Z DRUGIEJ STRONY


Michał Zichlarz


Awans to obowiązek

Rozpoczęło się zgrupowanie reprezentacji Polski przed barażami o Euro. Przed nami mecz z Estonią, a potem – wszyscy na to liczymy – finałowy pojedynek z Walią lub Finlandią. Droga do letniego Euro, poprzez fatalne w naszym wykonaniu eliminacje, znacznie została wydłużona.

Przypomnijmy sobie październik 2022 roku. To było tuż przed mistrzostwami świata w Katarze. Losowanie eliminacji Euro 2024 i nasza grupa z Czechami, Albanią, Mołdawią oraz Wyspami Owczymi została okrzyknięta przez wszystkich jako najsłabsza. Mówiono że Czesław Michniewicz znowu miał szczęście. Tyle że w eliminacjach prowadził nas już jego następca, a w końcówce kolejny trener. Jak skończyliśmy pamiętamy, z aż trzema porażkami: w Pradze, Kiszyniowie i Tiranie. To już zamknięty temat, ale wart przypomnienia. Piłka, jak życie, uczy pokory i warto o tym pamiętać w przededniu arcyważnego meczu z Estonią.


To, że rywal jest na odległym miejscu w rankingu FIFA, dopiero 123 miejsce, nie ma tutaj żadnego znaczenia. Rankingi nie grają, a liczy się tylko to co na piłkarskiej murawie. A na tej trzeba udowodnić swoją wartość.


Trzeba mieć nadzieje, że po słabym zeszłym roku naszej kadry, teraz przyjdzie lepszy moment i znajdziemy się wśród 24 najlepszych europejskich reprezentacji. W mistrzostwach Starego Kontynentu gramy nieprzerwanie od 2008 roku i oby ta tendencja została podtrzymana. Wszystko oczywiście w rękach i nogach naszych piłkarzy.


Patrząc na powołania zaserwowanie przez Michała Probierza, widać, że kierował się aktualną formą zawodników. Owszem, obecność w kadrze Tarasa Romanczuka musi budzić zaskoczenie, ale pomijając słabość trenera do piłkarzy Jagiellonii, to zawsze może się wybronić tym, że zespół z Białegostoku jest przecież póki co niekwestionowanym liderem ekstraklasy, który kto wie czy w maju – patrząc na słabość rywali – nie będzie świętował swojego pierwszego, historycznego mistrzostwa Polski.


Jeszcze przed przyjazdem na zgrupowanie nasi piłkarze pytani o szanse w barażach zgodnie mówili, że awans na mistrzostwa Europy to obowiązek. Miejmy nadzieję, że słowa i deklaracje przekują w czyny. Rok temu pytani o przyczyny słabej gry i fatalnych wyników, sami za bardzo nie wiedzieli co mówić. Nie szło i tyle. Oby teraz było inaczej. Potrzebna jest pewność siebie i przekonanie, że stać nas na pokonywanie kolejnych przeszkód, nie tylko tych w barażach z Estonią, a potem Walią czy Finlandią, ale także już podczas Euro, gdzie na zwycięzcę ze ścieżki A baraży o ME czekają: wicemistrz świata Francja, Holandia oraz Austria. Obyśmy mieli okazję do mierzenia się z tymi rywalami w czerwcu, bo jeśli nie…


Bo jeśli nie, to nie chciałbym być w skórze naszych reprezentantów! Jasne, końca świata z tego powodu nie będzie, ale brak awansu odbije się z pewnością na kondycji naszego futbolu, związku i oczywiście samej reprezentacji, którą będą czekały głębokie zmiany. Wszyscy wiedzą, jaki wózek ciągną i oby wspólny zwycięski efekt był widoczny najpierw w czwartek wieczorem, a potem we wtorek 26 marca.