Kamil Grosicki nie pomógł „Portowcom”, marnując rzut karny w sytuacji, gdy Zagłębie prowadziło jeszcze 1:0. Fot. Tomasz Folta/Press Focus


WYDARZENIE KOLEJKI


Wyścig żółwi

Komu najbardziej zależy na zdobyciu mistrzostwa Polski? Tego nie wie nikt.

 

Oczywiście jest to pytanie ironiczne, bo wiadomo, że w wyścigu o tytuł znajduje się aktualnie 6 zespołów. Jednak patrząc na ich dyspozycję w 2024 roku, można mieć spore wątpliwości co do tego, czy na pewno na to mistrzostwo zasługują. Z 15 możliwych do zdobycia punktów tylko połowa drużyn zgarnęła więcej niż pół – z tym że w przypadku Lecha i Rakowa w tej kwestii ponad wodę głowa wystaje ledwo co.

 

Dumni na Podlasiu

W minionej kolejce obejrzeliśmy pomór pretendentów. Ze swojej roli wywiązała się tylko Jagiellonia, która w Białymstoku pewnie ograła Śląsk Wrocław. W efekcie ponownie go wyprzedziła i objęła fotel lidera, mając z nim lepszy bilans spotkań bezpośrednich. – Najważniejsze jest to, żeby być zależnym tylko od siebie. Nie musimy patrzeć na inne zespoły, możemy skupić się wyłącznie na sobie. Mam nadzieję, że po przerwie na kadrę pozostaniemy na właściwych torach. Mamy jasno określony cel, aby koncentrować się tylko na najbliższych meczach. Czy jesteśmy liderem, czy wiceliderem, niczego to nie zmienia w naszej koncepcji gry – mówił po pokonaniu Śląska Bartłomiej Wdowik z „Dumy Podlasia”. Białostoczanie mogli się cieszyć tym bardziej, że punkty stracili pozostali kandydaci do tytułu.

 

Rośnie niecierpliwość

Oczywiście jednym z nich byli wrocławianie, którzy z całego top6 są w 2024 roku najgorsi. Zdobyli ledwie 4 punkty, strzelili tylko 3 gole. „Ciała” dał jednak również Raków. Nie minęło nawet 30 minut spotkania z beniaminkiem z Niepołomic, a częstochowianie prowadzili i grali w przewadze. Nie dowieźli jednak korzystnego wyniku do końca. Sami stracili Frana Tudora oraz gola w... doliczonym czasie. – Nie zamknęliśmy meczu, a były ku temu okazje i kończymy go z dużym niedosytem, który musimy przenieść na środowe spotkanie z Koroną – ocenił trener aktualnego mistrza Polski Dawid Szwarga. Kolejny na murawę wybiegł Lech. On miał zadanie znacznie bardziej skomplikowane, bo udał się na teren mocnego Górnika, trzeciej najsilniejszej ekipy po wznowieniu rozgrywek. Skończyło się 0:0, a niecierpliwość w Poznaniu robi się coraz większa.

 

Złapali zadyszkę

Jednym z najbardziej zaskakujących rozstrzygnięć była na pewno porażka Pogoni u siebie z Zagłębiem. Lubinianie rozegrali znakomite zawody, stąd też ich zawodnicy dominują w jedenastce weekendu „Sportu”. Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że „Portowcy” mogą zawojować wiosnę, bo najpierw wygrali 3 mecze ligowe, a następnie wyrzucili Lecha z Pucharu Polski. Potem jednak – jak reszta – złapali zadyszkę, zremisowali z Legią i ostatnio przegrali. Wciąż jest to najjaśniejszy punkt czołówki w 2024 roku, ale w minionej kolejce postanowili dotrzymać kroku pozostałym. Bo pierwszą porażkę zaliczyła też Legia. W samej końcówce przegrała z Widzewem, co oznacza, że w ostatnich 5 spotkaniach zdobyła tylko 6 punktów. Wokół trenera Kosty Runjaicia robi się nerwowo, coraz większa grupa fanów domaga się jego dymisji. W takich warunkach trudno będzie przywrócić mistrzostwo do Warszawy, ale... do jakiego miasta będzie łatwo?

 

Piotr Tubacki