Wszystko się może zdarzyć...
Czeka nas piękna sportowa przygoda – zgodnie deklarują tyszanie i katowiczanie.
Matias Lehtonen i Jean Dupuy nieraz w tym finale będą rywalizowali o krążek. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus
TAURON HOKEJ LIGA
Wszystko się może zdarzyć/gdy głowa pełna marzeń/gdy tylko czegoś pragniesz, gdy bardzo chcesz/wszystko może zdarzyć się – tak śpiewała Anita Lipnica i te słowa pasują jak ulał do tego co dzisiaj rozpocznie się na tyskim Stadionie Zimowym. Finał sezonu pomiędzy dwoma GKS-ami z Tychów i Katowic. Tyszanie czekają na złoto od 2020 r. W 2023 r. otarli się o nie, ale przegrali z GKS-em Katowice w serii 0-4. Natomiast GieKSa po raz czwarty z rzędu zameldowała się w finale i ma okazję na trzeci tytuł. W poprzednim sezonie straciła go na rzecz Re-Plast Unii Oświęcim w niecodziennych okolicznościach w dogrywce. Teraz zrewanżowali się, wygrywając w półfinale.
Dobra zaprawa
O ćwierćfinałowej batalii Tychów nawet nie ma co wspominać, bo drużyna z Sanoka, targana problemami organizacyjno-finansowymi oraz personalnymi, była łatwym kąskiem dla kandydatów do złota. W półfinale już tak łatwo nie było, bowiem zespół z Jastrzębia mocno się postawił i był bliski siódmego meczu. Ostatecznie ekipa trenera Pekki Tirkkonena wygrała w szóstym, wyjazdowym meczu po dogrywce 2:1.
- Mieliśmy trochę szczęścia w tej ostatniej potyczce, ale to już za nami – mówi szef sekcji hokejowej, Jarosław Rzeszutko. - Rywal z Jastrzębia chciał trafić na nas w tym play offie, bo w sezonie z nami wygrywał i upatrywał szansę awansu. Dobrze się stało, że zagraliśmy taką trudna serię, bo drużyna jeszcze bardziej się scementowała, gdyż takie zwycięstwa budują mentalnie zawodników. Mogę zapewnić, że jesteśmy gotowi na twardą walkę, bo takowa zapewne będzie. Najważniejsze, by dobrze rozpocząć finał i po tym dwumeczu będziemy się przygotowywać do kolejnych spotkań. Staramy się nie patrzeć na przeciwników, lecz koncentrować się na swoim zespole, bo ma ważną pracę do wykonania. O składzie decydują trenerzy, bo oni przebywają z zawodnikami na lodzie i w szatni i wiedzą najlepiej kto może pojawić się na tafli. Dysponujemy szeroką kadrą i jestem spokojny o właściwy wybór.
Gruba kreska
Z pięciu meczów sezonu zasadniczego tyszanie wygrali cztery, czyli teoretycznie można stwierdzić, że są w nieco lepszej sytuacji.
- To tylko statystyka i nie należy się zbytnio przejmować, bo ona... kłamie – uśmiecha się Filip Komorski, jeden z liderów zespołu. - Play off to jest nowe rozdanie i trzeba oddzielić grubą kreską to, co do tej pory się wydarzyło. A ponadto trzy mecze rozegraliśmy z Katowicami na początku sezonu gdy zespół dysponował nieco innym składem. Wiele się pozmieniało u nich, ale i u nas nastąpiły korekty. Doceniam klasę rywala, bo w meczu z zespołem z Oświęcimia pokazali możliwości i serię zakończyli w sześciu meczach. A przecież obrońcy tytułu mistrzowskiego w swoim składzie mieli wiele indywidualności, a GieKSa potrafiła ich pokonać także na wyjeździe.
Zespół najważniejszy
Działacze wraz z trenerami starannie dobierali zawodników do kadry i stworzyli zespół bardzo stabilny, praktycznie bez słabych punktów. Fiński szkoleniowiec przekonał, że trzeba grać cierpliwie i w końcowym efekcie zespół otrzyma nagrodę.
- Każdy z nas ma rozpisaną rolę i wie co ma wykonać na tafli – przekonuje tyski kapitan. - Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bo staramy się w tym sezonie realizować wszystkie założenia. Owszem, przegraliśmy Superpuchar Polski, ale potem wygraliśmy Puchar Polski oraz sezon zasadniczy, a teraz mamy wisienkę na torcie. Dla nas sportowców play off to niebywałe święto i przez niemal cały rok pracujemy, by w nim uczestniczyć jak najdłużej. Żal mi Bartka Fraszki, który był motorem napędowym katowiczan, ale kontuzja go wyeliminowała. Godnie zastąpił go Jean Dupuy, który potrafi skarcić przeciwnika. Niemniej i u nas jest wielu zawodników o wysokich umiejętnościach. Nie będę wymieniać, bo lista byłaby długa (śmiech). Nie pompujemy balonika, ale chcemy napisać nowy rozdział klubowej historii.
Spory wyczyn
Grzegorz Pasiut, multimedalista nie tylko mistrzostw Polski, ale również Białorusi, nie ukrywa zadowolenia przed finałem.
- Awansować cztery razy z rzędu do finału to spory wyczyn, zasługujący na uznanie – podkreśla kapitan katowickiej GieKSy. - Drużyna, mimo zmian, kształtowała się na przestrzeni kilku sezonów, ale potem wymieniano poszczególne ogniwa. W kolejnych sezonach bywało różnie i nieraz obrywaliśmy, tak jak w Pucharze Polski. Jednak przychodzi finisz sezonu zasadniczego, a potem play off i jesteśmy w finale. Jesteśmy blisko rozstrzygnięcia i chcielibyśmy zdobyć złoto. Moje statystyki puszczam w niepamięć, bo najważniejsza jest drużyna. W pierwszej rundzie pokonaliśmy Zagłębie, choć nie graliśmy olśniewająco. Półfinałowa wygrana z obrońcami tytułu mistrzowskiego ma swoją rangę i wymowę. W finale powtórka wskazana. Widzę po kolegach jak są skoncentrowani i to również będzie miało wpływ na postawę zespołu.
Poczucie głodu
Zawodnicy GieKSy, co podkreślają na każdym kroku, liczą na wsparcie kibiców, którym już teraz można przyznać złoty medal za dotychczasową postawę. Jednym z mankamentów GieKSy jest jednak słabsza skuteczność.
- To prawda, że chciałoby się zdobywać więcej goli, ale, jak mówi nasz trener, nie jesteśmy głodni bramek – uśmiecha się Patryk Wronka. - Owszem, kreujemy wiele sytuacji podbramkowych, ale krążek uparł się i nie chce wpaść. Szkoda Bartka Fraszki, bo on zawsze dorzuca swoje gole, ale z Jean Dupuyem nasz atak dobrze funkcjonuje. Mnie się z nim świetnie współpracuje, bo grałem z nim na Wyspach, we Francji oraz w Podhalu i teraz w GKS-ie. Teraz koncentruję się na dwóch meczach wyjazdowych. Ideałem byłoby wrócić do Katowic z minimum jednym zwycięstwem.
- Spotykają się dwie najlepsze drużyny – dodaje młody obrońca Kacper Maciaś. - Trzeba schować swoje ego do kieszeni i pracować dla drużyny. W finale trzeba się wykazać cierpliwością i przetrwać te najtrudniejsze momenty, by potem triumfować. By zdobyć mistrzostwo musimy wygrać minimum jeden mecz na wyjeździe.
- Jestem spokojny, bo jeżeli zagramy to, co mamy nakreślone i przećwiczone, wówczas będą efekty – uzupełnia waleczny Mateusz Michalski. - W finałowej rywalizacji może być wiele zaskakujących zwrotów akcji, ale jesteśmy na to przygotowani.
To będzie trzeci finał z udziałem obu zespołów. W 2918 r. wygrał zespół z Tychów, zaś w 2023 r. z Katowic. Obecna konfrontacja zapowiada się intrygująco!
Droga do finału
Ćwierćfinały
◼ GKS Tychy – Texom STS Sanok 4-0 (6:0, 13:1, 5:2, 5:4)◼ GKS Katowice – EC Zagłębie Sosnowiec 4-0 (8:0, 7:2, 3:2 D, 4:0)
Półfinały
◼ GKS Tychy – JKH GKS Jastrzębie 4-2 (4:1, 3:1, 3:5, 2:4, 4:0, 2:1 D)◼ GKS Katowice – Re-Plast Unia Oświęcim 4-2 (1:2, 2:1 D, 4:1, 2:3, 2:1, 4:2)
Finał
Wtorek, 25 marca
◼ TYCHY, 19.45: GKS – GKS Katowice 5:1, 5:2, 5:4, 2:3, 4:3*
Środa, 26 marca
◼ TYCHY, 19.45: GKS – GKS Katowice* wyniki w sezonie zasadniczym
Transmisje w TVP Sport
29 MEDALI wywalczył zespół z Katowic (GKS i Górnik), w tym 8 złotych, 11 srebrnych i 10 brązowych.
23 MEDALE zdobyli hokeiści GKS-u Tychy, w tym 5 złotych, 10 srebrnych i 8 brązowych.
16 MEDALI ma 37-letni Grzegorz Pasiut, w tym pięć złotych z Comarch Cracovią, 2 z GKS-em Katowice, 2 z Niomanem Grodnooraz 2 srebrne i 5 brązowych.