Sport

Wróciły prawdziwe „Żubry”!

KOMENTARZ „SPORTU” - Dariusz Leśnikowski

Zdecydowana większość ekstraklasowych meteorytów, które w przeszłości pojawiały się w elicie na rok-dwa, nie pozostawiła w pamięci fanów polskiego futbolu niczego szczególnego. By nie być gołosłownym: co Wam zostało w głowach po epizodach Sandecji, Miedzi, Polkowic czy Radomska? Szczakowianka może i jest bardziej rozpoznawalna, ale bynajmniej nie ze względów, na jakich mogłoby jej zależeć...

W tym towarzystwie Puszcza ma miejsce szczególne: nie tylko dlatego, że jej awans do elity był tyleż spektakularny (pamiętacie otoczkę barażu z Wisłą?), co sensacyjny. Podopieczni Tomasza Tułacza – postaci nietuzinkowej, choćby z racji długości pracy w jednym klubie – nie porywali, ale sprawiali, że niejednemu kibicowi ciarki po plecach chodziły, gdy ustawiali piłkę w narożniku boiska albo w okolicach pola karnego rywala.

Po spadku – i rewolucji w kadrze – trener Tomasz Tułacz nie krył, że chciałby zaprezentować „nową Puszczę”, nieco wszechstronniejszą w budowaniu ofensywy. I... Puszcza wygrywać przestała!

Ale to się zmienia! W piątkowy wieczór w Pruszkowie niepołomiczanie trafili trzykrotnie – za każdym razem ze stojącej piłki! Do wcześniejszego pakietu środków zaczepnych dołożyli... bezpośrednią „wkrętkę” z rzutu rożnego (popisał się nią Norbert Barczak) – pierwszą w tym sezonie w lidze (i zapewne jedyną). Od piątku nie ma więc wątpliwości: „Żubry” - ze swym oryginalnym DNA – wróciły. Znów będą emocje!