Wymiana różowej koszulki
W sobotę Primoz Roglic odebrał prowadzenie Madsowi Pedersenowi, ale ten wrócił na pozycję lidera po niedzielnym zwycięstwie.
Dzięki temu zwycięstwu Mads Pedersen zamienił koszulkę cyklamenową na różową. Fot. EPA / PAP
GIRO D'ITALIA
Największy włoski wyścig rozpoczynał się już w wielu miejscach na świecie, w tym tak nieoczywistych jak Irlandia Północna (2014), Izrael (2018) czy Węgry (2022). Nigdy dotąd Grande Partenza, czyli pierwsze trzy dni rywalizacji, nie odbyło się jednak w Albanii. To miało teraz trzech głównych bohaterów.
Mads Pedersen
Blisko 30-letni Duńczyk wspaniale prezentował się wiosną – odniósł w sumie trzy zwycięstwa, dwa razy stanął na podium w kolarskich monumentach (Dookoła Flandrii i Paryż-Roubaix), zanotował wiele spektakularnych występów. Na starcie Giro d'Italia stanął, mając kilka celów: wygrać jak najwięcej etapów, wywalczyć i jak najdłużej utrzymać różową koszulkę lidera oraz zwyciężyć w klasyfikacji punktowej.
Jak na razie niemal wszystko idzie zgodnie z planem. Wygrał dwa z trzech albańskich etapów i dzięki temu nie ma sobie równych w rankingu sprinterów. Do tego odzyskał prowadzenie w klasyfikacji generalnej i maglia rosa może utrzymać nawet do trzeciego, ostatniego tygodnia wyścigu, bo chyba dopiero wtedy zaczną się podjazdy ponad jego siły.
W piątek i w niedzielę triumfował w podobnym stylu. Jak sam podkreślał, te etapy idealnie mu pasowały – z wymagającymi wspinaczkami, takimi w sam raz dla niego, bo ostatnio znacząco poprawił jazdę w górach. Na nich kolarze z grupy Lidl-Trek narzucali na tyle mocne tempo, że nie wytrzymywali go inni sprinterzy – koledzy Duńczyka robili wyścig trudnym, eliminując rywali swojego lidera, do tego na finiszu świetnie go rozprowadzali, a on w imponującym stylu kończył dzieło. Ciut nie wyszło mu jedynie w sobotę, bo podczas czasówki – choć pojechał ją świetnie, zajmując siódme miejsce – stracił prowadzenie. Do tego, żeby je utrzymać, zabrakło mu jedynie sekundy...
Primoz Roglic
– Jest super przygotowany, co potwierdził, wygrywając wyścig Dookoła Katalonii. Samo miejsce na podium na pewno go nie zadowoli, będzie walczyć o końcowy triumf. On ma mega doświadczenie i mentalność zwycięzcy – chwalił niespełna 36-letniego byłego... skoczka narciarskiego Sylwester Szmyd, były świetny kolarz, który współpracuje ze Słoweńcem w grupie Red Bull-BORA-hansgrohe. – Giro to dla nas najważniejszy z trzech wielkich tourów. On zdaje sobie z tego sprawę i jeśli tylko nie zdarzy się nic złego, to będzie walczyć do końca o główny cel – podkreślał.
Zwycięzca Giro sprzed dwóch lat tę edycję zaczął niemal perfekcyjnie. Dwa w miarę trudne etapy przejechał czujnie, docierając do mety w pierwszej, wyselekcjonowanej grupie. Jedna z jego najmocniejszych stron to samotna walka z czasem i w trakcie takiej sobotniej próby po raz kolejny to potwierdził. Pojechał na niej zdecydowanie najlepiej spośród kandydatów do końcowej triumfu, zajął drugie miejsce (do zwycięstwa zabrakło mu... 0,24 sekundy) i ma już nad nimi nieznaczną przewagę. Po trzech etapach jego najgroźniejszy rywal, młody Hiszpan Juan Ayuso (UAE Team Emirates), traci 16 sekund, a pozostali blisko pół minuty i więcej. Przy tegorocznej edycji, która nie obfituje w góry, to sporo.
Pedersen nie jest jego konkurentem, więc w niedzielę nie walczył z nim, żeby za wszelką cenę utrzymać prowadzenie, którym zresztą był nieco zaskoczony. Od razu jednak dodał, że jest za stary, żeby przejmować się takimi rzeczami. Pozazdrościć luzu!
Joshua Tarling
Choć ma ledwie 21 lat i wygrywając w sobotę czasówkę w Tiranie, został najmłodszym kolarzem, który dokonał tego w historii Giro, jego zwycięstwo nie było niespodzianką. Tyczkowaty (194 cm, 78 kg) Walijczyk jest bowiem specjalistą w tej konkurencji. Ma już nawet medal mistrzostw świata, a na ubiegłorocznych igrzyskach olimpijskich otarł się o podium. – Jechałem bardzo wcześnie, a później mogłem już tylko obserwować rywali i dlatego bardzo się stresowałem. Primoz tak mnie przestraszył! Z drugiej strony było to też... zabawne. Obym jednak nie musiał tego już nigdy więcej przeżywać. Choć czasówka liczyła tylko 13 km, to był to niezwykle długi dzień. Jestem bardzo szczęśliwy – cieszył się młodzian.
Największy sukces w karierze tak go rozochocił, że w niedzielę zabrał się w ucieczkę dnia i długo był wirtualnym liderem. Zapewne będzie szukał jeszcze takich okazji, żeby wygrać, ale w głowie przede wszystkim ma to, co wydarzy się za nieco ponad tydzień, czyli drugą, ostatnią w tegorocznym wyścigu indywidualną jazdę na czas – niezbyt długą i w zasadzie płaską, więc taką w sam raz dla niego.
* * *
Z dobrej strony na niedzielnym etapie pokazał się jedyny Polak w tegorocznej edycji. Rafał Majka (UAE Team Emirates), ciężko pracując na czele grupy faworytów, niejako przy okazji zdobył dwa punkty w klasyfikacji górskiej. Tym samym pokazał, że jest gotowy do pomocy liderom swojej grupy, którzy powinni mieć z niego pożytek.
W poniedziałek dzień przerwy w ściganiu, a od wtorku kolarze będą rywalizować już we Włoszech, a konkretnie na jego południu – trzy dni dla sprinterów, a w piątek pierwszy z ledwie trzech w całym wyścigu odcinek, który zakończy się długim podjazdem. Czy Pedersen się wtedy wybroni?
Grzegorz Kaczmarzyk
WYNIKI
◼ 2. etap, jazda indywidualna na czas w Tiranie (13,7 km): 1. Joshua Tarling (Wielka Brytania/Ineos Grenadiers) - 16.07, 2. Primoz Roglic (Słowenia/Red Bull Bora-hansgrohe) strata 1 s, 3. Jay Vine (Australia/UAE Team Emirates) 3, 4. Edoardo Affini (Włochy/Team Visma) 6, 5. Mathias Vacek (Czechy/Lidl-Trek) 6, 6. Daan Hoole (Holandia/Lidl-Trek) 8 ... 63. Rafał Majka (UAE Team Emirates) 1.04.
◼ 3. etap, Wlora - Wlora (160 km): 1. Mads Pedersen (Dania/Lidl-Trek) 3:49.47, 2. Corbin Strong (Nowa Zelandia/Israel-Premier Tech), 3. Orluis Aular (Wenezuela/Movistar), 4. Brandon Smith Rivera (Kolumbia/Ineos Grenadiers), 5. Edoardo Zambanini (Włochy/Bahrain Victorious), 6. Stefano Oldani (Włochy/Cofidis) ... 66. Majka - wszyscy ten sam czas.
◼ Klasyfikacja generalna: 1. Pedersen 7:42.10, 2. Roglic strata 9 s, 3. Vacek 14, 4. Brandon McNulty (USA/UAE Team Emirates) 21, 5. Juan Ayuso (Hiszpania/UAE Team Emirates) 25, 6. Isaac del Toro (Meksyk/UAE Team Emirates) 26 ... 26. Majka 1.12.
______________________________________
Z kolarskich tras
◼ Niedościgniona Holenderka
Demi Vollering (FDJ-Suez) wygrała siódmy, ostatni etap i tym samym przypieczętowała zwycięstwo w wyścigu Vuelta a Espana, w którym triumfowała także przed rokiem.
W sobotę Holenderka okazała się najlepsza na najtrudniejszym odcinku całej imprezy, z trzema premiami górskimi. Na ostatniej z nich, Alto de Cotobello (1198 m n.p.m., 10,5 km podjazdu o średnim nachyleniu 8 procent), znajdowała się meta. – Jestem bardzo szczęśliwa, że wygrałam dwa górskie etapy (po czwartkowym zwycięstwie została liderką – przyp red). Jestem zadowolona z pracy całego zespołu. Mimo mocnego tempa miałam zapas sił. Na ostatnim kilometrze dałam z siebie wszystko – relacjonowała zwyciężczyni, która w deszczowej końcówce zdecydowała się na atak, zostawiając za plecami trzy do tej pory jadące z nią rywalki. Szwajcarka Marlen Reusser (Movistar) straciła do niej 11 sekund, Holenderka Anna van der Breggen (Team SD Worx) – 25, a czwarta na mecie Francuzka Cedrine Kerbaol (EF Education) – 35. Taka sama była kolejność w klasyfikacji końcowej.
Katarzyna Niewiadoma-Phinney (Canyon-Sram zondacrypto) zajęła w niej 11. miejsce ze stratą blisko sześciu minut do triumfatorki. W pierwszej, mniej wymagającej części wyścigu Polka trzy razy znalazła się w pierwszej dziesiątce, co mogło dawać nadzieję na dobry wynik. Zwyciężczyni ostatniego Tour de France, podczas którego pokonała Vollering, zapowiadała jednak, że nawet nie jest liderką swojej grupy i słowa o jej słabszej dyspozycji wkrótce się potwierdziły. Na czwartkowym, zakończonym wspinaczką odcinku nie utrzymała tempa najmocniejszych zawodniczek i podobnie było w sobotę, kiedy umordowana dotarła na szczyt. – Vuelta nie może cię już skrzywdzić – napisano na stronie jej grupy pod zdjęciami zmęczonej Polki.
◼ Polak wygrał Wyścig Pokoju!
Tak, to nie pomyłka – taka impreza wciąż jest rozgrywana, choć oprócz nazwy nie ma wiele wspólnego z tą sprzed lat, którą organizowały trzy, a momentami cztery bratnie kraje socjalistyczne (Polska, Czechosłowacja, NRD i ZSRR) i ścigali się w niej wszyscy najlepsi kolarze na świecie – oczywiście nie zawodowcy, a amatorzy.
Teraz to wyścig dla juniorów, czyli zawodników mających 18 i mniej lat. Tegoroczną edycję, w całości rozgrywaną w Czechach, wygrał Jan Michał Jackowiak. Polak objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej po sobotnim, trzecim etapie, kiedy o zwycięstwo walczyła 10-osoba grupka. Reprezentant naszego kraju, choć zajął wtedy dopiero dziewiąte miejsce, był jednak tym, który zajmował najwyższe miejsce w klasyfikacji spośród uciekających i stąd żółta koszulka. Utrzymał ją ostatniego dnia imprezy, mimo że trzy sekundy na lotnej premii odrobił do niego wicelider Niemiec Karl Herzog. Kolejnych dwóch jednak nie zdołał i wychowanek UKS-u Copernicus Toruń - Akademii Michała Kwiatkowskiego, który drugi rok jeździ w grupie Cannibal-Victorious, dołączył do grona zwycięzców, wśród których są takie asy, jak choćby nasz mistrz świata z 2014 roku, Mads Pedersen czy Remco Evenepoel.