Wiosną Marten Kuusk był ogromnym wzmocnieniem formacji defensywnej GieKSy. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Wykorzystajmy swoje pięć minut

Druga część rozmowy z Krzysztofem Nowakiem, prezesem GKS-u Katowice


W którym momencie uwierzył pan, że GKS jest w stanie awansować bezpośrednio do ekstraklasy?

- Byłem bardzo zbudowany po meczu z Wisłą Kraków. Chwilę wcześniej zdobyła Puchar Polski, ale przyjechała na Bukową i przegrała 2:5 (18 maja, w przedostatniej kolejce - przyp. red.), a mogła wyżej. Nie jestem specjalistą z zakresu piłki nożnej, ale to nie były to przypadkowe bramki. Tworzone były przemyślane akcje i było widać, że ta drużyna wie, jak grać. W to, że możemy awansować bezpośrednio uwierzyłem jednak dopiero wtedy, gdy Lechia wygrała z Arką 2:1 (19 maja - przyp. red.). Powiem nieskromnie, że gdy jechaliśmy do Gdyni, czułem, że wygramy. Teraz z łatwością przychodzi mi mówienie o tym, każdy może być prorokiem po czasie. Uważałem jednak, że jesteśmy w lepszej sytuacji. Mimo że Arce wystarczał remis, widziałem, jak jesteśmy zmotywowani. Zauważyłem do czego drużyna z trenerem Górakiem na czele dąży. Awans wywołał we mnie największe emocje, jakie przeżyłem w życiu, choć ze sportem jestem związany od lat.

Spotkanie ostatniej kolejki w Gdyni zostanie zapamiętane na lata. W pewnym momencie trzeba jednak zejść na ziemię i zacząć myśleć o wzmocnieniach drużyny, żeby dostosować ją do realiów ekstraklasy. Zakontraktowany został już Borja Galan z Odry Opole. Czy doniesienia o zainteresowaniu Lukasem Klemenzem i Shumą Nagamatsu są prawdziwe?

- Budowaniem składu na nowy sezon zajmuje się dyrektor sportowy Dawid Dubas, który jest fachowcem. Ma niesamowitą wiedzę i jest oddany GKS-owi. Jest jednym z twórców awansu do ekstraklasy. Gdy dostaję propozycje kolejnych zawodników, którzy pasują do naszej drużyny, mają świetne statystyki, natychmiast przesyłam je do Dawida Dubasa. Nie jestem znawcą i nie będę takiego udawał. Wiem jednak, na które pozycje potrzebujemy zawodników. Potrzebny jest nam środkowy obrońca, musimy zapełnić lukę po Antku Kozubalu, przydałby się wahadłowy, najlepiej uniwersalny, a także napastnik. Nie będę się jednak wypowiadał o nazwiskach. Nie będę w to wnikał, bo każdy ma swoją rolę w klubie. Wszystkich zawodników przeanalizuje w pierwszej kolejności dyrektor Dubas, ale są oni również analizowani przez trenera Góraka. Ufam im. To profesjonaliści, związani z piłką nożną od wielu lat. Musimy szukać czołowych piłkarzy z 1. ligi, a najlepiej takich, którzy mają przeszłość w ekstraklasie. Mam tylko nadzieję, że trafimy z wyborami. Chciałbym, żeby to były transfery na poziomie Martena Kuuska (Estończyk w minioną zimę dołączył do GKS-u - przyp. red.).

Jak w najbliższym czasie będzie wyglądała polityka klubu? W jaki sposób pogodzić chęć utrzymania w ekstraklasie z ewentualnym wychowywaniem młodych piłkarzy? W GieKSie ich przecież brakuje...

- Kiedy przychodziłem do klubu, wiedziałem, że jednym z problemów, którym trzeba się zająć, jest akademia. Nie gramy wychowankami. W ubiegłym roku rzuciła mi się w oczy kwestia Pro Junior System. Byłem trochę załamany, gdy zobaczyłem, że ten ranking wygrał GKS Tychy, a my byliśmy na ostatnim miejscu. Wcześniejsza polityka polegała na tym, że kupowaliśmy zawodników, zapełniając nimi skład. Gdy piłkarzom skończył się kontrakt, szli dalej. Postawiliśmy więc na współpracę z akademią i cieszę się, że podpisałem kilka umów z młodymi zawodnikami. Niech poczują się pełnowartościowymi graczami. Mamy kilku obiecujących zawodników, którzy może nie będą na razie grali w podstawowym składzie, ale będziemy budować ich tożsamość. Nie może być tak, że przez GKS zawodnicy tylko „przechodzą”. Nasza akademia jest coraz lepsza, choć musimy włożyć w nią jeszcze wiele pracy. Musimy przy okazji popatrzyć na zespół rezerw, który gra w „okręgówce”. Ekstraklasowy klub musi mieć rezerwy na wyższym szczeblu, żeby ogrywać młodych piłkarzy. Jest więc to problem, który widzę, ale nie da się go naprawić w ciągu jednego dnia. Spotkałem się z trenerami akademii i ustaliliśmy odpowiednie cele. Za trzy, może cztery lata będziemy mieć w składzie swoich wychowanków.

Czy GKS jest w stanie opłacić karę za niewypełnienie limitu młodzieżowców w ekstraklasie?

- Nie. Absolutnie. Jednym z podstawowych zadań, jakie dostałem od właścicieli, czyli od urzędu miasta Katowice, było pilnowanie budżetu. To jest bardzo ważne, bo było mnóstwo dyskusji w trakcie sezonu na temat tego, co oznacza „pilnowanie budżetu”. Jeżeli jesteśmy klubem finansowanym w około 3/4 przez miasto, resztę pieniędzy zarabiając, to mam pełną świadomość, że są to pieniądze publiczne. Nie ma szastania gotówką. Trzeba prowadzić politykę w taki sposób, żeby bilans był korzystny. Na gali 60-lecia powiedziałem prezydentowi Marcinowi Krupie, że nie chciałbym co chwilę przychodzić po dodatkowe pieniądze. Stwórzmy jednak takie warunki rozwoju, żeby pozyskiwać środki zewnętrzne. Teraz mamy swoje pięć minut i trzeba działać w taki sposób, żeby pozyskiwać pieniądze. Natomiast płacenie kar za to, że się czegoś nie wypełni, uważam za bezpodstawne.

Czy pojawiły się już oferty nie do odrzucenia od sponsorów?

- Tak. To naprawdę jest bardzo ciekawe, że po awansie zgłaszają się do nas takie podmioty, które jeszcze niedawno nie chciały z nami rozmawiać. Nie ukrywam, że przydałby się nam sponsor tytularny. Dobrze by było, gdyby budżet klubu udało się zbudować w taki sposób, żeby 1/3 stanowiły pieniądze z praw telewizyjnych, 1/3 była dotacja z urzędu miasta, a 1/3 pochodziłaby od sponsorów. Nie potrzebujemy kilkudziesięcio czy kilkusetmilionowego budżetu. Jesteśmy stabilnym klubem, który działa na warunkach rynkowych, ale bez szaleństwa. Zapraszam takie podmioty, które chciałyby w oparciu o GKS Katowice zbudować swoją markę lub wynieść ją na wyższy poziom. Wiosną przechodzimy na nowy stadion. Wierzę, że kilka razy sprzedamy wszystkie bilety.

Rozmawiał Kacper Janoszka