Xavi miał nosa
Swoimi dwoma golami Raphinha poprowadził Barcelonę do zwycięstwa. Fot. PAP/EPA
Xavi miał nosa
Do zwycięstwa Barcelona potrzebowała wsparcia z ławki rezerwowych.
Barcelona w ostatnim czasie musiała zmagać się z problemami kadrowymi. Jeszcze przedwczoraj niepewny był udział w spotkaniu z PSG Frenkiego de Jonga oraz Pedriego. Obaj oczekiwali na zgodę lekarza i ostatecznie ją otrzymali. Holender znalazł się nawet w wyjściowej 11 wybranej przez Xaviego. Hiszpan natomiast rozpoczął zmagania na ławce rezerwowych.
Pewni przyjezdni
Te dwie dobre wiadomości być może miały wpływ na to, jak „Duma Katalonii” prezentowała się w I połowie starcia. Na Parc des Princes gospodarze z Paryża zostali pozbawieni swoich największych atutów. Hiszpańska drużyna utrzymywała się przy piłce i oczekiwała na błędy obrony gospodarzy. Długo zresztą nie musiała czekać, bo po raz pierwszy linia defensywy oraz bramkarz Gianluigi Donnarumma pomylili się już w 6 minucie. Po długim podaniu Marca-Andre ter Stegena w sytuacji sam na sam znalazł się Raphinha, ale sporo szczęścia dopisało włoskiemu golkiperowi.
Donnarumma nie był w najlepszej dyspozycji, a to był pierwszy sygnał, który udowodnił Barcelonie, że jeszcze w pierwszej połowie może wyjść na prowadzenie. Choć mecz toczył się w spokojnym tempie, to co chwilę Barcelona próbowała swoich sił. W końcu w 37 minucie Raphinha wpisał się na listę strzelców. Swój udział przy golu miał Robert Lewandowski, który otrzymał podanie w pole karne od Lamine Yamala. Polak na tyle przeszkodził w interwencji – wydaje się, że zbyt pochopnej – Donnarummie, że ten odbił piłkę wprost pod nogi Brazylijczyka, który nie miał prawa chybić. Pewnie trafił między słupki niepilnowanej bramki.
Szybkie ciosy
Luis Enrique zauważył, że jego drużyna nie radzi sobie najlepiej, więc od razu po zmianie stron dokonał zmiany. Bradley Barcola zastąpił Marco Asensio. Wraz ze zmianą przyszła także motywacja PSG, które wyrównało w 49 minucie. Po małym zamieszaniu w polu karnym piłka trafiła do Ousmane’a Dembele. Francuz ograł rywali i posłał atomowe uderzenie, które nie pozostawiło ter Stegenowi złudzeń. Co więcej, już 3 minuty później paryżanie byli na prowadzeniu. Wystarczyło im kilka podań, żeby rozmontować obronę Barcelony. Świetne podanie prostopadłe Fabiana Ruiza wykorzystał Vitinha i w ten sposób, w niecałe 180 sekund, podopieczni Luisa Enrique znaleźli się w doskonałym położeniu.
Przydatni dublerzy
Dwa błyskawiczne ciosy nie zabiły meczu. Barcelona, choć podłamana, nie miała zamiaru się poddawać. Pokazała to w 62 minucie, chwilę po tym, jak na murawie pojawił się Pedri. Hiszpański pomocnik posłał genialne podanie za linię obrony, a piłkę przejął Raphinha. Brazylijczyk po raz drugi w tym spotkaniu nie pomylił się i dzięki niemu Katalończycy znów byli w grze.
Jak się okazało, rezerwowi w tym meczu odgrywali niezwykle ważną rolę. W 75 minucie na murawie pojawił się Andreas Christensen. Od jego wejścia na boisko minęły ledwie dwie minuty, a już pokonał Donnarummę. Duńczyk wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i uderzeniem głową, z bardzo bliskiej odległości, wyprowadził Barcę na prowadzenie 3:2. Choć do ostatniego gwizdka pozostało kilkanaście minut, PSG nie miało już pomysłu na to, jak po raz kolejny doprowadzić do remisu. „Duma Katalonii” w pełni zasłużenie sięgnęła po zwycięstwo.
Kacper Janoszka
PSG – FC Barcelona 2:3 (0:1)
0:1 – Raphinha (37), 1:1 – Dembele (48), 2:1 – Vitinha (51), 2:2 – Raphinha (62), 2:3 – Christensen (88)
PSG: Donnarumma – Marquinhos, L. Hernandez, Beraldo, Mendes – Lee (61. Zaire-Emery), Vitinha, F. Ruiz (85. G. Ramos) – Dembele, Asensio (46. Barcola), Mbappe. Trener Luis ENRIQUE.
BARCELONA: ter Stegen – Kounde, Araujo, Cubarsi, Cancelo – S. Roberto (61. Pedri), de Jong (75. Christensen), Guendogan (85. F. Lopez) – Yamal (61. J. Felix), Lewandowski, Raphinha (75. F. Torres). Trener XAVI.
Sędziował Anthony Taylor (Anglia). Widzów 47470 Żółte kartki: Vitinha, Beraldo – S. Roberto, Cubarsi, Christensen, F. Lopez.