Wyjazdowe przełamanie
Dla Farida Alego (z prawej) i pozostałych jastrzębian nie było w sobotę straconych piłek. Fot. Facebook/GKS Jastrzębie
Wyjazdowe przełamanie
Te punkty były nam potrzebne jak tlen - powiedział po arcyważnym zwycięstwie trener jastrzębskiej ekipy, Dawid Pędziałek.
Od 4 czerwca ubiegłego roku nie wygraliśmy na wyjeździe i tego zwycięstwa potrzebowaliśmy jak tlenu - stwierdził trener Dawid Pędziałek, pod którego wodzą GKS Jastrzębie zdobył tej wiosny 4 punkty, wszystkie w delegacji. Niewiele brakowało, a przed tygodniem przywiózłby pełną pulę z Krakowa, lecz zremisował z Hutnikiem 1:1. W sobotę jego zespół również wybrał się do Małopolski, a konkretnie do Niepołomic, gdzie rywali podejmuje mająca ogromne problemy ze swoim stadionem, Sandecja.
Ten niezwykle istotny dla dołu tabeli mecz idealnie rozpoczął się dla przyjezdnych, a jego pierwszoplanową postacią był Bartosz Boruń. Szalejący na prawej stronie zawodnik dwukrotnie dograł piłkę w pole karne, a do siatki przytomnie skierowali ją Michał Bednarski i Farid Ali, którzy zdołali się urwać, a następnie przechytrzyć przeciwników. Dwubramkowe prowadzenie uspokoiło jastrzębian, zmuszając miejscowych do złapania kontaktu. Defensywa GKS-u nie pozwalała im jednak na wiele, a gorąco zrobiło się dopiero w końcówce I połowy, gdy Grzegorz Drazik obronił uderzenie Bruno Żołądzia. - Już do przerwy mogliśmy prowadzić 3:0 - powiedział Boruń, mając na myśli świetne uderzenie Mateusza Chmarka, z którym jeszcze lepiej poradził sobie Martin Polaczek.
Gościom było mało i po zmianie stron wciąż atakowali, stwarzając dwie klarowne okazje, ale Ali został zablokowany, zaś uderzenie Chmarka zatrzymał jeden z obrońców. Od 76 min Sandecja grała w osłabieniu i wydawało się, że zostanie „dobita”. Tymczasem złapała wiatr i po jednej z nielicznych szans futbolówkę do siatki wpakował Jakub Wilczyński. Nieco nerwową końcówkę uspokoił Joao Guilherme. Portugalczyk, główkując po dośrodkowaniu Borunia z rzutu rożnego, przypieczętował pierwsze od 272 dni wyjazdowe zwycięstwo jastrzębian.
Marek Hajkowski