Sport

WYGRANI… / PRZEGRANI…

WYGRANI…

1. Islandzka dycha

Niesamowitą skutecznością popisał się David Olafsson. Wahadłowy Cracovii zachowywał się w starciu z Motorem jak rasowy napastnik. Piłka poszukiwała go w polu karnym, dzięki czemu zdobył trzy bramki i zasłużył na notę „10” za to spotkanie. Islandczyk zademonstrował swoje umiejętności, będąc niezwykle aktywnym w ataku. Tylko jedno (ostatnie) trafienie zostało przez niego zdobyte po stałym fragmencie. Co więcej, do trzech bramek dołożył także asystę.

2. Doczekał się gola

Puszcza zagroziła Pogoni. Niepołomiczanie doprowadzili do wyrównania w 71 minucie i gospodarze potrzebowali bohatera, który w końcówce meczu znów wyprowadził ekipę Roberta Kolendowicza na prowadzenie. Wtedy obudził się Linus Wahlqvist, który niespodziewanie znalazł się w polu karnym i po wrzutce Fredrika Ulvestada umieścił piłkę w siatce. Co w tym wyjątkowego? Była to debiutancka bramka Szweda w ekstraklasie, choć zagrał w niej już 57 spotkań!

3. Stadiony świata

W drugim meczu z rzędu Damian Rasak udowodnił, że potrafi uderzyć! Tydzień temu zaskoczył golkipera Stali Mielec, gdy uderzył z woleja. Natomiast w miniony weekend po raz kolejny wpisał się na listę strzelców i znów dokonał tego strzelając z woleja. Rasak idealnie przymierzył po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, nie dając najmniejszych szans Rafałowi Gikiewiczowi. Tym samym pomocnik Górnika zdobył już cztery gole w tym sezonie.

PRZEGRANI…

1. Moment nieuwagi

Radomiak wcale nie był skazany na porażkę w rywalizacji z Lechem. Poznaniacy oczywiście byli faworytami, ale ekipa Bruno Baltazara miała też okazje na bramki podczas meczu. Jedną z nich wykorzystał Zie Ouattara. Gol wyrównujący teoretycznie mógłby zapewnić Radomiakowi punkt, gdyby nie jeden błąd w obronie. Gdy Mikael Ishak zaczął wbiegać w pole karne, żaden z zawodników z Radomia się nim nie zainteresował i gdy Szwed otrzymał podanie, bez problemu pozbawił radomian punktów.

2. Niedosyt punktowy

W szoku musieli być kibice Piasta, którzy oglądali mecz swoich ulubieńców z Lechią Gdańsk. Najpierw otrzymali błyskawiczny cios, w 4 minucie tracąc bramkę z rzutu karnego. Straty udało się odrobić, ale od razu po zmianie stron po raz kolejny gdańszczanie trafili do siatki. Gliwiczanie dwukrotnie byli zmuszeni do odrabiania strat. Gdyby zachowali koncentrację w kluczowych momentach (przy rozpoczęciu meczu i drugiej połowy) być może cieszyliby się z trzech punktów, a nie z jednego.

3. Zjawisko paranormalne

Nieźle GieKSa rozpoczęła mecz z Legią Warszawa, bo od gola Adama Zrelaka. Cóż jednak z tego, skoro katowiczanie trafieniem tylko podrażnilizespół ze stolicy. Legia od momentu straty bramki stała się bezlitosna. Rozstrzelała się, a na domiar złego w zdobywaniu kolejnych goli pomagali im piłkarze Rafała Góraka. W tym zakresie na wyróżnienie zasłużył Arkadiusz Jędrych, który zdobył trudną do wyjaśnienia bramkę samobójczą.

KJ