Z DRUGIEJ STRONY


Michał Zichlarz


Ważne wnioski


Trwają dwa ważne i prestiżowe turnieje piłkarskie, które gdzieś tam z daleka obserwowane są przez kibica na Starym Kontynencie, który wiadomo – skupia się na tym – co jest na krajowym podwórku, a tam przecież ligowe rozgrywki. Tym każdy fan żyje na co dzień i nie ma się co dziwić, że tak jest. 

U nas liga rusza dokładnie za tydzień. Wszyscy szykują się już do pierwszych meczów, a jak mówi doświadczony Jan Urban, zawsze jest pewna doza niewiadomej, co będzie po kilku tygodniach takiej solidnej przerwy w graniu o punkty. Zobaczymy, kto zyska, a kto straci po krótkich zimowych przygotowaniach. Czy ubytki kadrowe, albo ewentualne wzmocnienia, pomogą w wywindowaniu się w górę czy, jak w przypadku niektórych, w utrzymaniu pożądanego status quo.

Ale wracając do początku i do rozważania o dwóch międzynarodowych turniejach na stadionach Wybrzeża Kości Słoniowej oraz Kataru. W Azji jakichś wielkich zaskoczeń nie ma, w grze o prymat są ci możni w tamtejszym futbolu, jak Japonia, która na niedawnym mundialu była w stanie w grupie ograć i Niemców i Hiszpanów, a także inne tradycyjnie silne tam futbolowe nacje: Korea Południowa, Iran, obrońca tytułu Katar czy uczestnicząca w azjatyckiej rozgrywce Australia.

W Afryce? Tam mamy do czynienia z prawdziwym trzęsieniem ziemi! W czołowej ósemce nie ma żadnej z pięciu ekip, które grały na niedawnym mundialu w Katarze pod koniec 2022 roku. Z Pucharem Narodów pożegnała się i czwarta drużyna świata Maroko i grająca wtedy – jak biało-czerwoni – w 1/8 reprezentacja Senegalu. Nie ma też Tunezji, która wtedy pokonała Francję czy Kamerunu, który uporał się i wygrał z samą Brazylią. O Ghanie nawet nie wspominam.

Tymczasem w turnieju grają ci mniej możni w afrykańskim futbolu, jak notowana na 117. miejscu w rankingu FIFA Angola czy inne mniej liczące się i renomowane reprezentacje, jak choćby Republika Zielonego Przylądka.

W ćwierćfinałach zarówno w Afryce, jak i w Azji są też narodowe zespoły, które awansowały przez tylne drzwi. Oba turnieje toczą się w formacie 24 drużyn, więc z trzecich lokat do fazy pucharowej awansowały po cztery ekipy. Na Czarnym Lądzie w ten sposób do 1/4 awansowali gospodarze – Wybrzeże Kości Słoniowej – a także Gwinea. W Azji udało się to Jordanii, a Syria była o krok, przegrywając karne z Iranem.

Czy to istotne z naszego punktu widzenia? Trochę tak. Kiepskie w naszym wykonaniu eliminacje Euro może przekuć się w coś dobrego w marcu. Wystarczy tylko najpierw odprawić z kwitkiem u nas Estonię, a potem w finale barażu o mistrzostwa Europy w Niemczech być lepszym od kogoś z dwójki Walia/Finlandia. Te mecze odpowiednio 21 i 26 marca. Czas szybko przeleci. Potem, jeżeli uda nam się zagrać z najlepszymi na naszym kontynencie, to rywalizacja z Francją, Holandią i Austrią. Wtedy nie będzie miało znaczenia to, kto jak grał w eliminacjach. Będzie się liczyło tu i teraz, jak ma to miejsce obecnie w Wybrzeżu Kości Słoniowej i Katarze. Nie stoimy na straconej pozycji, mamy dobrych piłkarzy i oby tylko selekcjonerowi Michałowi Probierzowi udało się wszystko dobrze poukładać, jak w przypadku renomowanego belgijskiego szkoleniowca Hugo Broosa, który słabą w ostatnich latach piłkarską reprezentację RPA przekształcił w dobrze funkcjonująca maszynę, co widzimy teraz w PNA.