Sport

Wygląda to ciekawie

Rozmowa z Jackiem Bąkiem, 96-krotnym reprezentantem Polski, który w Lidze Mistrzów bronił barw Lecha Poznań, Olympique Lyon i RC Lens.

Jacek Bąk wierzy w dobre występy Łukasza Skorupskiego w Lidze Mistrzów. Fot. Massimo Paolone/LaPresse/SIPA USA/PressFocus

Jak pan ocenia nowy format Champions League?

- Kurczę, nie mam pojęcia jak na to patrzeć, bo wszyscy się dopiero z tym zderzymy. Oby to miało ręce i nogi. Jest 36 zespołów, ale nie ma grup, gdzie każdy gra z każdym. Było losowanie i wszystko zależy od szczęścia na kogo się trafiło. W grupie wyglądało to inaczej. Ten kto będzie miał słabszych rywali, ma wyraźnie większe szanse na dobre miejsce w ogólnej tabeli. Wszystko wyjdzie w praniu, bo nie mamy żadnego odniesienia. Musimy to sprawdzić, bo nigdy się z czymś takim nie spotkaliśmy. Może będzie to bardziej urozmaicone, wszystko zależy od poszczególnych par. Na papierze jednak wygląda ciekawie.

Mówi pan o losowaniu - ale nikt nie wylosował mistrza Polski, bo po raz kolejny nie ma go w Lidze Mistrzów. Dlaczego?

- Bo jesteśmy słabi (śmiech).

A Słowacy mogą! Slovan Bratysława zagra sobie z Manchesterem City, Atletico i Bayernem Monachium.

- To jest dobre pytanie - dlaczego Słowacy mogą, a my nie możemy? Dlaczego Czesi mogą? Czy to dla nas aż tak bardzo nieosiągalne? Odbiegamy od tego wszystkiego umiejętnościami i dlatego czasami lepsi są nasi sąsiedzi zza miedzy.

To kiedy się doczekamy polskiej drużyny w Lidze Mistrzów?

- Chciałbym jak najszybciej, bo dużo życia już mi nie zostało... Chciałbym, żeby ktoś od nas był w Lidze Mistrzów chociaż raz na 3-4 lata. Nie mówię, że w każdym sezonie, bo to byłoby zbyt piękne. My bierzemy zawodników zagranicznych z trzecich garniturów. Nie mamy piłkarzy, którzy coś mogą znaczyć. Najlepszych zaraz sprzedajemy, czemu w sumie się nie dziwię, bo polskie kluby nie są bogate. Nie płacimy kontraktów o rocznej wartości kilkuset tysięcy euro, miliona czy ponad miliona. To są jednostki, jeśli w ogóle takie u nas są. Nie wierzę, że na Słowacji mają takie kontrakty. Może mają nawet niższe od nas, ale mają lepszych fachowców za mniejsze pieniądze. Tak to wygląda. Wiadomo, że u nas są marki, jak Lech Poznań czy Legia Warszawa - ale te marki nie wchodzą. To znaczy, że coś jest nie tak. Wymyślaliśmy różne schematy, braliśmy ludzi z Serbii czy Chorwacji, żeby nam doglądali szkółek, ale z tego nic nie wyszło. Musimy mieć lepszych fachowców przynajmniej do grup młodzieżowych, bo nie mamy teraz aż tylu piłkarzy, którzy mogliby lawinowo wyjeżdżać na Zachód. Ktoś czasem wyjedzie, ale rzadko łapie się od razu w lidze włoskiej, niemieckiej czy francuskiej. Nie są przygotowani i wracają jak bumerangi.

Champions League kojarzy się z największymi klubami Europy. Jakie jest pana top 3?

- Real Madryt i Manchester City. Dorzuciłbym jeszcze Bayern Monachium, bo PSG zawsze, kiedy jest na ostatniej prostej, to mu ta prosta skręca. Paryż jest i nagle go nie ma. Według mnie Ligę Mistrzów zdobędzie ktoś z trójki Real, City i Bayern, chociaż chciałbym się mylić, bo fajnie by było, jakby wygrał jakiś mniejszy klub. Na dzisiaj jednak optymalnie widzę te trzy drużyny.

Real to typ chyba każdego kibica, w końcu zdobywał Ligę Mistrzów aż 15 razy!

- Ma dobry zespół i dobrych zawodników. Są Brazylijczycy Vinicius Junior i Rodrygo, Francuz Kylian Mbappe, Belg Thibaout Courtois. To znakomity skład. Mbappe na razie jeszcze nie strzela tak jak w Paryżu. Może trzeba jeszcze chwilę poczekać, aż oswoi się z ligą hiszpańską, bo spodziewałem się po nim od razu „wjazdu”. Ale to jest piłka nożna. Zmienia się kulturę gry i nie zawsze wszystko funkcjonuje tak, jakby się chciało.

W tej edycji LM będzie kilkunastu Polaków. Kto poradzi sobie najlepiej?

- Wydaje mi się, że Łukasz Skorupski. Jest podstawowym zawodnikiem Bologni. Zawsze jest dobrze dysponowany, czy w reprezentacji, czy u siebie w klubie, bo oglądam czasem ligę włoską i fajnie w niej wygląda. Jest zdecydowany, doświadczony. Bardzo dobrze bronił w poprzednim sezonie i chwała mu za to, był jednym z najlepszych zawodników Bologni - a w ogóle cała drużyna znakomicie sobie radziła. Nie bez powodu jej trener Thiago Motta trafił do Juventusu. Dlatego wydaje mi się, że właśnie Skorupski z Polaków ma największe szanse, żeby zaistnieć w Lidze Mistrzów.

Jak pan wspomina swoje występy w elitarnych rozgrywkach?

- Grało się z Milanem, Bayernem czy Deportivo La Coruna. To były naprawdę fajne mecze. Wygrywaliśmy u siebie (z Milanem i Deportivo, edycja 2002/03 – przyp. red.), a pamiętam też spotkanie w Monachium zremisowane 3:3. Nie miałem wielu zmagań w Lidze Mistrzów, ale parę występów nazbierałem.

W Lens 6 meczów, wcześniej jeden w Lyonie i 6 gier na początku lat 90. z Lechem Poznań w starym formacie Champions League.

- W Lens byłem podstawowym zawodnikiem i dobrze mi się grało. Toczyliśmy w Lidze Mistrzów porządne boje, pokonaliśmy Milan.

Milan z samymi legendami - Dida, Maldini, Nesta, Gattuso, Pirlo i tak dalej, a na ławce Ancelotti. Potem wygrali Ligę Mistrzów.

- Mieliśmy wtedy naprawdę dobry zespół, nikogo się nie baliśmy. Fajne czasy. Pamiętam nawet moje podanie w meczu z Milanem, na 60 metrów. Kolega przyjął, zgrał i padła bramka. Dobrze to wspominam. Cholernie ciężko się grało, ale mieliśmy niesamowity stadion, znakomitych kibiców, niosły nas euforia i adrenalina, nawet na dłużej niż 90 minut (śmiech).

W katarskim Al-Rayyan „liznął” pan też Azjatyckiej Ligi Mistrzów. Można ją jakkolwiek porównać do europejskiej?

-Nie, to tak jak... liga szkolna. Przepaść w porównaniu z tym, co grałem w Lyonie czy w Lens.

Rozmawiał Piotr Tubacki