Sport

Wygrani/przegrani

Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus

WYGRANI…

1. Udany powrót

Po dwóch latach Luqinhas wrócił do Legii Warszawa i od razu pokazał się ze swojej najlepszej strony. Sprawiał ogromne problemy defensywie Zagłębia Lubin. Obrońcy nie byli w stanie go upilnować, co zresztą potwierdziło się w doliczonym czasie, gdy Brazylijczyk wpisał się na listę strzelców. 27-latek udowodnił, że pomimo słabszego półrocza w swojej rodzimej lidze dalej jest tym samym zawodnikiem, którego poznaliśmy kilka lat temu. Może się okazać, że przy Łazienkowskiej nie będą tęsknić za Josue.

2. Przebojowy snajper

Nie potrzebował wiele czasu Lamine Diaby-Fadiga, żeby zdobyć pierwszego gola w barwach Jagiellonii. Wszedł na murawę w 81 minucie, a w 8 minucie doliczonego czasu cieszył się z bramki. Co ważniejsze, nie było to zwykłe trafienie. Francuz z gwinejskimi korzeniami przebojowym dryblingiem ograł czterech defensorów Puszczy Niepołomice. Dowiódł, że nie bez powodu w OGC Nice, którego jest wychowankiem, uważany był za ogromny talent.

3. Start z dubletem

Genialnie rozpoczął sezon Efthymios Koulouris. Grecki napastnik na starcie sezonu pokazał, że Pogoń nie musi obawiać się o jego bramkostrzelność. Już w pierwszym spotkaniu przeciwko Koronie Kielce dwukrotnie pokonywał bramkarza. Za pierwszym razem perfekcyjnie odnalazł się w polu karnym i wykorzystał podanie Leonardo Koutrisa. Przy drugim golu zachował zimną krew, wykorzystując rzut karny. Jak długo będzie w stanie utrzymać dobrą dyspozycję?


PRZEGRANI…

1. Jest nadzieja

GKS Katowice miał zwycięstwem przywitać się z ekstraklasą. Piłkarze Rafała Góraka świetnie rozpoczęli mecz z Radomiakiem i nieźle go zakończyli, ale w międzyczasie dwie bramki zdobyli przeciwnicy. Co z tego, że pięknego gola zdobył Mateusz Marzec, skoro tylko zmniejszył rozmiary porażki. Mimo wszystko spotkanie z ekipą Bruno Baltazara może napawać optymizmem katowiczan, którzy liczą na to, że GieKSa utrzyma się w ekstraklasie.

2. Bez happy endu

Mało brakowało, a wracająca do ekstraklasy Lechia wygrałaby na inaugurację rozgrywek z wicemistrzem z Wrocławia. Scenariusz pisany na bieżąco zapowiadał happy end. W końcu świetne trafienie zaliczył Tomasz Neugebauer, który uderzeniem niemal z połowy boiska pokonał Rafała Leszczyńskiego. Zakończenie historii tego spotkania nie było jednak tak piękne, jak spodziewano się na Pomorzu. Drużyna Szymona Grabowskiego w doliczonym straciła dwa punkty.

3. Pechowa ręka

Falstart zaliczył zespół Jana Urbana. Górnik Zabrze zmagał się z pechem, szczególnie w pierwszej połowie, gdy stracił gola na 0:1. Soichiro Kozuki przypadkowo dotknął piłkę ręką w polu karnym, ale sędzia Damian Sylwestrzak był bezlitosny i wskazał na „wapno”. Od tego momentu zabrzanie nie mieli już szans na zdobycie choćby punktu. Nadzieję zabił w doliczonym czasie drugiej połowy Dino Hotić, który rajdem przedarł się w pole karne i pewnym strzałem pokonał Michała Szromnika.

KJ