Wygrał z rywalem i... deszczem

Hubert Hurkacz zaczął mecz z Brandonem Nakashimą przed południem w środę, a skończył w czwartek pod wieczór.


Rozstawiony z numerem ósmym Hubert Hurkacz wygrał z Amerykaninem Brandonem Nakashimą 6:7 (2-7), 6:1, 6:3, 7:6 (7-5) w drugiej rundzie French Open w Paryżu. To był kolejny po Shintaro Mochizukim zawodnik, z którym Polak mierzył się pierwszy raz w karierze. Choć zawodnicy spędzili na korcie trzy godziny i 14 minut, to mecz pochłonął znacznie więcej ich czasu, bo zaczął się już w środę o godzinie 11. Wówczas z powodu deszczu został przerwany w pierwszym secie, przy stanie 6:5 dla Amerykanina i tego dnia tenisiści na kort już nie wrócili.

W czwartek do gry przystąpili również o 11., ale zanim późnym popołudniem zakończyli spotkanie dwukrotnie schodzili do szatni z powodu opadów. Ostatni akord trwał zaledwie 20 minut, bo do gry wrócili przy stanie 5:5 w czwartym secie.

Hurkacz lekki problem miał tylko w czwartkowe przedpołudnie, kiedy przegrał tie-breaka. Później kontrolował wydarzenia na korcie. W całym meczu Nakashima ani raz nie zdołał go przełamać. W tie-breaku piątego seta Hurkacz nawet przez moment nie przegrywał. Od stanu 5-5 zdobył dwa punkty i awansował do kolejnej rundy. Podopieczny trenera Craiga Boyntona mecz zakończył w swoim stylu, czyli asem serwisowym. W całym spotkaniu posłał ich 16.

- W meczu, który jest przerywany przez deszcz, przede wszystkim trzeba cały czas utrzymywać odpowiedni poziom energii. Nie można być ciągle skoncentrowanym, trzeba umieć nieco się rozluźnić, poza tym ważne jest żywienie - powiedział Hubert Hurkacz w krótkiej rozmowie na korcie.

Kolejnym rywalem 27-letniego wrocławianina będzie Kanadyjczyk Denis Shapovalov, który pokonał rozstawionego z numerem 25. Amerykanina Francesa Tiafoe 6:7(4-7), 6:4, 6:2, 6:4.