Wytrzeźwiałka zamiast meczu
Dwaj polscy arbitrzy międzynarodowi jedną nieodpowiedzialną decyzją skreślili swoje kariery.
Tomasz Musiał i Bartosz Frankowski sprawili, że o polskich sędziach piłkarskich zrobiło się głośno. Nie rozreklamowali jednak swoich nazwisk udziałem w mistrzostwach świata czy Europy, a pijackimi wybrykami w Lublinie.
Jak poinformowało TVP Sport, arbitrzy zostali zatrzymani przez policję w nocy z poniedziałku na wtorek z powodu zniszczenia infrastruktury drogowej. Przez ulice miasta nieśli ukradziony znak drogowy. Badanie alkomatem potwierdziło, że obaj byli pijani, mieli nie mniej niż 1,7 promila alkoholu we krwi. Trafili do izby wytrzeźwień. Sytuacja była oburzająca nie tylko z powodu popełnienia wykroczenia (za które zostali ukarani mandatem), ale także ze względu na to, że we wtorkowy wieczór obaj mieli być sędziami VAR w spotkaniu Dynama Kijów – Rangers FC, które odbyło się właśnie w Lublinie. Gdy sprawa ujrzała światło dzienne, obaj zostali odsunięci od spotkania, a ich miejsce w wozie VAR zajęli Tomasz Kwiatkowski i Paweł Malec.
Próba tłumaczenia
We wtorek po południu, gdy już cały piłkarski świat słyszał o dwóch pijanych polskich sędziach, którzy ukradli znak, obaj (anty)bohaterowie zaczęli dzielić się swoimi przemyśleniami w mediach. Frankowski udzielił wywiadu w TVP Sport, który zaczął od słów skruchy. - W zasadzie do teraz próbuję znaleźć słowa, które dostatecznie oddadzą to, jak bardzo żałuję, że do tego zajścia doszło i jak bardzo jest mi przykro. Mam świadomość, że jednym takim występkiem przekreśliłem 22 lata pracy z gwizdkiem i budowania pozycji. Była to głupota, ułańska fantazja, nawet nie wiem, jakiego użyć określenia. Powinienem w spokoju przygotowywać się do meczu i nigdzie nie chodzić – przekazał arbiter.
Później opisał, jak wyglądało spotkanie z policją. - Panowie podjechali samochodem. Z tego co później przekazał mi jeden z policjantów, nasza eskapada została zauważona na monitoringu. Poproszono o interwencję. Chciałbym, aby to wybrzmiało, że nie zachowywaliśmy się w żaden sposób agresywnie. Były to głupie żarty. Nie podejrzewaliśmy, że to może zostać tak odebrane. Nie mieliśmy złych intencji. Ten znak to była idiotyczna zabawa… Teraz, jak patrzę na to wstecz, nie był to rozsądny pomysł – stwierdził.
Problemem jednak nie był sam ukradziony znak, a ilość spożytego alkoholu i moment zdarzenia – dzień meczowy.
Musiał natomiast wystosował oświadczenie, zacytowane przez portal „LoveKraków”. „To, do czego doszło, było z mojej strony nieodpowiedzialne oraz nieprofesjonalne, z czego doskonale zdaję sobie sprawę. Pragnę jedynie podkreślić, że nie było w moim zachowaniu żadnych aktów agresji, nie złamałem prawa, nie doszło też z mojej strony do żadnego niewłaściwego zachowania wobec funkcjonariuszy policji ani osób postronnych. Nie zostały mi postawione żadne zarzuty, zostałem natomiast faktycznie ukarany mandatem” – brzmiało oświadczenie krakowskiego arbitra.
Jednoznaczna sytuacja
Obaj sędziowie są gotowi na poniesienie konsekwencji wynikających z ich nocnych wybryków. Sprawą zajmuje się już odpowiedni organ PZPN, który we wtorek wydał specjalny komunikat. „Kolegium Sędziów PZPN dokona szczegółowej analizy sytuacji w związku z doniesieniami dotyczącymi niewłaściwego zachowania dwóch sędziów Ekstraklasy, którzy mieli pracować przy meczu eliminacji Ligi Mistrzów pomiędzy Dynamem Kijów oraz Rangers FC. W przypadku potwierdzenia się ww. informacji, Kolegium Sędziów zawnioskuje do Sekretarza Generalnego federacji o rozwiązanie kontraktów z sędziami. Sprawa zostanie również przekazana do Komisji Dyscyplinarnej PZPN, która może zdecydować o nałożeniu kolejnych konsekwencji dyscyplinarnych” – przekazano na oficjalnej stronie piłkarskiej centrali.
Z uwagi na przyznanie się do winy sędziów Musiała i Frankowskiego, sytuacja wydaje się jednoznaczna – ich kontrakty zostaną zerwane i przestaną oni pełnić funkcję arbitrów w meczach ekstraklasy.
Kacper Janoszka