Frantiszek Plach w ostatnich meczach nie był w stanie uchronić Piasta przed stratą punktów. Fot. Artur Kraszewski/PressFocus


Wziąć się w garść

Tej wiosny przy Okrzei nie zgadza się nic - ani styl gry, ani wyniki, ani miejsce w tabeli. Jeśli Piast nie zacznie wygrywać, to nawet o utrzymanie może być ciężko.


Gliwiczanie już nawet nie mogą liczyć na to, że trio beniaminków praktycznie samo się zdegraduje. Puszcza Niepołomice punktuje nieźle i ma tylko 3 „oczka” straty do Piasta. W dodatku dojdzie jeszcze do bezpośredniego spotkania obu drużyn. Niby gliwiczanie mają utrzymanie na wyciągnięcie ręki, ale kibiców klubu z Okrzei wiele może martwić.


Kompletnie bezzębi

Ten temat ciągnie się jak brazylijska telenowela, ale fakt jest taki, że napastnicy nie dają tego, czego się od nich oczekuje w pierwszej kolejności, czyli goli. Kamil Wilczek przez większość jesieni borykał się ze zdrowiem, a teraz częściej jest zmiennikiem Fabiana Piaseckiego. „Piasek” ma tylko jednego gola. Strzelił go w meczu z Legią, gdzie nie wypadł źle, ale jego dorobek na pewno mógł być lepszy, bo okazji miał co najmniej kilka. Poza tym nie widać większej odmiany w ataku. W meczu z Widzewem Piasecki oddał najgroźniejszy strzał… bezpośrednio z rzutu wolnego. To dużo mówi. Tak jak to, że nadal najlepszym strzelcem gliwiczan jest Patryk Dziczek. Środkowy pomocnik jednak większość goli strzelił z rzutów karnych.


Podcięte skrzydła

Jeśli już jesteśmy przy pomocnikach, to nie tylko na papierze mogło się wydawać, że właśnie ta formacja znów będzie najmocniejsza w Piaście. W środku konkurencja jest spora, są piłkarze doświadczeni, ze sporymi umiejętnościami. Poza tym do gry wrócił reprezentant Macedonii Północnej Tihomir Kostadinow. Na skrzydłach szaleć mieli Michal Ameyaw, Damian Kądzior i Serhij Krykun. Ten pierwszy wypada najlepiej, ale brakuje mu regularności. Kądzior oprócz stałych fragmentów gry nie prezentuje formy z przeszłości. Krykun z kolei dobre miał tylko momenty, a ostatnio nie przypomina siebie sprzed kontuzji.


Zaczęło się od Greka

Jeszcze jesienią największą siłą Piasta była obrona. Niezależnie czy między słupkami stał Frantiszek Plach czy Karol Szymański, defensywa radziła sobie świetnie, o czym świadczyło najmniej straconych goli i liczba porażek. Gliwicki mur jednak zaczął się kruszyć od wyjęcia jednego elementu, czyli sprzedaży lewego obrońcy Aleksandrosa Katranisa do MLS. W dodatku duetowi stoperów, czyli Jakubowi Czerwińskiemu i Arielowi Mosórowi, zaczęły przytrafiać się błędy. Z kolei Arkadiusz Pyrka, którym do niedawna interesowały się kluby zagraniczne, również jakby zgasł. Gdy poskładamy te elementy, to zobaczymy obraz bylejakości, która z kolei przekłada się na brak punktów i taką, a nie inną sytuację w tabeli. - Musimy wziąć się w garść i walczyć o swoje. Pozostało 7 meczów i trzeba zrobić wszystko, żeby punktować - przyznał „Dziku” po ostatnim meczu w Łodzi. Trudno się z nim nie zgodzić, że teraz w Gliwicach liczy się już tylko utrzymanie ligowego bytu. Potem zmiany będą konieczne…

(KRIS)