Z DRUGIEJ STRONY

Bogdan Nather

Koniec „klątwy” Linekera

Były reprezentant Anglii Gary Lineker był wybitnym napastnikiem. To właśnie on przed wieloma laty zasłynął z powiedzenia: „Piłka nożna to taka prosta gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy”. Ta sentencja jest od co najmniej kilku lat nieaktualna, bo nasi zachodni sąsiedzi po raz ostatni triumfowali w prestiżowej imprezie w 2017 roku, gdy wygrali Puchar Konfederacji. Mistrzami świata byli w 2014 roku, zaś po mistrzostwo Europy po raz ostatni sięgnęli w 1996 roku. Teraz ostrzyli sobie zęby, by znowu zostawić za plecami wszystkich konkurentów. W realizacji tego ambitnego celu miały pomóc im „ściany”, czyli własne stadiony. Ich złoty sen przerwali jednak Hiszpanie, którzy w Niemczech kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa i w półfinale zmierzą się w Monachium z Francją. Czy do końca turnieju „La Furia Roja” będzie nie do zatrzymania? Tego nie wie nikt, łącznie z samymi zainteresowanymi. Będę jednak za nich trzymał kciuki, mimo że już nie grają z takim polotem jak za czasów Ikera Casillasa, Xaviego Hernandeza, Andresa Iniesty, czy Xabiego Alonso.

Na razie jedynym zawodnikiem w zespole turniejowego „dominatora”, który nie jest w skowronkach, jest pomocnik Barcelony Pedri. Na samym początku spotkania z Niemcami został sponiewierany przez kończącego reprezentacyjną karierę Toniego Kroosa i schodził z boiska ze łzami w oczach. Badania wykazały, że hiszpański piłkarz ma drugi stopień uszkodzenia więzadła pobocznego piszczelowego lewego kolana. Pedri choć już nie zagra w turnieju, to do końca imprezy pozostanie z kolegami.

Na tytuł mistrza Starego Kontynentu chrapkę mają Anglicy, którzy wprawdzie w 1966 roku sięgnęli po tytuł mistrza świata, lecz mistrzostwa Europy nie mają w kolekcji. Do Niemiec przyjechali w glorii wicemistrzów Europy; złotego medalistę poprzedniego czempionatu, Włochów, usunęli z ich drogi Szwajcarzy. Teraz szykują się do boju z Holendrami, którzy znaleźli się w doborowej czwórce po raz pierwszy od... dwudziestu lat! „Pomarańczowi” najlepsi na Starym Kontynencie byli tylko raz, w 1988 roku. Ale wtedy na boisku biegali tacy wybitni piłkarze jak Marco van Basten, Ruud Gullit, Frank Rijkaard, czy obecny selekcjoner, Ronald Koeman. I wcale nie muszą grać ładnie dla oka, by osiągnąć cel. Jak ktoś chce zobaczyć wielki spektakl, powinien wybrać się do teatru.

Jednym z największych przegranych Euro 2024 był bez wątpienia „wiekowy” Cristiano Ronaldo. 39-letni Portugalczyk po przegranym rzutami karnymi meczu ćwierćfinałowym z Francją nie wyglądał jakby właśnie wyszedł z beczki śmiechu. W całym turnieju CR7 nie strzelił ani jednego gola (serie rzutów karnych nie zaliczają się do dorobku bramkowego), co dla takiego łowcy bramek jest plamą na honorze. I nie pomogą żadne tłumaczenia i wyjaśnienia czy inne próby odwracania kota ogonem. Zresztą o czym tu mówić, przecieżnigdy wcześniej w wielkich turniejach „pusty przebieg” mu się nie zdarzył.

Bogdan Nather