Wzór do naśladowania
Pogoń Grodzisk Mazowiecki wyłamuje się z wszelkich schematów. Okazuje się, że za niewielkie pieniądze, do tego stawiając na młodzież, można efektownie wygrywać.
Pogoń Grodzisk Mazowiecki pod wodzą Piotra Stokowca jest prawdziwą rewelacją I ligi. Fot. Artur Kraszewski/PressFocus
POGOŃ GRODZISK MAZOWIECKI
Takie historie lubimy. Drużyna zbudowana z samych Polaków, z czego czterech w pierwszym składzie to młodzieżowcy, ogrywa 3:2 krezusów za grube miliony z Wieczystej Kraków. Mało? Wszystkie gole dla Pogoni Grodzisk Mazowiecki w poniedziałek zdobyli zawodnicy do 21 lat! Mały klub spod Warszawy dokonuje w tym sezonie wielkich rzeczy. Beniaminek nie tylko ogrywa teoretycznie zdecydowanie lepszych i bogatszych od siebie, ale robi to dodatkowo w imponującym stylu, przy znaczącym udziale utalentowanej polskiej młodzieży. – To jak na loterii, najpierw trzeba puścić los i spróbować grać młodymi. Robiłem to w zasadzie przez cała moją trenerską karierę – odpowiada trener Piotr Stokowiec, gdy pytamy go o receptę na tak dobrą grę jego drużyny.
Inwestycja w młodych
Zdaniem szkoleniowca to, co obecnie realizują w Grodzisku Mazowieckim, powinno stać się wzorem do naśladowania również w innych częściach kraju. Trenerzy przeważnie boją się jednak szerzej postawić na młodych zawodników. – Ten temat jest mocno zaniedbywany. Nikt za bardzo nie chce się za to zabrać, bo to jest wartość niewymierna i odłożona w czasie, w dodatku ze słabą stopą zwrotu w pierwszym okresie. To tak jak w życiu, nie wszystko się od razu opłaca, ale w niektóre rzeczy po prostu warto inwestować. Grając młodymi czasami wynik może się zachwiać, ale warto. Czuję ogromną satysfakcję z tego, że potrafimy wygrywać choćby takie mecze, jak ostatni z Wieczystą, gdzie nie było w tym żadnego przypadku, wszystko w naszej grze mamy wypracowane – mówi wyraźnie dumny ze swojej drużyny trener.
– Gramy intensywnie, mając przy tym dużo jakości. Wypadło nam dwóch czołowych zawodników środka pola – Igor Korczakowski i Jakub Adkonis, ale inni wchodzą i też pokazują charakter. Czuć atmosferę i energię w naszej szatni. Oni chcą zajść jak najwyżej, są zaangażowani w to, co robią. Taka drużyna zyskuje dzięki temu wielu sympatyków w całym kraju. Namawiam innych na takie projekty stawiania na młodych, którzy często są niedoceniani. Trzeba ich wprowadzać mądrze, dawać zaufanie i być konsekwentnym, a nie przy pierwszym niepowodzeniu wywracać wszystko do góry nogami. Młodzi za zaufanie potrafią się odwdzięczyć. Zachowując wszelkie proporcje, widzę sporo podobieństw naszej drużyny do kadry U-21 Jerzego Brzęczka – mówi Stokowiec.
Ze wsparciem Legii
Po awansie do I ligi Pogoń mocno zacieśniła współpracę z Legią Warszawa, bez której gra na poziomie zaplecza ekstraklasy mogłaby być niemożliwa. Stołeczni wspierają grodziszczan finansowo, w zamian mogą ogrywać zawodników na wysokim poziomie rywalizacji. To trójstronna umowa z udziałem gminy Grodzisk Mazowiecki, ponieważ ośrodek treningowy Legii znajduje się właśnie na jej terenie. – To wspólny, długofalowy projekt pilotażowy dla młodych, choć w naszej drużynie nie grają wyłącznie tacy zawodnicy i nie tylko z Legii, ale też z innych klubów. Są też starsi, którzy czują ducha szatni, jak Paweł Kieszek, Rafał Adamski czy Damian Jaroń. Nie chwaląc się, wielu młodych zawodników udało mi się wprowadzić do drużyny. Gra na tym poziomie daje im 2-3 lata do przodu w porównaniu, gdyby mieli grać w CLJ czy niższych ligach – nie ma wątpliwości trener Pogoni.
Celują w księżyc
Po 14. kolejkach Pogoń zajmuje rewelacyjne trzecie miejsce w tabeli, ustępując jedynie potęgom na tym poziomie rozgrywkowym – Wiśle oraz Śląskowi. Do wrocławian, a co za tym idzie - do miejsca dającego bezpośredni awans do ekstraklasy, traci zaledwie dwa punkty. – Stosujemy metodę małych kroków. Na razie chcemy przede wszystkim zapewnić sobie utrzymanie. Z przymrużeniem oka mogę powiedzieć, że Wisła i Śląsk nam trochę uciekają, ale teraz nie daliśmy im odskoczyć. A tak na poważnie -to projekt, który przede wszystkim ma rozwijać młodych zawodników. Celujemy w księżyc, a najwyżej wylądujemy między gwiazdami – kończy Stokowiec.
Mariusz Rajek
