Z DRUGIEJ STRONY

Paweł Czado

Niech już się zacznie!

Najważniejsze pytanie, które z podnieceniem zadajemy sobie zazwyczaj po ostatnim sprawdzianie przed Euro, a przed pierwszym meczem o stawkę jest tylko jedno: na co stać polską drużynę?

„Na medal” – zakrzykną z żarem w głosie niepoprawni optymiści. „Na wyjście z grupy” – uśmiechną się umiarkowani realiści. „Na mecz otwarcia, mecz o honor i mecz o wszystko” – wzruszą ramionami pesymiści. Ostatnia klasówka z Turcją wyzwala uczucia ambiwalentne. Z jednej strony – nadzieja, z drugiej – obawy.

Dlaczego możemy być optymistami?

a) bo w starciu z mocnym rywalem choć nie z pierwszego szeregu – Polska wypadła najwyżej przeciętnie, nie ma mowy o olśnieniu. A przecież jesteś tak dobry jak twój ostatni mecz. Potrafiliśmy jednak przepchnąć to zwycięstwo;

b) bo okazuje się, że Polacy z prostoty uczynili groźną broń. Udowadniają, że nie trzeba wcale skomplikowanych akcji z wielką ilością podań, by stwarzać groźne sytuacje. Pokazali kilka pięknych, pojedynczych, pełnych fantazji zagrań, do tego przynoszących konkretny efekt. Przykład? Dalekie, dokładne podanie z głębi pola Jana Bednarka przy pierwszym golu dla Polski;

c) bo nasi bramkarze – zarówno Wojciech Szczęsny, jak i Łukasz Skorupski – udowadniają, że są w dobrej formie. To może być jednym z istotniejszych atutów podczas tego turnieju;

d) bo mimo braku inicjatywy w trakcie tego meczu Polska go wygrała! A trudno przecież sądzić, że podopieczni Probierza będą mieli inicjatywę w grze podczas Euro;

e) bo Michał Probierz jest pierwszym selekcjonerem w całej, ponad stuletniej historii reprezentacji Polski, który nie przegrał swoich pierwszych ośmiu meczów. Żal byłoby przerwać tę serię w… najbliższym spotkaniu.

Dlaczego możemy być pesymistami?

a) bo nagle nie wiadomo co z naszą artylerią… Czy urazy Karola Świderskiego (cóż za absurdalny sposób odniesienia kontuzji) i Roberta Lewandowskiego to jedynie niechęć ryzykowania poważniejszych urazów, czy raczej powód do rozpaczliwego, bezsilnego łkania kibiców w najbliższych dniach? Na wszelki wypadek wyobraźmy sobie, że Lewandowski i Świderski dołączają do Milika…

b) bo Polacy tych pięknych, pojedynczych, pełnych fantazji zagrań, które przynoszą konkretny efekt, pokazali jednak zbyt mało. Czasami szwankowały nie tyle schematy, co elementarz, czyli celność podań, umiejętne i zgrabne przyjęcie piłki. W niektórych okresach tego meczu brakowało też dobrych, zaskakujących, prostopadłych podań;

c) bo wydaje się, że w porównaniu do wszystkich poprzednich turniejów, w których startowała Polska, obecna grupa jest zdecydowanie najsilniejsza. Ledwie dwóch grupowych przeciwników naszej drużyny zdobyło potem na Euro medale: Niemcy dwa razy (srebro w 2008 z Podolskim w składzie oraz brąz w 2016) oraz Hiszpania (brąz w 2021). W obecnej grupie Polska ma za rywali dwie drużyny, które podczas ostatniego mundialu ulegały niebiańskiej Argentynie dopiero w rzutach karnych. Obie wydają się tak silne, że nie zdziwiłbym się gdyby potem spotkały się jeszcze raz w walce o medale.

d) bo środek pola nie wyglądał tak dobrze, jak w poprzednim meczu. Skrzydła zresztą również nie olśniły nas rozmachem. Generalnie za mało było odwagi w grze jeden na jeden. Pojedyncze przebłyski wiosny jednak nie czynią.

Ale cóż: Orły do boju! Skoro można być dobrej myśli, po co być złej?