Z DRUGIEJ STRONY

Michał Zichlarz

Gra czy wynik?

Gorąca dyskusja wybuchła w strefie mieszanej między polskimi dziennikarzami czekającymi na zawodników po meczu w Hamburgu. Lepiej grać dobrze i przegrać, jak z Holandią, czy może po prostu nie przegrać, bez względu na to, jak wyglądałby mecz? Przykładu na poparcie drugiej tezy nie trzeba było daleko szukać, wystarczyło przypomnieć inaugurację mundialu w Katarze. Pamiętamy mecz z Meksykiem, głęboką defensywę i długie piłki grane na Roberta Lewandowskiego...

Wtedy udało się zremisować, a potem wyjść z grupy. Teraz? Wiadomo, że przegrana na rozpoczęcie każdej imprezy komplikuje życie. Jasne, znajdą się tacy, którzy powiedzą, że Hiszpania na mistrzostwach świata w 2010 roku też zaczęła od porażki (ze Szwajcarią), żeby potem zostać mistrzem. My jednak nie jesteśmy Hiszpanią.

Owszem, cieszy dobra gra naszych piłkarzy w starciu z tak renomowanym i silnym rywalem jak Holandia. Początek meczu na Volksparkstadion był niewyraźny, ale potem - z minuty na minutę - było lepiej. Co przyciągało uwagę? Wygrywane pojedynki, łatwość i lekkość, z jaką nasi piłkarze to robili. Miło się na to patrzyło. Chwalił nas nawet Lothar Mattheus. Znajomy z Niemiec podesłał mi słowa jego komentarza o grze biało-czerwonych. Były niemiecki kapitan i mistrz świata nie spodziewał się po naszym zespole takiej gry. Docenił Polaków za dyscyplinę i agresywną postawę.   

Tyle tylko, że piłka jest sportem bardzo wymiernym. Nie zdobywasz bramek i punktów, nie awansujesz. Z przeszłości pamiętamy, że gdy nie przegrywaliśmy pierwszego meczu, tak było na kilku mundialach czy 8 lat temu na francuskim Euro, to potem wynik ten procentował i graliśmy dalej. Teraz łatwiej jest o tyle, że wyjście z piekielnie trudnej grupy D, może zagwarantować także zajęcie 3. miejsca.

Nie kupuję tłumaczenia rezultatu tym, że teraz graliśmy z tak silnym rywalem, jednym z faworytów tegorocznych mistrzostw Europy. Jeśli chcesz się liczyć w futbolu, to musisz wyciągać tyle wniosków, ile się tylko da, nawet po starciu z tymi najlepszymi, wielkimi faworytami czy nawet mistrzami.

Niewiele nam brakowało w rywalizacji z „Pomarańczowymi”. Sprawa awansu z grupy dalej jest otwarta. Wszystko będzie oczywiście zależało od piątkowego starcia w Berlinie z Austriakami. Jeżeli chcemy grać dalej, to ten mecz bezwzględnie musimy wygrać! Oczywiście rywal podejdzie do starcia z nami z takim samym nastawieniem. Tym bardziej będzie ciekawie.            

Nasza sytuacja jest o tyle dobra, że wszystko wskazuje, że do drużyny wróci kontuzjowany Robert Lewandowski. Z nim z przodu na pewno będzie łatwiej. Selekcjoner Michał Probierz trochę zamieszał w składzie na mecz z „Oranje”, ale trzeba go pochwalić, że trafił z jedenastką. Dokonał dobrych wyborów. Widać, że śląski szkoleniowiec potrafi dotrzeć do tej grupy zawodników, którą ma. W tym też należy upatrywać nadziei na najbliższe stracie. Zresztą więcej będziemy wiedzieć po dzisiejszej konfrontacji Austriaków z wicemistrzami świata. Euro 2024 rozkręca się na dobre!