To był wyjątkowo emocjonujący wieczór dla Tomasza Foszmańczyka, symbolu odbudowy Ruchu w ostatnich latach. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Z Bogiem, Fosa

Tomasz Foszmańczyk po raz ostatni wyprowadził Ruch jako kapitan. Koledzy postarali się o odpowiednie pożegnanie, pokonując Cracovię. Bohaterem został Soma Novothny.


Przed pierwszym gwizdkiem nie mogło zabraknąć oficjalnych podziękowań dla „Fosy”, którzy otrzymał od zarządu pamiątkową koszulkę. Potem jednak szybko wrócił do szatni, by po raz ostatni w swojej karierze wyprowadzić „Niebieskich” na boisko. Po 10 minutach chorzowianie utworzyli szpaler i podziękowali swojemu kapitanowi. Najstarszego zawodnika w kadrze zastąpił najmłodszy, Bartłomiej Barański. Na świat przyszedł 9 października 2006 roku, kiedy 20-letni Foszmańczyk... miał już za sobą debiut w seniorskim futbolu.

Nie zabrakło też podziękowań ze strony kibiców. Były przyśpiewki, transparenty, na czele z tym głównym – „Z Bogiem, Fosa” – nawiązującym do tradycyjnego okrzyku kapitana „Niebieskich”, wieńczącego jego przedmeczowe przemowy. Koledzy zrobili na boisku to, co do nich należało. Zasłużenie pokonali Cracovię 2:0, a dubletem popisał się Soma Novothny. Tuż przed przerwą wykorzystał precyzyjne dośrodkowanie Miłosza Kozaka i natychmiast pobiegł do Foszmańczyka, żeby go uściskać. Gospodarze nie ukrywali, że zwycięstwo z „Pasami” dedykują właśnie jemu. Węgier wynik ustalił w końcówce. Michał Feliks uprzedził Virgila Ghitę, podał Novothny'emu, a ten, stając oko w oko z bramkarzem, nie pomylił się. Rezultat zresztą powinien być wyższy. Statystyka goli oczekiwanych w przypadku Ruchu wyraźnie przekroczyła 3, a sam Novothny mógł skompletować hat trick. W drugiej połowie okazje mieli też Barański oraz rezerwowy Łukasz Moneta (dwie), próbowali także inni, ale opuszczający Cracovię po 5 latach Lukas Hrosso już nie skapitulował. Ostatnie spotkanie „Niebieskich” w ekstraklasie obejrzało ponad 18 tysięcy kibiców.

Piotr Tubacki



GŁOS TRENERÓW

Tomasz JASIK (asystent): - Gratulacje dla Ruchu, który wygrał zasłużenie. Był lepszą drużyną, lepiej dysponowaną. Jeśli chodzi o nas, to ładunek emocjonalny, który mieliśmy tydzień temu (wygrana 2:0 z Rakowem dająca utrzymanie – red.), mocno eksplodował. W Chorzowie nie dojechał „mental”. Nie byliśmy tą drużyną, którą chcielibyśmy być w następnym sezonie, zwłaszcza w kolejnych meczach po zwycięstwie.

Janusz NIEDŹWIEDŹ: -To był mecz dla naszego kapitana, który skończył karierę. To był nasz główny cel, aby wygrać – również dla naszych kibiców, którzy poza trzema hitowymi starciami tej wiosny zjawili się w najwyższej liczbie, aby nas wspierać do końca. Bardzo im dziękujemy. Nie było łatwo wyjść na boisko, jeśli nie ma się głównego celu, który trzymał jeszcze kilka zespołów. My graliśmy o inne, mniejsze, ale również ważne. Pomijając pierwsze 20-30 minut drużyna wykazała się determinacją i odniosła zasłużone zwycięstwo, a mogło być jeszcze okazalsze.