Wzruszam się na myśl o Szombierkach
rozmowa z Wiesławem Surlitem, mistrzem Polski z 1980 roku
– Pięknych wspomnień z tego okresu mam mnóstwo. Po pierwsze: samo przejście było niecodzienne. W Widzewie grałem w II lidze, a po awansie straciłem miejsce. Nie chciałem być rezerwowym, nie zasługiwałem na to i przytrafiło się szczęście. Szombierki akurat szukały bramkarza. Miałem pojechać na obóz do Kokotka, ale pod blokiem czekali na mnie wysłannicy ŁKS-u, którzy postanowili przebić ofertę. Nie zdecydowałem się na ich propozycję i pojechałem na obóz Szombierek. Trener Hubert Kostka od razu wziął mnie na łąkę, żeby sprawdzić, co potrafię (trener Kostka mówił potem, że wystarczyło mu pięć czy sześć strzałów, żeby wiedzieć, że ma klasowego bramkarza – przyp. pacz). Zostałem w Szombierkach i nigdy tego nie żałowałem.
Po drugie: udało mi się zanotować niezwykłą passę. Trener Kostka mi zaufał, a ja odpłacałem się, jak mogłem najlepiej. Od lata 1978 do lata 1983 roku, czyli przez pięć sezonów, stałem w bramce w każdym ligowym meczu, od początku do końca (oznaczało to 13 500 minut gry bez przerwy – przyp. pacz). Broniło mi się świetnie, choć oczywiście nic za darmo. U trenera Kostki liczyła się prawdziwa ciężka praca, bez tego nikt nie miał szans na miejsce w tej drużynie. Przepracowałem mnóstwo godzin, szlifując chwyt. Stałem przed ścianą i klepałem o nią piłkę. Dziesięć razy lewą ręką, dziesięć prawą, dziesięć oburącz. Można było zwariować, ale trener wiedział, co robi. No i... potrafił przypilnować. Zajmował się treningiem z drużyną, ale kiedy na chwilę przestawałem, od razu krzyczał: „Wieeesiek, ćwicz!”. Dzięki tym ćwiczeniom byłem dobrze przygotowany i frajerskich bramek nie puszczałem. Cała ekipa trenerska była zresztą świetna, bo oprócz Kostki jeszcze Alojzy Łysko i Stasiu Cygan...
Po trzecie: zdobyłem mistrzostwo Polski. To było dla całej społeczności wielkie wydarzenie. Odszedłem z Widzewa, który miał wtedy świetną drużynę, a i tak zostałem mistrzem wcześniej. Jednak tylko o rok. W 1981 łodzianie, wśród nich mój brat Krzysiek (piłkarz słynny z niezwykle mocno bitych strzałów z dystansu, coś jak potem na Śląsku Roman Szewczyk – przyp. pacz.), też zdobyli mistrzostwo.
Po czwarte: zasmakowałem z Szombierkami gry w europejskich pucharach. W wyjazdowym meczu z Feyenoordem obroniłem karnego, do dziś mam to w pamięci. Obroniłem piłkę, która szła w róg, miałem satysfakcję.
Piłkarze tamtej drużyny byli świetni, w każdej formacji był ktoś. Dlaczego byliście tacy silni?
– Rzeczywiście umieliśmy grać w piłkę i byliśmy dobrze przygotowani pod względem fizycznym. No i rzeczywiście były w drużynie utalentowane chłopaki. Zjawiskowy napastnik Romek Ogaza, potem dołączył do niego Grzesiu Kapica, który został królem strzelców ekstraklasy. Wszechstronny Rudek Wojtowicz albo niesamowity Jasiu Byś, który neutralizował najgroźniejszych rywali. Przed meczem z Widzewem mówię mu: – Jasiu, będziesz grał na mojego brata Krzyśka, uważaj. A on na to: – Jo se poradza! Prawda jest taka, że rzeczywiście radził sobie świetnie.
Mistrzami zostaliśmy, zanim skończył się sezon. Pamiętam ostatni mecz u siebie, ze Śląskiem, kiedy wszystko było już wiadomo. Akurat zdarzyło się oberwanie chmury. Tuż przed przerwą sędzia (Alojzy Jarguz, który dwa lata wcześniej jako pierwszy polski arbiter sędziował na mundialu – przyp. pacz) zarządził, że schodzimy do szatni. Przerwa trwała 70 minut. Potem dokończyliśmy mecz, w którym piłka... pływała po wodzie na murawie. Przegraliśmy, ale to nie miało już znaczenia.
Jak Szombierki radziłyby sobie w dzisiejszej piłce ligowej?
– Myślę, że byłoby ciężko, bo futbol poszedł do przodu, rozwinął się pod każdym względem. Jestem jednak przekonany, że wstydu byśmy się nie najedli.
Czegoś pan żałuje?
– Jedynie tego, że tak rzadko mogę się z kolegami z tamtych lat widzieć. Kilka miesięcy temu los sprawił, że pojawiłem się na Śląsku, mogłem przyjść na mecz Szombierek. Zauważył mnie spiker Jacek Błasiak i przez mikrofon obwieścił moją obecność. Kibice przywitali mnie uśmiechem i brawami, nawet ci młodsi, którzy siłą rzeczy nie mogą tamtego mistrzostwa pamiętać. Było mi bardzo miło. Trzymam za Szombierki kciuki i żałuję, że grają niżej (obecnie są liderem w IV lidze – przyp. pacz). Szkoda, że z okazji 45-lecia tamtego mistrzostwa nie udało się spotkać z kumplami, z którymi współtworzyłem tamtą drużynę. Muszę panu powiedzieć, że wzruszam się na myśl o Szombierkach.
Rozmawiał Paweł Czado
WIESŁAW SURLIT
Ur. 14 lutego 1949 r. Kluby: Włókniarz Zelów, ŁKS Łódź (do 1971), Orzeł Łódź (1971- 72), Legia Warszawa (1972), Widzew Łódź (1973-77), Szombierki Bytom (1978-83), Korona Kielce (1985-86), GKS Bełchatów (1986-88), Bzura Ozorków (1988-90). Mistrzostwo Polski z Szombierkami w sezonie 1979/80. Rozegrał wtedy wszystkie 30 ligowych meczów od pierwszej do ostatniej minuty. Tak zresztą było przez pięć sezonów: od 1978 do 1983 nie opuścił ligowej bramki Szombierek nawet na minutę!
CZERWIEŃ BURGUNDZKA
Po zdobyciu mistrzostwa piłkarze Szombierek świętowali z rodzinami w Domu Kawalera w Świerklańcu. Trzech zawodników w uznaniu zasług dostało talony na samochód: Wiesław Surlit, Roman Ogaza i Rudolf Wojtowicz. Zamówienie zrealizowali w Polmozbycie przy katowickim Rondzie. Czekały na nich polonezy. Ogaza i Wojtowicz wzięli białe, natomiast Surlit miał inny pomysł: wyjechał wozem w kolorze czerwieni burgundzkiej.
MECZE MISTRZOWSKIEJ DRUŻYNY
I kolejka Wisła Kraków - Szombierki Bytom 4:0 (2:0)
II kolejka Szombierki - Górnik Zabrze 3:1 (2:1) Bramki: Byś, Ogaza, Kwaśniowski
III kolejka Ruch Chorzów - Szombierki 0:1 (0:1) Bramka: Ogaza
IV kolejka Szombierki - Polonia Bytom 1:1 (0:0) Bramka: Sroka
VI kolejka Szombierki - Widzew Łódź 3:0 (0:0) Bramki: Nagiel - 2, Ogaza
VII kolejka Lech Poznań - Szombierki 0:1 (0:0) Bramka: Janik
V kolejka (mecz rozegrany w późniejszym terminie) Zawisza Bydgoszcz - Szombierki Bytom 0:3 (0:1) Bramki: Janik, Nagiel, Wojtowicz
IX kolejka Szombierki - Zagłębie Sosnowiec 1:0 (1:0) Bramka: Kwaśniowski
VIII kolejka (mecz rozegrany w późniejszym terminie) Szombierki - Stal Mielec 2:1 (1:0)
X kolejka Odra Opole - Szombierki 1:2 (0:1) Bramki: Byś, Ogaza
XI kolejka GKS Katowice - Szombierki 0:2 (0:1) Bramki: Nagiel, Wojtowicz
XII kolejka Arka Gdynia - Szombierki 1:0 (1:0)
XIII kolejka Szombierki - ŁKS Łódź 1:2 (0:0) Bramka: Nagiel
XIV kolejka Śląsk Wrocław - Szombierki 4:0 (3:0)
XV kolejka Szombierki - Legia Warszawa 5:0 (3:0) Bramki: Ogaza - 3, Nagiel, Sroka
XVI kolejka Szombierki - Wisła 1:1 (1:1) Bramka: Nagiel
XVII kolejka Górnik - Szombierki 2:2 (0:0) Bramki: Wojtowicz - 2
XVIII kolejka Szombierki - Ruch 3:0 (2:0) Bramki: Herisz, Sroka, Ogaza
XIX kolejka Polonia - Szombierki 0:2 (0:0) Bramki: Herisz- 2
XX kolejka: Szombierki - Zawisza 1:0 (0:0) Bramka: Ogaza
XXI kolejka Widzew - Szombierki 2:0 (0:0) Jedną z bramek dla gospodarzy zdobywa brat Wiesława Surlita - Krzysztof
XXII kolejka Szombierki - Lech 0:0
XXIII kolejka Stal - Szombierki 0:0
XXIV kolejka Szombierki - Odra 3:0 (1:0) Bramki: Herisz, Ogaza - 2
XXV kolejka Zagłębie - Szombierki 0:0
XXVI kolejka Szombierki - GKS 3:2 (0:0) Bramki: Mierzwiak, Skiba, Wojtowicz
XXVII kolejka Szombierki - Arka 1:0 (1:0) Bramka: Nagiel
Między XXVII a XVIII kolejką Szombierki zostają mistrzem Polski. Jak to możliwe? Legia przegrywa zaległy mecz z ŁKS-em. Na trzy kolejki przed końcem Zieloni mieli 7 punktów przewagi nad Śląskiem oraz 8 - nad Legią, Widzewem i Odrą (wtedy zwycięstwo dawało dwa punkty).
XXVIII kolejka ŁKS - Szombierki 0:0 XXIX kolejka Szombierki - Śląsk 1:2 (0:1) Bramka: Nagiel
XXX kolejka Legia - Szombierki 2:0
