Nahuel Leiva (z prawej) zdobył efektownego gola dla Śląska w meczu z Wartą. Fot. Maciej Kulczyński/PAP

 

Wymęczone zwycięstwo

Warta Poznań była bliska wywiezienia remisu z Wrocławia.

 

W meczu z Wartą piłkarze Śląska w ostatniej chwili „urwali się ze stryczka”, strzelając zwycięskiego gola w doliczonym czasie. A przecież przez niemal całą drugą połowę grali w liczebnej przewadze… Długo jednak nie potrafili jej wykorzystać. Ba, w 56 minucie stracili gola. Po podaniu Miguela Luisa obrońca Śląska Łukasz Bejger uprzedził szarżującego Adama Zrelaka i... efektownym strzałem wpakował futbolówkę do własnej bramki!


Gospodarze w starciu z ekipą z Poznania musieli sobie radzić bez Patricka Olsena, którego zatrzymały sprawy rodzinne, oraz Petra Schwarza, który z kolei doznał kontuzji. W 26 minucie Śląsk objął prowadzenie, gdy obrońcy Warty wybili piłkę przed pole karne, a Nahuel Leiva strzałem z półwoleja pokonał Jędrzeja Grobelnego. Potem goście doprowadzili do wyrównania, a w doliczonym czasie Piotr Samiec-Talar „nawinął” obrońcę rywali i podał do Erika Exposito. Kapitan Śląska „skleił” piłkę lewą nogą i z półobrotu oddał strzał prawą, po którym futbolówka wylądowała w siatce.


Bogdan Nather


 

GŁOS TRENERÓW

Dawid SZULCZEK: – Wiem, że Śląsk był lepszą drużyną, ale nie musieliśmy tego meczu przegrać. Przez pierwsze 10 minut byliśmy aktywni, ale potem przyszła strata w środkowej strefie, dwa rzuty rożne, Śląsk zaczął się napędzać i w końcu strzelił gola. W przerwie musieliśmy skorygować pewne rzeczy i wyciągnęliśmy wnioski, bo nieźle zaczęliśmy drugą połowę. Mecz niestety popsuł się po czerwonej kartce. A może nawet nie popsuł, bo wyglądaliśmy całkiem dobrze i nie było widać, że było nas mniej na boisku.


Jacek MAGIERA: – Wiedzieliśmy, że przyjedzie drużyna bardzo zdeterminowana i grająca bardzo nieprzyjemnie. Każdy ma z nią problem. Gra bardzo intensywnie, dużo biega, walczy. W I połowie zmiana systemu zdała egzamin i Warta miała duży problem. Był ładny gol Nahuela Leivy i wydawało się, że spotkanie jest pod kontrolą. Wydawało się, że czerwona kartka ułatwi nam zadanie, ale tak się nie stało. Gol dla Warty padł po naszej kontrze, kiedy nie zaatakowaliśmy przeciwnika w środkowej strefie. W następnych minutach grały emocje, a nie głowa. Dobre zmiany spowodowały, że w doliczonym czasie zdobyliśmy zwycięskiego gola.