Sport

Wygwizdani i zwyzywani

Górnik Łęczna po raz kolejny stanął na drodze tyszan marzących o ekstraklasie. To on zagra w barażach o awans. Fot. Łukasz Sobala/Press Focus


Wygwizdani i zwyzywani

GKS Tychy zakończył sezon czwartą porażką z rzędu i nie zagra w barażach.


Po rundzie jesiennej GKS zajmował drugie miejsce, mając tyle samo punktów co liderująca Arka oraz zaległy mecz do rozegrania. Zimą zespół Dariusza Banasika wzmocnił się, ale wiosną zupełnie rozczarował. Podsumowaniem tej fatalnej postawy był ostatni mecz sezonu, w którym tyszanie, podejmując Górnika Łęczna, zaprzepaścili szansę gry w barażach.


Znowu ten Gostomski

16 czerwca 2021 roku, gdy „trójkolorowi” pod wodzą Artura Derbina, po zajęciu trzeciego miejsca spotkali się z zespołem z Łęcznej w półfinale baraży, goście – z Maciejem Gostomskim w bramce – okazali się lepsi. Wtedy po remisie 1:1 przyjezdni wygrali w rzutach karnych. Wczoraj znowu bramkarz i kapitan łęcznian był najlepszym zawodnikiem, a wynik 0:1 oznacza, że tyszanie po 6. wiosennej porażce na swoim boisku i 4. przegranej z rzędu znaleźli się ostatecznie na 9. pozycji. Zakończyli sezon wygwizdani i pożegnani przez kibiców niewybrednymi okrzykami. Natomiast zawodnicy Górnika z 5. miejsca przystąpią do walki o ekstraklasę, zaczynając barażową rywalizację od wyjazdowego spotkania z rywalem zza miedzy – Motorem Lublin.


Zmarnowali swoje szanse

W Tychach na pierwszy celny strzał kibice czekali do 55 minuty. Co prawda już w 8 minucie Marko Roginić znalazł się oko w oko z Maciejem Kikolskim, ale mając dużo miejsca i czasu fatalnie przestrzelił. Niecelnie uderzył także po drugiej stronie Bartosz Śpiączka. Były snajper Górnika Łęczna, a w tym sezonie napastnik tyszan, po zbyt lekkim zagraniu Lukasa Klemenza do swojego bramkarza okazał się szybszy od golkipera, ale nie zdołał skierować piłki do siatki. Wreszcie 10 minut po zmianie stron po wrzutce Damiana Gąski Damian Warchoł otworzył listę celnych strzałów, ale główkował zbyt lekko, żeby zmienić wynik. Znacznie mocniej przymierzył z dystansu kapitan tyszan Nemanja Nedić, ale Gostomski był czujny. 35-letni golkiper błysnął klasą i efektownie obronił także główkę Czarnogórca w 68 minucie, chwilę później powstrzymał Jakuba Budnickiego, potem Marcela Błachewicza – dobijał jeszcze Śpiączka, lecz zmarnował wyborną szansę.


Lato będzie gorące

Te niewykorzystane okazje zemściły się w 77 minucie. Wprowadzeni 4 minuty wcześniej Mateusz Młyński i Piotr Starzyński, po wybiciu piłki przez Gostomskiego, przeprowadzili składną akcję. Zmiennicy rozgrywali szybko futbolówkę i nic nie robiąc sobie z obecności Budnickiego i Dijakovicia, wjechali środkiem w pole karne, gdzie Młyński zagrał do Starzyńskiego, a ten z zimną krwią ustalił wynik spotkania. Próbowali go jeszcze co prawda zmienić tyszanie, ale Patryk Mikita w 82 minucie też nie znalazł sposobu na fruwającego Gostomskiego, a jego vis a vis Kikolski w ostatnich sekundach, starając się wesprzeć kolegów z ataku, główkował niecelnie i... na tym sezon w wykonaniu GKS-u Tychy dobiegł końca. Statystyki wprawdzie nie do końca to potwierdzają, bo w strzałach celnych ostatecznie było 5:2, a w niecelnych 8:5, ale wynik odzwierciedla przede wszystkim zaangażowanie piłkarzy obydwu drużyn. Po prostu wygrali ci, którzy bardziej chcieli grać w barażach, więc wszystko wskazuje na to, że w Tychach czeka kierownictwo klubu gorące lato…

Jerzy Dusik