Z dużej chmury...
W meczu we Wrocławiu pomiędzy Śląskiem i mającym mistrzowskie aspiracje Rakowem emocji było jak na lekarstwo.
Mimo atutu własnego boiska to goście byli uważani za faworyta sobotniej konfrontacji. Rzut oka na tabelę ekstraklasy dowodził, że takie prognozy nie są wyssane z palca, wszak oba zespoły dzieliło aż 18 punktów! Ale w 13 minucie to Raków mógł mówić o ogromnym szczęściu. Były piłkarz częstochowian Petr Schwarz oddał kąśliwy strzał zza pola karnego, po którym futbolówka odbiła się od słupka i wyszła w pole. W 27 minucie gospodarze ponownie postraszyli faworyta. Dośrodkowanie Tommaso Guercio przerodziło się w tzw. centrostrzał, futbolówka zmierzała w „okienko” bramki Rakowa, ale Kacper Trelowski stanął na wysokości zadania i odbił piłkę. Dla odmiany w 30 minucie z „dalekiej podróży” wrócili wrocławianie – Ivan Lopez dośrodkował z rzutu wolnego, Milan Rundić strzelił w poprzeczkę, a po chwili z trzech metrów fatalnie spudłował Stratos Svarnas. Trzy minuty później bramkarz Śląska w kapitalnym stylu obronił główkę Lopeza.
Podopieczni trenera Jacka Magiery zapewne do dzisiaj biją się z myślami, jakim cudem nie strzelili gola w 41 minucie. Słowak Peter Pokorny zagrał miękko w pole karne gości, tam Bułgar Simeon Petrow strącił piłkę głową na 5 metr, ale Sebastian Musiolik fatalnie spudłował! Coś nieprawdopodobnego, w takich sytuacjach musi paść gol... Przepraszam, jak widać nie musi, ale powinien.
W 52 minucie mieliśmy do czynienia z kolejną niesamowitą sytuacją. Po podaniu Guercio piłkę w polu karnym opanował Aleksander Paluszek, ale strzelając z 5 metrów nie trafił w bramkę! Gdy wydawało się, że gol dla gospodarzy jest tylko kwestią czasu, cieszyli się ich rywale. Po dośrodkowaniu Frana Tudora z rzutu wolnego powstało spore zamieszanie w polu karnym i Braut Brunes z najbliższej odległości wepchnął piłkę do bramki. Po weryfikacji VAR-u trafienie nie zostało zaliczone, bo wcześniej Patryk Makuch zagrał ręką! Interwencja Daniela Stefańskiego (VAR) i Marka Arysa (AVAR) uchroniła naszego eksportowego arbitra przed wypaczeniem wyniku.
Bogdan Nather
GŁOS TRENERÓW
Marek PAPSZUN: - Nie jestem zadowolony ani z wyniku, ani z gry, bo chcieliśmy wygrać. Byliśmy dobrze przygotowani, wiedzieliśmy, co mamy grać, ale zupełnie tego nie realizowaliśmy. Brakowało nam dobrego podejścia, cech wolicjonalnych, na czym bazował Śląsk. Wiedzieliśmy, że tak będzie, bo po dwóch meczach Śląsk złapał głębszy oddech. Druga połowa w naszym wykonaniu była już lepsza, ale i tak uważam - powiem kolokwialnie - było za dużo kopaniny. Pamiętam we Wrocławiu tylko jeden łatwy mecz. Poza tym zawsze nam się tu gra ciężko i teraz też tak było, tego się jednak spodziewałem.
Jacek MAGIERA: - Mimo że mecz zakończył wynikiem 0:0, uważam, że było to interesujące widowisko. Zagraliśmy dobrze, jeżeli chodzi o intensywność, pojedynki. Na pewno lepsza była pierwsza połowa. Żałujemy przede wszystkim dwóch sytuacji: kiedy w słupek trafił Schwarz i kiedy Petkow zgrywał do Musiolika. Myślę, że gdyby Sebastian trafił w bramkę, byłby gol. Bardzo dobry mecz Petkowa, Pokornego, Paluszka, którzy wyprzedzali rywali, nie bali się pojedynków, mieli dużo odbiorów. Wicelider mierzył się z przedostatnim zespołem, ale czy było widać taką różnicę na boisku? Moim zdaniem nie. Zdobyliśmy pięć punktów w tydzień i to jest cenne.
MÓWIĄ LICZBY | ||
ŚLĄSK | RAKÓW | |
51 | posiadanie piłki | 49 |
2 | strzały celne | 2 |
5 | strzały niecelne | 6 |
3 | rzuty rożne | 6 |
2 | spalone | 2 |
15 | faule | 13 |
2 | żółte kartki | 3 |