Z DRUGIEJ STRONY

Piotr Tubacki

Już nie tylko Lewandowski

Informacja o kontuzji Roberta Lewandowskiego obiegła media całej Europy. Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, kto jest najlepszym polskim piłkarzem. Wiedza na temat biało-czerwonych poza tym jest jednak dość ograniczona, no bo przecież kogo by tam interesowała jakaś Polska. Z ich punktu widzenia absencja „Lewego” to dla ekipy Michała Probierza niemalże armagedon i apokalipsa w jednym. A jak to wygląda z nadwiślańskiej perspektywy?

Oczywiście najlepiej by było, gdyby napastnik Barcelony zagrał z Holandią. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości i podkreślam to w tym miejscu szczególnie. To piłkarz emanujący szczególną charyzmą, mentalny lider zespołu, który nie pęka na robocie. Wiedzą to wszyscy i widać to było podczas sparingów z Ukrainą oraz Turcją. W tym pierwszym, kiedy Lewandowski zameldował się na boisku, przeciwnicy podchodzili do niego dużo ostrożniej niż do Adama Buksy, z którym w ogóle się nie patyczkowali. Także z Turkami „Lewy” mógł liczyć na boiskowy szacunek, a po jego zejściu dominacja przeciwnika została uwydatniona. Rywale analizują całą polską drużynę, jej mecze, taktykę, piłkarzy i tak dalej. Jednakże kiedy przychodzi co do czego, gadka zawsze jest ta sama – trzeba pilnować Lewandowskiego.

Należy też jednak spojrzeć na ostatni czas kapitana w reprezentacji. W ciągu 7 spotkań zdobył tylko 1 bramkę – w towarzyskim meczu z Łotwą. Od zakończenia mundialu w Katarze, kiedy z Francją strzelił gola z karnego, trafiał tylko do siatki Mołdawii, Wysp Owczych i wspomnianej Łotwy. W tych ważniejszych spotkaniach nie strzelał. Dużo mówiło się na jego temat, coraz częściej pojawiała się krytyka. Niektórzy jechali z nim bardzo ostro, inni zagłaskiwali jak długo wyczekiwane dziecko, ale prawda zawsze jest pośrodku. Lewandowski nie gra w reprezentacji już tak dobrze, jak jeszcze parę lat temu. Albo inaczej - gra dobrze, ale nie wyśmienicie, do czego wszystkich wcześniej przyzwyczaił. Równe dwa lata temu (plus dwa dni) Polska grała w Lidze Narodów na wyjeździe z Holandią, czyli tym samym rywalem, z którym zainauguruje wkrótce Euro. „Lewego” nie było, a biało-czerwoni zremisowali 2:2, mimo że prowadzili już 2:0! A jak było w eliminacjach do mistrzostw świata z Anglią na Wembley, na początku pracy Paulo Sousy? Brytyjczycy dopiero w 85 minucie strzelili gola dającego wygraną. Wszyscy z zaskoczeniem obserwowali, jak solidnie bez swojej największej gwiazdy prezentują się Polacy.

Ba, nie trzeba szukać tak daleko. Przecież spotkanie z Ukrainą zostało ustawione na korzyść „Orłów”, kiedy Lewandowski siedział na ławce. Również w meczu z Turcją udało się drużynie wycierpieć bez kapitana i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Podkreślę jeszcze raz, żeby ktoś mnie źle nie zrozumiał. Napastnik Barcelony to najlepszy polski piłkarz, którego strata to fatalna wiadomość, ale nie traktujmy jej jak końca świata. Drużyna pod wodzą Probierza nabrała charakteru, w której już nie tylko „Lewy” jest liderem i motorem napędowym. 

No i pamiętajmy - pan Robertw sierpniu skończy 36 lat, wiecznie grać nie będzie. Niech zespół zagra dla kapitana, ale jednocześnie udowodni światu, że polska piłka to nie tylko Lewandowski. Kiedyś trzeba się na to w końcu przestawić.