Lawrence Ennali (z prawej) ze świetnej strony pokazał się w końcówce 2023 roku. Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl

Wykorzystali jego potencjał

Szybki skrzydłowy zza zachodniej granicy Lawrence Ennali był największym wygranym końcówki pierwszej części sezonu w górniczej jedenastce.


GÓRNIK ZABRZE

Młody, bo 21-letni skrzydłowy z Berlina, pojawił się w Zabrzu latem, po sezonie spędzonym w trzecioligowym niemieckim Rot-Weiss. W rozgrywkach 2022/23 zagrał w 34 ligowych meczach drużyny z Essen, w których zdobył 3 gole i zanotował 2 asysty.


Świetna końcówka

W Górniku zadebiutował szybko, bo już w 1. kolejce z Radomiakiem, kiedy na początku drugiej połowy zmienił Kamila Lukoszka. Potem było kilka kolejnych wejść, ale w samych końcówkach. Zanosiło się na to, że jego sprowadzenie to kolejny transferowy niewypał, jakich w naszej lidze wiele. Lawrence Ennali przypomniał, że istnieje, pod koniec września, kiedy w pucharowym meczu z GieKSą przy Bukowej dwa razy wpisał się na listę strzelców w wygranym aż 4:0 spotkaniu. Niewiele to jednak w następnych tygodniach zmieniło. Dalej tkwił w głębokich rezerwach, a trener Jan Urban rzadko po niego sięgał.

Coś zmienił dopiero mecz ostatniego października z Zagłębiem w Sosnowcu w 1/16 finału Pucharu Polski, kiedy - po raz pierwszy - wybiegł na boisko w wyjściowym składzie. Od pierwszej minuty zagrał też w kolejnych ligowych grach (16. i 17. kolejka) z Puszczą i Pogonią. W meczu z beniaminkiem z Niepołomic zaliczył asystę, z „portowcami” było jeszcze lepiej, bo strzelił gola na wagę trzech punktów w wygranym 1:0 starciu. Nie tylko o bramkę chodzi, ale też o przebojowy styl grania, urywanie się rywalom, łatwość w wygrywaniu pojedynków, co w naszej ekstraklasie jest przecież ewenementem. Dobra gra w końcówce roku to jeszcze trafienie w zremisowanym meczu z Radomiakiem (1:1). Ostatecznie pierwszą część sezonu skończył z 3 punktami w klasyfikacji kanadyjskiej. Na 493 minuty w ekstraklasie, jakie dostał od trenera Urbana, to przyzwoity rezultat. - W końcówce wniósł i dał drużynie dużo - mówi nam pytany o Ennaliego szkoleniowiec Górnika.


Lepiej późno niż wcale

- Trwało to, ale zawsze wiedziałem, sztab też to wiedział i podejrzewam, że w przypadku samych zawodników także było takie przeświadczenie, że to piłkarz o potencjale, który ma niesamowitą szybkość. Tak jest w przypadku Ennaliego. Często to wszystko, ale w jego przypadku jest inaczej, bo ma jeszcze drybling, dobre uderzenie. Jeśli poprawi grę z partnerami, to i on na tym skorzysta, i drużyna - przekonuje trener Jan Urban.

Szkoleniowiec zabrzan dodaje przy tym: - Na początku też dostawał swoją szansę. Może nie aż tyle minut, co później. Grał jednak zbyt indywidualnie. Może chciał w ten sposób pokazać, że potrafi, natomiast często to nie pomaga. Zaburza to obraz samego zawodnika, tego, jak potrafi grać. Natomiast w przypadku Lawrence'a lepiej późno niż wcale. Mamy zawodnika na dłuższy czas i postaramy się wykorzystać jego umiejętności z korzyścią dla drużyny, chociażby tak, jak to wyglądało w ostatnich spotkaniach, kiedy grał i dawał drużynie wiele - zaznacza doświadczony szkoleniowiec.


Odpalił po reprezentacjach

Dodajmy, że podobnie jak w przypadku Lawrence'a Ennaliego było kilka lat temu z Jesusem Jimenezem. On też „odpalił” dopiero po kilku miesiącach pobytu w Zabrzu. Sam piłkarz pytany, skąd tak dobra forma w końcówce 2023 roku - jak to w futbolu bywa - nie jest w stanie jednoznacznie odpowiedzieć. Jego niezła gra zbiegła się z listopadową przerwą na mecze reprezentacji.

- Mieliśmy wtedy grę kontrolną, w której zresztą za wiele nie pograłem, bo chyba 20 minut. Potem nagle coś w mojej głowie przeskoczyło i zacząłem grać „swój” futbol. Nabrałem pewności siebie w pojedynkach, wszystko robiłem na szybkości, zaczęły wychodzić kolejne dryblingi. Stać mnie na jeszcze lepszą grą i lepsze liczby. Na razie na koncie mam w ekstraklasie dwa gole i karnego na sobie, kiedy do siatki trafił Daisuke Yokota. Chcę dokładać jeszcze więcej, bo znam siebie i wiem, że stać mnie na jeszcze lepszą grę. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w kolejnych miesiącach - mówi pochodzący z Berlina piłkarz, który w tym tygodniu wraca do Zabrza po okresie świąteczno-noworocznej przerwy spędzonym w stolicy Niemiec.

Michał Zichlarz