut karny, zapewniłby Odrze remis. Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus


Z karnego w poprzeczkę

Odra Opole była bardzo blisko sprawienia sporej niespodzianki w meczu z Lechią Gdańsk.


Na zakończenie 27. kolejki I ligi Lechia Gdańsk - zgodnie zapowiedziami fachowców - wróciła na szczyt tabeli. Podopieczni Szymona Grabowskiego po swoje 6. zwycięstwo z rzędu sięgnęli jednak z największym trudem i mogą mówić o ogromnym szczęściu, ponieważ w ostatniej sekundzie meczu Odra Opole miała znakomitą okazję do wyrównania na 2:2. Borja Galan podszedł do piłki ustawionej na „wapnie” i z 11 metra huknął w poprzeczkę…

- Trochę tych dramatycznych momentów było w tym meczu – podkreślił na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec opolan Adam Nocoń. – Pierwszy miał miejsce w ostatniej akcji pierwszej połowy. Po rzucie karnym wywalczonym przez Dina Sulę i celnym strzale Rafała Niziołka prowadziliśmy od 26 minuty 1:0 i w 5 minucie doliczonego czasu Lechia wyrównała po strzale z 16 metra. W drugiej połowie role się odwróciły, bo gdańszczanie wyszli na prowadzenie. Jednak to my, dążąc do wyrównania, najpierw strzeliliśmy gola anulowanego po VAR-ze, bo sędziowie dopatrzyli się faulu na początku tej akcji, a w ostatniej akcji meczu mieliśmy rzut karny i byliśmy bliscy zdobycia punktu.


Za szybko wyciągał kartki

- Zabrakło centymetrów… Trzeba podkreślić, że mój zespół zaprezentował się bardzo dobrze na tle lidera naszej ligi. Niestety, było to za mało. Może zabrakło nam troszkę szczęścia. Tyle mogę powiedzieć na gorąco po takim meczu, który na pewno był ciekawy dla kibiców, ale dla drużyny niezbyt dobry, bo skończył się porażką. W dodatku Adrian Purzycki został ukarany 12. żółtą kartką w tym sezonie, a Rafał Niziołek 7. w trakcie gry i 8., gdy siedział już na ławce rezerwowych. Są to bardzo ważne ogniwa naszej drużyny i na pewno będzie analizowane to, kto w następnym meczu wystąpi. Były też inne żółte kartki dla moich piłkarzy i powiem szczerze - miałem wrażenie, że sędzia za szybko wyciągał kartki, upominając szczególnie zawodników naszej drużyny. Możliwe, że miał rację. „Nazbieraliśmy” ich w sumie 6, ale czy gra w tym meczu była z naszej strony tak brutalna? Mając obraz tych przewinień, nie powiedziałbym, że tak było – zakończył swoją wypowiedź zatroskany Adam Nocoń.


Szczęście dopisało

W zupełnie innym nastroju był natomiast szkoleniowiec Lechii. - W pierwszej kolejności muszę podziękować i pogratulować mojemu zespołowi, który ten mecz wygrał serduchem, mocnym zaangażowaniem i dużymi chęciami – stwierdził Szymon Grabowski. – Cieszę się, że potrafiliśmy zgarnąć 3 punkty. Obrona przeciwnika, która nie dawała się rozerwać, długo sprawiała nam problemy. Bardzo dobrze nakręciliśmy się jednak po 30 minutach i na szczęście na przerwę, po fajnej akcji, zeszliśmy z remisem. Natomiast w drugiej połowie, w której było dużo nerwowości zarówno pod naszą bramką, jak i pod bramką przeciwnika, dopisało nam szczęście w 10 minucie doliczonego czasu i świętujemy.


Jerzy Dusik

 


1-2 – awans, 3-6 – baraże, 16-18– spadek