WYGRANI…

1. Czas na uśmiech

W końcu Goncalo Feio może mieć powody do uśmiechu. W swoich dwóch pierwszych meczach w roli trenera Legii dwukrotnie zremisował. Warszawianie musieli wyjechać do Mielca, żeby zaliczyć pierwsze zwycięstwo pod wodzą Portugalczyka. Co prawda po pierwszej połowie można się było zastanawiać,czy Legia da radę, ale po zmianie stron stołeczni zawodnicy zapewnili sobie 3 punkty. Najpierw gola zdobył Bartosz Kapustka, a później Maciej Rosołek z rzutu karnego.


2. Piękne bramki 

Rzadko w ekstraklasie widujemy takie gole jak te strzelone przez Górnika w sobotnim meczu z ŁKS-em. Przede wszystkim wrażenie zrobił fenomenalny rajd Lawrence’a Ennaliego przy bramce na 2:0. Perfekcyjnie zwiódł wszystkich przeciwników w polu karnym i zakończył swoją indywidualną akcję pewnym strzałem. Po przerwie atomowym uderzeniem z dystansu w okienko popisał się natomiast Kamil Lukoszek. Ich bramki pozwoliły kibicom z Zabrza cieszyć się z kolejnego zwycięstwa.


3. Wiosenny snajper

Pięć meczów bez zwycięstwa zaliczyło ostatnio Zagłębie Lubin. W końcu nadeszło przełamanie. Jednak strach pomyśleć, jak mogłoby zakończyć się starcie w Radomiu, gdyby nie Dawid Kurminowski. Snajper zalicza genialną rundę, strzela regularnie, a przeciwko Radomiakowi dwie bramki strzelił już w pierwszej połowie. Zachował siły jeszcze na drugą część meczu. Gdy gospodarze próbowali odrabiać straty, Kurminowski skompletował hat-tricka.


PRZEGRANI…

1. Fatalne pudło

Gdy walczy się o najwyższe cele, nie można w końcowej fazie sezonu tracić punktów w taki sposób jak Śląsk Wrocław. Na Dolny Śląsk przyjechał Ruch Chorzów, który zdołał strzelić 3 gole. Fakt ten wystarczył do pokonania ekipy Jacka Magiery. Wrocławianie oczywiście mogli zdobyć chociaż punkt, ale w kluczowym momencie zawiódł Patryk Klimala. Napastnik bez gola w tym sezonie nie trafił w ostatniej akcji meczu z kilku metrów do pustej bramki, posyłając piłkę ponad bramką...


2. Bez dubletu

Porażka wrocławian pomogła Jagiellonii. Białostoczanie tylko zremisowali u siebie z Pogonią i musieli czekać na odpowiedź Śląska. Nie da się ukryć, że Jagiellonia zmarnowała swoją szansę na oddalenie się od reszty stawki. Nieskutecznością w pierwszej połowie raził Afimico Pululu. Choć Angolczyk zdobył jednego gola, to już po pierwszych 5 minutach powinien dwukrotnie pokonać Valentina Cojocaru. W końcówce z przodu źle zachował się z kolei Dominik Marczuk. 


3. Pechowa kartka

Trudno przewidzieć, jak potoczyłoby się spotkanie Widzewa z Rakowem, gdyby Marek Hanousek nie zobaczył czerwonej kartki już w 15 minucie. Trzeba przyznać, że Czech miał pecha. Zupełnie przypadkowo groźnie zaatakował Gustava Berggrena i sędzia nie mógł podjąć innej decyzji. Przez to łodzianie grali w osłabieniu przez większość meczu. Raków finalnie zdołał zdobyć gola na wagę zwycięstwa, ale nie ma wątpliwości, że gdyby nie czerwona kartka, o wygraną byłoby trudniej.

KJ