Z DRUGIEJ STRONY


Michał Zichlarz   


O więcej niż wygraną


Spora odpowiedzialność czeka naszych reprezentantów w najbliższych dniach – a nie piszę o nich przypadkowo w liczbie mnogiej, bo przecież wszyscy liczymy, że po wygranym meczu z Estonią przyjdzie kolejny, ten finałowy – z Walią w Cardiff czy z Finlandią w Helsinkach we wtorek 26 marca.

O ewentualnej wpadce dzisiaj z Estonią nie wspominam. To byłaby jedna z największych katastrof w historii naszego reprezentacyjnego futbolu! Nie chciałbym być po takim meczu w skórze naszych zawodników. W Afryce ostatnio po takich nieudanych występach piłkarze otrzymywali nawet śmiertelne pogróżki. U nas pewnie nikt nie posunąłby się do tak drastycznych metod, ale gracze byliby pod niesamowitym pręgierzem. Zresztą brak awansu na Euro skutkować będzie tym samym. 

Jak się jednak jest zawodowcem pełną parą, to nie z takimi wyzwaniami trzeba dawać sobie radę – czy to na poziomie reprezentacji, czy w klubie. Im więcej takich meczów o wielką stawkę ma się w nogach i głowie, to tym łatwiej przychodzi wtedy rywalizować w grach o być albo nie być, w których oprócz umiejętności trzeba też pokazać mocny futbolowy charakter.

Nie powinno go zabraknąć w wieczornym starciu na PGE Narodowym. Nie tylko oczekujemy wygranej. To ma być przekonujące zwycięstwo, które pozwoli się rozbujać przed finałowym meczem w Cardiff lub w Helsinkach. Dawno nie widzieliśmy dobrego czy bardzo dobrego meczu w wykonaniu naszej narodowej jedenastki. Ostatni raz było to w 2022 roku w starciu barażowym ze Szwecją na Stadionie Śląskim, który dał nam awans na mundial w Katarze, a potem już podczas samego mistrzowskiego turnieju, kiedy w ważnym drugim grupowym meczu pokonaliśmy reprezentację Arabii Saudyjskiej, będącą na wznoszącej fali po pokonaniu Argentyny – późniejszego mistrza świata. O zeszłym roku nie ma bardzo co pisać i wspominać. Trudno za sukces uznać przecież pokonanie Albanii 1:0.

Jak będzie teraz? Uśmiechy, dobra atmosfera i energia podczas zgrupowania nie zastąpią tego, co będzie na piłkarskiej murawie. A tam ma być ogień! Najlepiej byłoby już w pierwszym fragmencie spotkania z Estończykami rozstrzygnąć wszystko na swoją korzyść. Zagrać dobrze, skutecznie, z przekonaniem, tak, żeby na kolejne finałowe spotkanie jechać pewnym siebie, a nie zahukanym i pełnym obaw.

Nasi reprezentanci sami nawarzyli sobie piwa w nieudanych dla nas zeszłorocznych eliminacjach i teraz pora, żeby wszystko odkręcić. Formą odkupienia będzie tylko awans na mistrzostwa Europy, które zostaną rozegrane za Odrą. Innego wyjścia kibice nie widzą. Musi się udać! Przemawia za nami siła piłkarskiej kadry, a także… statystyka. Piszemy o tym na stronach 4-5. Owszem, z Estonią przegraliśmy ostatni mecz 0:1, ale to był raczej wypadek przy pracy. Jeśli weźmiemy pod uwagę ponad 50 gier razem wziętych z Estończykami, Walijczykami czy Finami, to z boiska biało-czerwoni schodzili pokonani ledwie pięciokrotnie. Oby to wszystko, a przede wszystkim forma i podejście naszych graczy, było na takim poziomie, jakiego od naszych reprezentantów oczekujemy. Za tydzień chcemy dywagować, jak to będzie na Euro w rywalizacji z przeciwnikami o klasę, dwie czy trzy lepszymi (Francja, Holandia, Austria) od tych, z którymi teraz przychodzi nam rywalizować.