Wzięła się, kurde, w garść
Paralimpiada w Paryżu dobiegła końca - reprezentanci Polski spisali się w niej o niebo lepiej niż wcześniej ich koleżanki i koledzy na igrzyskach olimpijskich.
W piątek późnym wieczorem po złoto w skoku w dal sięgnęła Karolina Kucharczyk, w sobotę nasz dorobek powiększyły - o złoto Karolina Pęk w tenisie stołowym oraz o srebro Renata Śliwińska w pchnięciu kulą.
Trzecie złoto
Skoczkini w dal Karolina Kucharczyk została mistrzynią w klasie T20. To jest jej trzeci trzeci złoty medal, po sukcesach w Londynie w 2012 i w Tokio w 2021 roku. W 2016 w Rio de Janeiro zajęła 2. miejsce.
Do zwycięstwa wystarczył jej wynik 5,82 m, o 21 cm gorszy od jej rekordu paralimpijskiego z Tokio. Druga w konkursie Brazylijka Zileide Cassiano da Silva uzyskała 5,76, a trzecia Turczynka Fatma Dalma Altin - 5,73.
- Nie wiem, ilu było widzów na Stade de France, ale niesamowicie było skakać przy tylu tysiącach dopingujących kibiców. Czułam się, jakbym znów była w Londynie w 2012 roku. No tylko, że tam byłam młodsza, a teraz ciąży mi PESEL, mam już 33 lata, za sobą historię kontuzji, dwa razy naderwałam dwugłowy w tym roku, zarówno lewy, jak i prawy. Prawie nie startowałam, nawet nie wiedziałam do końca, w jakiej tu będę formie. Po prostu masakra. Więc nie mam zamiaru narzekać, że te skoki nie były najdłuższe. Ważne, że dały ten najcenniejszy medal - powiedziała Kucharczyk, cytowana w komunikacie Polskiego Komitetu Paralimpijskiego.
Jeszcze większy stres
Narzekała, że kiepsko zaczęła. Nie mogła się wbić w rozbieg, tak jakby go źle „obiegała”. Po pierwszym skoku trener rzucił jej z trybun, że powinna była skoczyć ponad 6 metrów, bo dobre półtorej stopy zostawiła przed dechą. A skoczyła tylko 5,52 m. Po pierwszej kolejce lepsze były trzy zawodniczki. Potem 15 minut musiała czekać na kolejny skok i „ostygła”.
- W końcu sama mówię do siebie: „Karola, ty weź się, kurde, w garść”. Pomogło. Bo wcześniej chyba za bardzo chciałam skoczyć te sześć metrów i strasznie tyłek zostawiałam na piasku - opowiadała Kucharczyk.
W drugiej próbie skoczyła 5,70 m, w trzeciej 5,78, a w czwartej dołożyła jeszcze cztery centymetry. Na ten wynik nie było mocnych. Kucharczyk wkrótce mogła się już cieszyć, że ma trzecie złoto igrzysk. I że synkowi, Kacprowi, będzie mogła powiedzieć, że od jego urodzenia 7 lat temu mama wciąż jest niepokonana.
- Dobrze, że mam już za sobą ten stres i rollercoaster. A za trzy tygodnie czeka mnie jeszcze większy, bo… wychodzę za mąż! Kim jest ten farciarz? To Marek Urbański. Właśnie się zastanawiam, czy będę startować jako Karolina Urbańska, czy nadal Kucharczyk. A może on by zmienił nazwisko na moje? W końcu kto tu jest bardziej znany w świecie? No ale wiadomo, to facet, męska duma, ego itd. - żartowała.
Dodała, że choć może i ten trzeci złoty medal zdobyła najgorszymi, bo najkrótszymi skokami, to po zdecydowanie najbardziej katorżniczych treningach. Ten w Paryżu kosztował ją najwięcej pracy.
- Dlatego bardzo go doceniam. I to, że wywalczyłam go przed tą fantastyczną publicznością, która mnie niosła. Bez porównania z pustymi trybunami w Tokio. Co prawda ona na chwilę jakoś ucichła, aż sama ją pobudzałam. I to było super, że była między nami relacja – mówiła.
Czy narzekanie na PESEL oznacza, że nie jest jeszcze pewna startu za cztery lata w Los Angeles? Przecież Barbara Bieganowska-Zając, która w piątek wygrała bieg na 1500 m, jest o 10 lat starsza i zapowiada, że będzie w USA walczyć o szósty złoty medal.
- Sęk w tym, że na 1500 m liczy się wytrzymałość i można startować nawet do pięćdziesiątki. W skoku w dal potrzebna jest szybkość, a ta szybko zniknie. Daję sobie jeszcze dwa, trzy lata startów i zobaczymy - podsumowała.
Kolekcjonerka przy stole
Karolina Pęk zdobyła w sumie w Paryżu trzy medale, ale ten sobotni – w singlu w kategorii WS9 - bez wątpienia jest najcenniejszy, bo nie dość, że złoty (dwa poprzednie były brązowe - z Piotrem Grudniem w mikście XD17 oraz z Natalią Partyką w deblu WD20) - to jeszcze wywalczony w dramatycznych okolicznościach. W finale Polka pokonała niemal dwukrotnie starszą Chinkę Guiyan Hiong 3:2 (11:7, 2:11, 4:11, 13:11, 11:8).
W decydującym secie Polka przegrywała już 4:7, by objąć prowadzenie 9:7. Pęk wykorzystała pierwszą piłkę meczową i... się rozpłakała.
Wcześniej, w ćwierćfinale, Pęk wygrała z Chinką Jingdian Mao 3:0 (11:6, 11:9, 12:10), a w półfinale z Węgierką Alexą Szvitacs 3:0 (11:7, 11:8, 11:7).
W sumie w tenisie stołowym Biało-Czerwoni Biało-czerwoni wywalczyli w Paryżu osiem medali, w tym cztery złote.
Srebro na licytację
W sobotę na podium stanęła Renata Śliwińska, która wywalczyła srebrny medal w pchnięciu kulą w klasie F40 . Polka uzyskała odległość 9,00 m. To jej najlepszy rezultat w sezonie.
Triumfowała Holenderka Laura Baars, która już w pierwszej próbie uzyskała zwycięski wynik 9,10 m, najlepszy w jej karierze. Śliwińska, złota medalistka igrzysk w Tokio, pchnęła na odległość 9,00 m w drugim podejściu. Brąz wywalczyła Raja Jebali z Tunezji z wynikiem 8,66 m.
28-letnia Śliwińska sięgnęła po złoto w tej konkurencji trzy lata temu w Tokio. - Z jednej strony trochę boli, że nie obroniłam złota, ale z drugiej przecież nikt mi go nie odbierze, a srebro to też wielkie osiągnięcie. Do tego pchnęłam kulą najdalej w sezonie, w tym roku jeszcze nie udało mi się przebić dziewięciu metrów na zawodach - skomentowała.
W Skwierzynie tradycyjnie rodzina, sąsiedzi i znajomi wspólnie oglądali jej występ. Znów powstała Strefa Kibica, tym razem w nowo wybudowanej hali sportowej.
Śliwińska zapowiedziała, że srebro z Paryża przekaże na licytację dla Anastazji Zabrockiej z jej rodzinnej miejscowości. Dziewczynka przeszła już sześć operacji ratujących życie, ma czterokończynowe porażenie mózgowe, padaczkę, uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego i wymaga nieustannej rehabilitacji.
- Mój szwagier pracuje w piekarni z babcią tej dziewczynki. Już od jakiegoś czasu oddaję nagrody czy koszulki startowe na jej leczenie. Niech ten medal chociaż odrobinę przyczyni się do poprawy losu jej i tej rodziny – uzasadniła Śliwińska.
Karolina Pęk wywalczyła złoto po pojedynku, który przejdzie do historii. Fot. PAP/EPA
12 MILIONÓW biletów sprzedano na igrzyska olimpijskie i paralimpijskie w Paryżu. Tym samym został pobity rekord frekwencji ustanowiony w 2012 roku w Londynie.
Podczas igrzysk w Paryżu na zawody olimpijskie sprzedano około 9,5 mln biletów, natomiast na paralimpijskie - 2,5 mln.
Czołówka klasyfikacji medalowej:
Zł |
sr |
br |
razem |
|
1. Chiny |
94 |
76 |
50 |
220 |
2. Wielka Brytania |
49 |
44 |
31 |
124 |
3. USA |
36 |
42 |
27 |
105 |
4. Holandia |
27 |
17 |
12 |
56 |
5. Brazylia |
25 |
26 |
38 |
89 |
6. Włochy |
24 |
15 |
32 |
71 |
7. Ukraina |
22 |
28 |
32 |
82 |
8. Francja |
19 |
28 |
28 |
75 |
9. Australia |
18 |
17 |
28 |
63 |
10. Japonia |
14 |
10 |
17 |
41 |
11. Niemcy |
10 |
14 |
25 |
49 |
12. Kanada |
10 |
9 |
10 |
29 |
13. Uzbekistan |
10 |
9 |
7 |
26 |
14. Iran |
8 |
10 |
7 |
25 |
15. Szwajcaria |
8 |
8 |
5 |
21 |
16. Polska |
8 |
6 |
9 |
23 |
17. Hiszpania |
7 |
11 |
22 |
40 |
18. Indie |
7 |
9 |
13 |
29 |
19. Kolumbia |
7 |
7 |
14 |
28 |
20. Belgia |
7 |
4 |
3 |
14 |