Sport

Z dużej chmury...

Bardziej zadowoleni z bezbramkowego remisu na Łazienkowskiej byli piłkarze Śląska.


Obrońca Legii Steve Kapuadi (z lewej) nie pozwolił Patrykowi Klimali i jego kolegom na wiele.Fot. Adam Starszyński/PressFocus


WYDARZENIE KOLEJKI

Z dużej chmury...

Bardziej zadowoleni z bezbramkowego remisu na Łazienkowskiej byli piłkarze Śląska.


To miał być hit 29. kolejki ekstraklasy, wszak rywalizowali wicelider z drużyną aspirującą do mistrzowskiego tytułu. Jak to jednak często bywa, z dużej chmury spadł mały deszcz, można powiedzieć kapuśniaczek. Tylko w takich kategoriach można ocenić bezbramkowy remis Legii Warszawa ze Śląskiem Wrocław.

Niepocieszeni byli przede wszystkim gospodarze, dla których był po trzeci remis z rzędu. - Możemy czuć tylko rozczarowanie, mocno pracowaliśmy, byliśmy znacznie lepsi, szczególnie w pierwszej połowie - powiedział stoper legionistów Steve Kapuadi. - Mieliśmy mecz pod kontrolą, stworzyliśmy dobre szanse, by wygrać, ale jedynie zremisowaliśmy. Marc Gual mógł strzelić kilka goli, ale musimy pozostać pozytywni. Musimy wygrywać i punktować, negatywne emocje w tym nie pomogą. Mamy jeszcze pięć meczów do rozegrania. Musimy patrzeć, co możemy zrobić lepiej na treningu, ponieważ możemy być lepsi w wielu aspektach. Koncentrujemy się na każdym kolejnym spotkaniu, nie możemy wybiegać za daleko w przyszłość - dodał Kapuadi.

W zespole Śląska nastroje były nieco inne niż u rywali. - Trudno powiedzieć, czy to był sprawiedliwy remis – zastanawiał się pomocnik wrocławian, Petr Schwarz. - Legia miała trochę więcej z gry, ostatecznie podzieliliśmy się punktami. Chcieliśmy wygrać. Plan był taki, żeby dobrze bronić i wykorzystać swój moment. Graliśmy dobrze i uważnie z tyłu. Pilnowaliśmy, aby nic nie wpadło do naszej bramki. Niestety, my też nic nie zdołaliśmy wcisnąć do siatki. Chcieliśmy wyprowadzać groźne kontry i być czujni z tyłu. Druga część planu nam się udała. Szkoda, że ostatecznie nie wykorzystaliśmy kilku momentów. Wróciliśmy do Wrocławia z punktem i teraz skupiamy się na starciu z Ruchem Chorzów - dodał Czech.

Jednym z wyróżniających się aktorów bardzo przeciętnego w sumie spektaklu na Łazienkowskiej był bramkarz gości Rafał Leszczyński, który po raz 11. w bieżącym sezonie zachował czyste konto. - Łazienkowska to trudny teren, zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że Śląsk dawno tu nie wygrał. Udało się wywieźć cenny punkt. Wiemy jak wygląda tabela i jak trudno jest o punkty w tej rundzie, więc tym bardziej jest to pozytyw. Trzeba było cały czas być skoncentrowanym, w każdej chwili Legia jednym podaniem mogła znaleźć się w naszym polu karnym i stworzyć groźną sytuację. W momentach kiedy mogłem pomóc, to pomagałem i cieszę się, że udało się wyjść z czystym kontem– powiedział doświadczony golkiper.

Wywalczony punkt docenił szkoleniowiec wrocławian, Jacek Magiera. - Wszyscy patrzymy na Śląsk przez pryzmat jesieni i sami bardzo wysoko zawiesiliśmy sobie poprzeczkę, nie do końca doceniając to, co dzieje się teraz - stwierdził. - Aby wygrywać, trzeba strzelać gole. W poprzednich meczach mieliśmy wiele sytuacji bramkowych, brakowało tylko skuteczności. Musimy mieć świadomość, z kim graliśmy w niedzielę. Wiedzieliśmy, że przyjechaliśmy do podrażnionego zespołu, który zmienił trenera. Wiedzieliśmy, że czeka nas trudne zadanie i tak było. Legia nas przycisnęła, ale to my mogliśmy zadać decydujący cios. Doceniamy ten punkt, doceniamy to, co mamy. Do ostatniej kolejki będziemy grać o mistrzostwo Polski.

Bogdan Nather