Z DRUGIEJ STRONY


Kacper Janoszka


Futbol to rozrywka


Piłka nożna to nie tylko trofea, to nie tylko codzienna walka o ligowe zwycięstwa czy batalia o najwyższe cele. Wiedzą o tym doskonale ci, którzy amatorsko grają w niższych ligach, czy też spotykają się w weekend ze znajomymi na orliku. Futbol to przede wszystkim rozrywka, która ma usatysfakcjonować tego, kto kopie piłkę na boisku, ale także tego, który to wszystko ogląda. Piłka nożna ma przede wszystkim nieść radość, a nie zawsze walkę o zwycięstwo za wszelką cenę. O tym przypomniał nam udany „Spodek Super Cup”.

Bez mała ćwierć wieku czekali kibice ze Śląska na to, aby znów w Spodku spotkały się profesjonalne drużyny piłkarskie w towarzyskim turnieju w hali (choć na sztucznej murawie). Wynik w tym przypadku miał naprawdę drugorzędne znaczenie. Piłkarze nie musieli rygorystycznie trzymać się założeń taktycznych. Mogli po prostu bawić się piłką, co pokazuje przykład Rafała Janickiego, na co dzień stopera, który w niedzielę sięgnął po nagrodę dla najlepszego strzelca turnieju. Dla kibiców była to natomiast doskonała okazja do świętowania. Do Katowic przyjechały liczne delegacje z Rybnika i Zabrza, ale także z Ostrawy. To właśnie dzięki fanom Spodek nie zaznał ciszy. Atmosfera była doskonała, a pomysł, który przyświecał organizatorom o stworzeniu turnieju przyjaźni, okazał się strzałem w przysłowiową „10”.

Sam w pewnym momencie zauważyłem, że mecze odgrywały dla mnie drugoplanową rolę. Liczyło się to, co dzieje się wokół wydarzenia.  Dla kibiców ważna była możliwość obecności na takim wydarzeniu. Tym bardziej, że od początku organizatorzy informowali o tym, że mają jeden ważny cel – zmniejszenia dystansu pomiędzy piłkarzami, a kibicami. Dzięki temu stworzono specjalną strefę, przy której publiczność mogła zrobić sobie zdjęcie z idolami. Niektórzy z zawodników spędzali więcej czasu właśnie w tym miejscu niż na boisku, co świetnie oddaje charakter wydarzenia. Nikomu nie spieszyło się na odprawę w szatni, każdy miał sporo czasu do poświęcenia dla swojego fana. Mowa jednak nie tylko o zawodnikach, bo przecież najbardziej rozchwytywaną postacią w niedzielę był sędzia Szymon Marciniak, który wchodził nawet na trybuny, żeby z każdym chętnym zrobić sobie zdjęcie!

Podczas przerwy zimowej na polskich boiskach nie dzieje się zbyt wiele. Standardowe mecze kontrolne nie wzbudzają ogromnego zainteresowania i nie ma się czemu dziwić. Dlatego „Spodek Super Cup” okazał się doskonała odskocznią od futbolowej codzienności na dużym boisku. Niedzielny turniej był powiewem świeżości, czymś, co choć na moment, odmieniło piłkarską zimę na Górnym Śląsku. Życzymy sobie i Państwu, aby ta impreza nie była tylko jednorazowym wyskokiem. W zakulisowych rozmowach można się było dowiedzieć, że planowana jest kolejna edycja. Może nie za rok, ale za dwa lata. I choć minęło ledwie kilkadziesiąt godzin od zakończenia zmagań w Spodku, osobiście już nie mogę się doczekać!