Wyjątkowy z kilku powodów
Przed meczem na Stadionie Śląskim tyszanie przekonują, że motywacja będzie na wysokim poziomie i że z czołówką gra się im lepiej.
Marcel Łubik to czołowy bramkarz 1. ligi, ale akurat w jesiennych derbach z Ruchem popełnił błąd. Fot. Łukasz Sobala/Press Focus
Mecz chorzowian z tyszanami będzie miał kilka aspektów. Pierwszy - trenerski, w którym zmierzą się uczeń z nauczycielem. Szkoleniowiec „Niebieskich” Dawid Szulczek na głębokie wody wypłynął w Wigrach. I nie chodzi o jezioro, mające średnią głębokość 15 metrów, ale o klub w Suwałkach, gdzie jako asystent w sezonie 2017/18 pracował u boku Artura Skowronka. Następnie za swoim mistrzem przeniósł się do Mielca i w 45 spotkaniach był pomocnikiem obecnego szkoleniowca „Trójkolorowych”, tak samo jak od 14 listopada 2019 do 20 lipca 2020 roku w Wiśle Kraków. Pod Wawelem ich drogi się rozeszły na 4 lata, ale pod koniec ubiegłego... lata znowu niemal jednocześnie znaleźli się na ustach kibiców. Szulczek, z doświadczeniem zdobytym w Wigrach i Warcie Poznań, 27 sierpnia podpisał kontrakt w Chorzowie, a następnego dnia Skowronek po niemal 21 miesiącach bezrobocia wyfrunął w Tychach -i już 16 września stanęli twarzą w twarz.
Błąd Łubika
Tamten mecz, zakończony zwycięstwem chorzowian 1:0, kojarzy się przede wszystkim z błędem popełnionym przez Marcela Łubika, którego niefrasobliwe podanie do Nemanji Nedicia przejął Łukasz Moneta. Były zawodnik tyszan, wykorzystując sytuację sam na sam, pokonał bramkarza gospodarzy
Przypomnijmy, że GKS – mimo zmiany trenera – nie potrafił w tamtym czasie wyjść z dołka i seria spotkań bez zwycięstwa zakończyła się dopiero 30 listopada. Licznik zatrzymał się na 12. Natomiast Ruch znacznie szybciej złapał zwycięską passę i jesienią wygrywając 5 ligowych potyczek z rzędu zameldował się na półmetku na 5. miejscu, a pnąc się w drabince dotarł do półfinału Pucharu Polski.
Nóg im to nie zwiąże
Wiosną jednak karta się odwróciła i przewaga Ruchu, który zimował na 4. pozycji, mając 14 punktów przewagi nad plasującym się 12. miejscu GKS-em, zmalała teraz do 2 „oczek”. Choćby z tego powodu niedzielne starcie śląskich drużyn na Stadionie Śląskim nabiera wielkiej wagi, bo stawką jest miejsce w strefie barażowej. – Cieszymy się na spotkania z drużynami z góry tabeli – podkreślił trener Artur Skowronek. – Wierzę w to, wręcz jestem przekonany, że będziemy sobą i będziemy kontynuować to, co pokazujemy, czyli ofensywne granie.
O tym, że ofensywa faktycznie jest siłą tyszan, przekonuje bilans bramkowy lidera rundy rewanżowej – 23:7. W tej klasyfikacji chorzowianie są znacznie gorsi i z ujemnym dorobkiem goli 12:13 plasują się na 10. miejscu. A jeżeli do tego dodamy aspekt kibicowski i wyjątkową temperaturę tego starcia, to bez wątpienia właśnie ten mecz należy nazwać szlagierem kolejki.
– Będzie to bardzo ważny mecz zarówno dla nas, jak i naszych kibiców – zaznaczył 28-letni Rafał Makowski, który w ostatnim meczu po półrocznej przerwie wrócił do podstawowego składu GKS-u. – Cała otoczka będzie szczególna, ale po to się gra w piłkę, żeby w takich wydarzeniach uczestniczyć. Myślę, że nikomu to nóg nie zwiąże. Motywacja będzie na bardzo wysokim poziomie – zauważył pomocnik.
Arcytrudne spotkanie
Sympatycy „Trójkolorowych” liczą też na doświadczenie Bartosza Śpiączki, który odgrywa ważną rolę w ataku GKS-u Tychy. – Wróciliśmy do żywych, dogoniliśmy czołówkę, ale zabawa dopiero się zaczyna, bo gramy bezpośrednie mecze z drużynami, które w tabeli są przed nami – zaznaczył 33-letni napastnik. – Czeka nas arcytrudne spotkanie. Musimy twardo stąpać po ziemi, ale jeśli dalej będziemy grać swoje i zostawiać na boisku serducho, to czuję, że będzie dobrze, tym bardziej że mam wrażenie, że z czołówką paradoksalnie... gra nam się lepiej – przekonywał Śpiączka.
Jerzy Dusik