Wyrok został wykonany
Mistrzowie Polski po raz drugi wygrali z Górnikiem i zameldowali się w finale. Zabrzan czeka walka o brązowy medal.
Gergo Fazekas poprowadził Nafciarzy do finału. Fot. Lukasz Sobala/ PressFocus
To był radosny dzień dla polskiego handballu i jego świetna promocja. Bilety wyprzedane na pniu, atmosfera sportowego święta, występy mażoretek, transmisja w Polsacie Sport, a na parkiecie wielonarodowe gwiazdy światowego kalibru, gospodarze nie składający broni w rewanżowym starciu półfinału z obrońcami tytułu, choć ci w pierwszym meczu sprawili im tęgie lanie (40:25) i całkiem przyzwoite widowisko w dobrym tempie stworzone przez oba zespoły. Cóż więcej wymagać od Orlen Superligi?
Nerwy wzięły górę
Górnicy zaczęli bardzo nerwowo, od razu z mnogą liczbą niewymuszonych błędów. Goście odwrotnie z mocno postawioną obroną, z dobrze od początku strzegącym bramki Mirko Aliloviciem i szybkimi kontratakami, po których zdobywali dość łatwe bramki. Dlatego trener Arkadiusz Miszka już w 14 minucie poprosił o pierwszą przerwę na żądanie, by schłodzić gorące głowy swoich zawodników. W obrazie meczu nic te 60 sekund nie zmieniło, natomiast już po kwadransie jasne się stało, że nawet gdyby Xavier Sabate wystawił trzeci skład, a nie wpuszczał na parkiet całą ławkę rezerwowych, co czynił, to i tak w Zabrzu cud by się nie zdarzył. W końcówce gospodarze nawiązali równiejszą walkę, więc wynik już tak nie raził, jak w środkowej części. Za to hiszpański temperament poniósł trenera Sabate w kierunku... żółtej kartki. Płockiego szkoleniowca poniosło do tego stopnia, że korzystając z minutowej przerwy na 20 sekund do syreny nakrył w kółku siebie i zespół szerokim ręcznikiem, by telewidzowie nie usłyszeli o czym mówi. O dziwo, rezerwowi usiedli na ławkę wyraźnie rozbawieni tą sytuacją. Z kolei zabrzanie wyszli na drugą połowę zaskakująco rozkojarzeni, co natychmiast odnotowała tablica wyników. W bramce Górnika Kacper Ligarzewski zmienił zmęczonego Piotra Wyszomirskiego, ale i nasz reprezentacyjny golkiper nie był w stanie zatrzymać nie tylko nie mylącego się z 7 metrów Przemysława Krajewskiego (5 na 5), ale i jego kolegów ze sportową bezwzględnością wykonujących wyrok na przeciwnikach. Natomiast MVP meczu został Alilović, który zanotował 37-procentową skuteczność (obronił 10 z 27 rzutów).
Teraz Ostrovia
Ostatecznie mistrzowie Polski po raz drugi wygrali z Górnikiem i zameldowali się w finale, a tam czeka już na nich odwieczny rywal, Industria Kielce. Kolejna „święta wojna” zapowiada się jak zawsze ekscytująco; pierwszy mecz w najbliższy wtorek o 20.30. Emocji nie zabraknie także w „małym finale”, w którym Trójkolorowi zmierzą się z Rebud KPR-em Ostrovią. Pierwszy mecz o 3. miejsce w poniedziałek, 26 maja w Ostrowie Wielkopolskim o 20.30. Rewanż rozegrany zostanie w Zabrzu we wtorek, 3 czerwca, także o 20.30. Ewentualny trzeci termin zaplanowano na sobotę, 7 czerwca (podobnie jak w półfinale gra się do dwóch zwycięstw), a oba zespoły na ewentualnie decydujące starcie powrócą do Ostrowa.
Zbigniew Cieńciała
◼ Górnik Zabrze - Orlen Wisła Płock 20:35 (12:18)GÓRNIK: Wyszomirski, Ligarzewski - Szyszko 2/2, Działakiewicz 1, Morkovsky 1, Krępa 1, Minocki 2, Artemenko 2, Wąsowski 2, Krawczyk 2, Ivanović 3, Bogacz 2, Komarzewski 2, Racotea, Pinda, Pluczyk. Kary: 8 min. Trener Arkadiusz MISZKA.
WISŁA: Alilović, Jastrzębski - Krajewski 6/5, Piroch, Fazekas 2, Serdio 3, Szita 3, Sroczyk 6, Samoila 1 (CZK, 54 min - gradacja kar), Daszek 4, Janc 2, Susnja 2, Zarabec 4, Dawydzik, Michałowicz, Żytnikow 2. Kary: 10 min. Trener Xavier SABATE.
Sędziowali: Krzysztof Bąk i Kamil Ciesielski (obaj Zielona Góra). Widzów 980.
Przebieg meczu: 0:1 (2), 1:1 (3), 1:3 (5), 2:6 (11), 3:9 (15), 6:14 (21), 7:16 (26), 10:16 (27), 12:17 (29), 12:18 (30), 12:22 (37), 15:24 (43), 17:29 (50), 19:33 (57), 20:35 (60).
Stan rywalizacji (do dwóch zwycięstw) 0-2; awans Wisły.