Z DRUGIEJ STRONY

Michał Zichlarz

Byle nie do historii...

Dla nas Euro 2024 jest już zakończone. Porażka z Austrią i remis Francji z Holandią sprawiły, że przed ostatnim spotkaniem we wtorek z „Les Bleus” nasi piłkarze mogą pakować walizki, żeby od razu udać się na urlopy. W czerwcu zeszłego roku, po przegranym meczu w Kiszyniowie z Mołdawią, też taki temat przerabialiśmy...

Martwię się jednak tym, żeby kadra trenera Michała Probierza nie przeszła do historii naszego futbolu – nie tej pozytywnej. O co chodzi? Nie licząc mistrzostw świata 1938, jeszcze się nie zdarzyło, żeby w dużym międzynarodowym turnieju piłkarskim nasza reprezentacja nie zdobyła nawet punktu. Lat 70. i 80. nie ma co przypominać, bo wtedy liczyliśmy się na międzynarodowej arenie, zdobywając dwa medale mistrzostw świata. W XXI wieku przeżywamy stały scenariusz: mecz otwarcia, mecz o wszystko, mecz o honor. Dwa pierwsze już za nami, teraz ostatnia odsłona - jednak ważna, jak się okazuje. Otóż zespół Michała Probierza może jako pierwszy w naszej historii przegrać wszystko. Dotychczas najgorszy wynik to jedno „oczko” podczas mistrzostw Europy w 2008 i trzy lata temu. W swoim debiucie na Euro na austriackich boiskach za władania Leo Beenhakkera zremisowaliśmy w drugim grupowym meczu z gospodarzami 1:1, po karnym dla rywala pod koniec meczu. O awans z grupy walczyliśmy – bez powodzenia – z Chorwatami. W 2021 po porażce na inaugurację ze Słowakami też zdołaliśmy się odbudować i zremisować w Sewilli z silną Hiszpanią. Też do końca walczyliśmy o awans, ale też nie daliśmy rady, przegrywając ze Szwecją.

Teraz po dwóch grach jest pozamiatane, a z Francją gramy o uniknięcie kompromitacji. Ekipa Probierza i on sam mogą stać się pierwszymi, którzy przegrali wszystko. Jako ostatni awansowaliśmy na Euro i pierwsi odpadamy. Szkoda że tak się stało i szkoda że w takich okolicznościach. Styl gry z Austrią był beznadziejny. Jeszcze przypomnę co do stylu, że tak krytykowana ekipa Michniewicza po dwóch grach na mundialu w Katarze miała 4 punkty. Futbol to sport wymierny, gdzie liczy się wynik, a nie wrażenie artystyczne i nie chodzi mi wcale o sposób ubierania się naszego selekcjonera.

Na koniec osobista dygresja. W Niemczech jestem na czwartym turnieju z udziałem biało-czerwonych, wliczając Euro 2012 i 2024 oraz MŚ w Rosji oraz Katarze. Zobaczyłem na tych czterech imprezach 9 meczów z udziałem naszej reprezentacji, jeden na ME 2012 i dwa teraz, dwa mecze na MŚ w Rosji i cztery w Katarze. Bilans? Wygrana z Arabią Saudyjską, remis z Meksykiem i... 7 porażek (Czechy, Senegal, Kolumbia, Argentyna, Francja, Holandia, Austria). Jak tu patrzeć optymistycznie nie tylko na wtorkowe starcie w Dortmundzie z wicemistrzami świata, ale w ogóle na przyszłość naszego reprezentacyjnego futbolu?